Get your dropdown menu: profilki

wtorek, 8 lipca 2014

Łabędzi Śpiew #4

   Obudziłam się koło 9. Zeszłam do kuchni na śniadanie. "Jeszcze tylko 2 dni do jego przyjazdu", pomyślałam. Wróciłam na górę, wzięłam prysznic i ubrałam się w zwykły T-Shirt, lekko podziurawione jeansy, a że było zimno i... mokro, włożyłam też trochę za dużą bluzę Kudłatego, którą wzięłam nie-wiadomo-po-co. Potem poszłam do gabinetu, a on zadzwonił na Skype.
-Cześć. - uśmiechnął się.
-Hej.
-A wy dalej w tym Lym... Lama... Loms...
-Lymstock'u. Nie, już wróciliśmy.
-Czyli będziesz na mnie czekać? - zaśmiał się.
-Pewnie, już zbieram komitet powitalny. - nagle zaczął mi się uważnie przyglądać.
-Co ty masz na sobie? - spytał w końcu.
-Twoją bluzę... - zarumieniłam się lekko.
-Okey. Właściwie, to ładnie w niej wyglądasz.
-Nie uśmiechaj się tak! Muszę wyglądać jak kretynka, cała czerwona, w za dużej bluzie. - ale on się zaśmiał.
-Muszę już iść, Teo już wyszedł...
-Zaraz, zaraz. Teo? Nic mi o nim nie mówiłeś. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Zazdrosna? Spokojnie, wolę dziewczyny, a właściwie ciebie.
-Wracając do Teo, to twój współlokator?
-Właściwie Teodor. Ale woli "Teo". Wiesz, że mieszkał w Słonecznych Jeziorach?
-Serio? Pewnie słyszał o całej tej sprawie z Delilah.
-Pewnie. Velma, naprawdę muszę już iść...
-Ja cię nie trzymam, nie mogę nawet. Zadzwonisz wieczorem? - on przecząco pokręcił głową.
-Nie, dopiero jutro.
-Ach... Okey. Więc do jutra. - rozłączył się.
   Jako, że nie miałam nic do roboty, postanowiłam zająć się czymś bardzo interesującym - a mianowicie oglądaniem kotów w internecie. Przerwała mi Daphne.
-Wczoraj drukowałam legendy Lymstocka. Brałaś je może?
-Pewnie, że nie, czekałam aż mi je przyniesiesz.
-No nic. Zostały tylko te dwie. Reszta zaginęła w tajemniczych okolicznościach. - podała mi dwie kartki i wyszła.

Anonim

Lymstock było zwykłym miastem. Wiodło spokojne życie, do czasu, gdy do miasteczka przybył Pan Smiginton wraz z żoną Clarą i dziećmi: Megan, Colin'em i MarkiemMinął tydzień odkąd się wprowadzili, a oni otrzymywali różne anonimy, które były obrzydliwe. Jedne mówiły o zdradzie, a inne o przeszłości rodziców. Prowadzili sprawę 10 miesięcy. W końcu zobaczyli, że Pani Amiée Grifith pisała anonim. Zamknęli ją, jednakże Megan powiedziała, że jej ojciec to zrobił. A jak się okazało nie był jej biologicznym ojcem. 
Traktował córkę jak śmiecia. Jak się okazało, truł ją. Jednakże doktor (brat Amiée) ją wyleczył.
Szlamonstrum

Tę historię mieszkańcy Lymstock'a wykorzystywali głównie do straszenia dzieci, które nie chciały np. iść spać. Jednakże wielu dorosłych również spotykało to coś.
Legenda głosi, że w okoliczne lasy i bagna zamieszkiwał pewien stwór, o cudacznych umiejętnościach. Wyglądało to jak - bądźmy szczerzy - wielka sterta czarnego szlamu. Dało się dostrzec wąskie, całkiem białe ślepia. Nie miało konkretnego kształtu - potrafiło go zmieniać. Poruszało się bezszelestnie, a według opowieści, każdego kto mu "podpadł", zabijał, nie wiadomo dokładnie w jaki sposób.

Ciekawe - pomyślałam. - Ale niezbyt przydatne.
   Do mojego pokoju weszła Daphne.
-Wstawaj, idziemy.
-Gdzie?
-Zobaczysz. - pokazała mi język i wyszła.


niedziela, 6 lipca 2014

Łabędzi Śpiew 3#

Siedziałam z Fredem i Velmą w pokoju opowiadając im o całej zaistniałej sytuacji w hotelu i legendzie łabędzia.
-Czyli gdzieś w Kryształowym Zdroju jest Jezioro tak?-Velma trochę wyglądała na zaskoczoną.
-Możliwe.. Ale jeżeli tak to musielibyśmy jechać do Kryształowego Zdroju i tego szukać.-Powiedziałam odgarniając włosy do tyłu. Fred przytaknął i wziął kluczyki w rękę.
-Marta możesz powiadomić recepcję o moim wyjeździe?-Zapytałam.
-Jasne. I tak 2-3 dni nam zostały do końca a egzaminy są za nami..
-Dzięki!-Powiedziałam i wyszłam z pokoju z walizką. Zobaczyłam przed sobą fontannę w kształcie dużego czarnego łabędzia. Skąd się wzięła? Nie wiem. Ale wiem, że wcześniej jej tutaj nie było. Z moich rozmyślań wyciągnął mnie Fred.
-Daphne.. Jedziemy!-Potrząsnął mną lekko.
-Dobrze..-Powiedziałam i odeszłam od fontanny. W 2 godziny byliśmy w lesie Kryształowego Zdroju czyli z 40 metrów od naszego domu. Może więcej..
-Więc szukamy.. Wody. Każdy osobno-powiedziała Velma. My tylko przytaknęliśmy i pobiegliśmy w różne strony. Nagle dostałam sms'a.
20:30 
Znalazłem coś związanego z łabędziem. Wziąć?
Fred.
Napisałam więc szybko;
20:30
Tak.
Daphne
Postanowiłam iść dalej. Zobaczyłam przed sobą 2 groty. Postanowiłam wejść do prawej.   Szłam w ciemnościach aż nagle przed sobą zobaczyłam jezioro pełne białych łabędzi. Zadzwoniłam szybko do Velmy potem do Freda. Przyszli do mnie w 5 minut bo jak dla nich była to "za trudna" droga do przejścia.
-Wow..-Velma przypatrywała się łabędziom a Fred podał mi skrawek jakiegoś.. Papieru.
-Legenda Śpiewu Łabędzia!-Krzyknęłam. Velma spojrzała się na ziemię i podniosła czarne pióro.
-Czarny Łabędź?
-Nie.. Nie sądzę.-Odparłam. Chodziłam przy jeziorze aż nagle zaczęło padać. Pobiegliśmy szybko do samochodu cali mokrzy. Po 10-15 minutach byliśmy przed domem. Wzięłam bagaże z samochodu i pobiegłam szybko na górę. Rozpakowałam wszystko i przebrałam się w dresy. Zaczynała się burza więc zasłoniłam po mojej stronie i Freda okna. Potem porządkowałam różne rzeczy i sprzątałam. Po sprzątaniu usiadłam się na łóżku i drukowałam wszelkie legendy Lymstock. Fred wszedł do pokoju trochę zszokowany nagłą "ciemnością"
-Co robisz?-Zapytał siadając obok mnie.
-Czytam o legendach Lymstock.-Odpowiedziałam i czytałam dalej. Gdy przeczytałam wszystko zauważyłam, że Fred gdzieś wybył. Może był w swojej części? Nie wiem. Zamknęłam Laptop i włożyłam wszystkie kartki do szafki. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Zawinęłam się w ręcznik założyłam na to szlafrok i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam tam Freda który robił coś przy drzwiach od naszego pokoju.
-Możesz się odsunąć?
-Tak.-Powiedział i przesunął się w prawą stronę. Weszłam do pokoju i spojrzałam na zegarek.
22:00 
  Postanowiłam iść spać. Fred po chwili też przyszedł.


Łabędzi Śpiew #2

   W Kryształowym Zdroju ostatnio nic się nie działo - a nawet jeśli, to szeryf sam sobie z nimi radził. Nie tylko w mieście było nudno, ale też w domu - przynajmniej dla mnie. Minęły 3 dni od wyjazdu Daphne i Kudłatego, a rudowłosa nie dawała znaku życia. Przynajmniej mogłam rozmawiać z chłopakiem.
   Podczas gdy ja po raz drugi czytałam to samo zdanie, bo nie mogłam się skupić przez łomotanie Freda, on robił nową pułapkę. Nagle zadzwoniła moja komórka.
-Halo?
-Cześć.
-Kudłaty?
-A kto inny miałby dzwonić? - spytał lekko zirytowany.
-Myślałam, że to Daphne. Ale, co u ciebie?
-Nic specjalnego. Dziś i jutro zajęcia praktyczne, a pojutrze jakiś mini test. A co u was?
-Nic ciekawego. Daphne nie daje znaku życia.
-Pewnie za dużo tam imprezuje.
-Pewnie tak. Ale Fred zaczyna powoli wariować...
-Jak go znam to zaraz znajdzie wymówkę żeby tam pojechać. - zaśmiał się. - Muszę iść, ale zadzwonię wieczorem. Cześć.
-Do wieczora.
   Nie minęła minuta, a Fred przestał łomotać i przyszedł do mnie.
-To był Kudłaty?
-Tak. A co?
-No wiesz, minęły 3 dni... A co jeśli ją zamordowano, lub porwano, albo okradziono, albo...
-Z góry zakładasz najgorsze! - zirytowałam się.
-Ja po prostu jestem ostrożny i rozważny...
-Jasne, a Daphne jest blondynką.
-Mam pomysł! Może zrobimy jej niespodziankę?
-A więc Kudłaty się nie mylił...
-A co ci powiedział? - zdziwił się Fred.
-Cytuję, "Jak go znam to zaraz znajdzie wymówkę żeby tam pojechać".
-No cóż, nie uważam, żeby troska o dziewczynę jest wymówką.- prychnął.
-Już dobrze kochasiu, pojedziemy do Lymstocka. - zaśmiałam się.
   Podczas gdy ja poszłam się pakować, Fred, wyraźnie usatysfakcjonowany, powiadomił Scooby'ego i Malinę o wyjeździe.
   Po jakiś 40 minutach byliśmy na miejscu. Ulica Światowa. Weszliśmy do hotelu i wynajęliśmy pokoje. Fred sprytnie dowiedział się, jaki pokój zajmuje Daphne i z kim go dzieli. Nie zdążyłam się nawet rozpakować, a on już wyciągnął mnie do rudowłosej.
   Fredzio zrobił Daphne taką niespodziewankę, że prawie spadła z krzesła. Jej współlokatorka, Marta, śmiała się do rozpuku. Podczas gdy tamci się witali, ja z nią trochę pogadałam.
-Ale właściwie co tu robicie? - spytała znowu Daphne.
-Och, nie byłoby nas tutaj, gdyby nie fakt, że Fredzio za bardzo tęsknił. - Marta zachichotała.
-To urocze, że ciągle znajdujesz jakieś wymówki dla mnie. - Daphne dała mu całusa. - No to może pójdziemy razem na kolację? Zaraz mamy zajęcia.
-Jasne. O której? - spytał Fred.
-Może o 7? Co ty na to?
-Jestem za.
   I tak do 7 siedziałam w pokoju i się nudziłam. Rozmawiałam trochę z Kudłatym, ale głównie czekałam na kolację, i wreszcie się doczekałam.
   Po posiłku Daphne poszła do toalety. Nie wracała dość długo, aż Fred zauważył, że rozmawia z jakimś chłopakiem.
   Fred niczym ninja przekradł się obok i przysłuchiwał się. Szatyn flirtował z Daphne, ale było widać, że jej się to nie podoba. Siedziałam przy stoliku z Martą i przyglądałam się całej sytuacji - najpierw kłótni nieznajomego z blondynem, a potem ostrej bójce, podczas której padały przeróżne wyzwiska.
   W końcu Daphne zainterweniowała i zabrała Freda do hotelu, a ja zostawiłam ich samych.


piątek, 4 lipca 2014

Łabędzi Śpiew 1#



Wstałam rano ponieważ obudził mnie Fred. Przetarłam oczy i zapytałam:
-Która godzina?-Fred spojrzał na zegarek i odpowiedział:
-7. A musisz jechać o 8.
-Boże..-Natychmiastowo wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Nie zajęło mi to dłużej niż 15 minut. Potem szybko się ubrałam i pomalowałam. Gdy weszłam do pokoju po walizkę zapytałam Freda:
-Masz mi coś do powiedzenia?-skrzyżowałam ręce i czekałam na odpowiedź Freda. Po chwili milczenia odpowiedział;
-Słyszałaś tamto co wczoraj powiedziałem do Kudłatego?-Fred zakłopotany przeczesał ręką włosy.
-Mhm. A teraz przepraszam,ale idę coś zjeść.-Wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju. Weszłam też na chwilę do łazienki wziąć trochę kosmetyków. Gdy zeszłam na dół zobaczyłam tam Kudłatego który jadł śniadanie a przy nim walizkę.
-Cześć.-Zrobiłam sobie kawę i kanapkę.
-Cześć. Widziałaś gdzieś Velmę?-Zapytał.
-Nie.. Chyba się ubiera.-Odparłam. Po chwili Fred wszedł a po nim Velma.
-Cześć wszystkim.-Powiedziała Velma. Szatynka sobie płatki a blondyn kawę. Spojrzałam na zegarek. 7:30. Postanowiłam dopić kawę i pożegnać się z Velmą i Fredem.
-Obiecaj, że będziesz odbierać ode mnie telefony!-Zaśmiała się Velma.
-Oczywiście.-Przytuliłam ją i podeszłam do Freda.
-Nie zapomnisz o mnie?- Blondyn wyglądał na zmartwionego.
-Przez te kilka dni? Oczywiście, że nie.-Powiedziałam przytulając go.
-A nie jesteś zła za.. Tamto?-Zapytał. Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale w końcu powiedziałam:
-Trochę. Ale mam nadzieję, że mi to wynagrodzisz. Bo ci tego nie podaruję.- Fred zaśmiał się i pocałował mnie. Zauważyłam, że jak Kudłaty całował Velmę to.. Patrzył się na Freda morderczym wzrokiem. Ale cóż nie dziwię mu się. Chłopcy o dziewczyny kłócą się więcej niż my.
-To do zobaczenia!-Krzyknęłam wychodząc. Szłam aż nagle zauważyłam taxi. Postanowiłam wsiąść.
-Gdzie?-Zapytał Pan.. Zepeda.
-Lymstock ul. Światowa 44-Powiedziałam szukając portfela. Gdy usłyszałam kwotę wyjęłam tyle ile  trzeba i jechałam do Lymstock. Było to niedaleko Kryształowego Zdroju. Postanowiłam spytać Pana Zepedę czy wie coś o Lymstock.
-Wiem i to dużo..
-Może pan opowiedzieć?
-Naturalnie. Jest to Miasto które słynie ze sławy wielkich osobliwości i bardzo pięknego krajobrazu. Jest tam studio nagraniowe, dużo kin, lodziarni i wiele innych. Lecz Lymstock nie słynie tylko z tego. Jest o nim wiele legend które dla niektórych.. Są prawdziwe.
-A jedna z nich jest o?-Byłam bardzo ciekawa tej legendy. Robiło się coraz ciekawiej.
-Łabędzim śpiewie. Podobno-ciągnął dalej Zepeda- jeżeli łabędź umiera śpiewa jeden raz w życiu.
-Kiedyś się takie coś zdarzyło?
-Tak.. Ale to wiele lat temu. Podobno teraz łabędzie mają kontakt jakiś kontakt z Kryształowym Zdrojem i bardzo mało ich tutaj teraz krąży.-Byliśmy już w Lymstock na ulicy światowej. Podziękowałam Panu Zepedzie i pobiegłam do hotelu w którym miałam się zakwaterować.
-Czym mogę służyć?-Zapytała młoda recepcjonistka.
-Jestem Daphne Blake. Miałam mieć tutaj warsztaty malarskie.
-Ach tak, tak! Gdzie ja mam głowę.. Proszę idź do pokoju 114.-Powiedziała. Zgodnie z tym co powiedziała poszłam do pokoju 114. Zobaczyłam tam blondynkę.
Marta Nash

-Cześć. Ty też na warsztaty malarskie?-Zapytałam.
-Tak.. A tak w ogóle to cześć.-Uśmiechnęła się.
-Jestem Daphne Blake. Miło poznać!-Zaśmiałam się.
-Marta Nash. Mi także miło.-Gadałyśmy z Martą a ja w tym czasie się rozpakowywałam. Nagle usłyszałam jęk.
-M-marta.. Wiesz co to było?
-Nie.. I wolałabym nie wiedzieć.-Skuliła się.
-Zaraz wrócę.-Powiedziałam i wyszłam z pokoju. pobiegłam na dwór i zobaczyłam pod sobą.. Dużą plamę krwi.. Krzyknęłam i po chwili przybiegło 3 chłopaków.
-Jajco co to jest..-Jajco okazał się być najwyższym chłopakiem.
-Kurza twarz a jak widać Pucek?! Krew.-Teraz wszystko stawało się dla mnie jaśniejsze. Chyba..
-Pchełka wymyśl coś.-Powiedział Pucek. Wszystkich znam. Okay.
-A to kto?-Jajco patrzył się przez chwilę na mnie.
-Daphne Blake dla twojej wiadomości.-Powiedziałam.
-Widziałaś Martę?-Jajco widać, że był zaniepokojony.
-Jest na górze w pokoju 114.-Odparłam.
-Skąd wiesz?
-Bo jestem z nią w pokoju?
-To wszystko wyjaśnia. Jestem..
-Wiem kim jesteś. I wiem kim twoi koledzy są.
-Jak to? Pierwszy raz w życiu nas widzisz.-Powiedział poddenerwowany Pucek.
-Bo słyszałam jak mówicie sobie po imieniu.-Zrobiłam Facepalma.
-To wszystko wyjaśnia.-Postanowiłam pójść na górę do pokoju zapominając o całym wydarzeniu.


czwartek, 3 lipca 2014

Póki śmierć nas nie rozłączy #7

   Byłam wykończona, od 19 do 3 w nocy siedzieć w bibliotece... Na szczęście znalazłam to, czego szukałam. Nie wiem jak Kudłaty mógł jeszcze iść do kuchni po "przegryzkę".
   Zauważyłam, że drzwi do mojego pokoju są otwarte. Zaczęłam iść ciszej, wręcz się skradałam. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że to Daphne. Byłam też zirytowana, w końcu naprawdę się zmęczyłam.
-Co się stało, ruda? - spytałam opryskliwie, a ona się wystraszyła.
-Ojeju, Velma, miałaś taki zachrypiały głos, że cię nie poznałam. - powiedziała cicho. - Musimy porozmawiać. Widziałam jakiś samochód. Ktoś dopiero co tu przyjechał. - zaciekawiło mnie to lekko.
-Dowiedziałaś się, komu ufał George?
-Delilah powiedziała, że jej, bratu, Carol'owi, dwóm współpracownikom. Ach, jeszcze coś. Mówiła, że Eric pracuje tu od lat, jest ich zaufanym lokajem.
-To ciekawe... A teraz proszę, wyjdź za nim zrobię się nie przyjemna. Zaraz tu zasnę, a muszę jeszcze wziąć prysznic. - prychnęłam.
-Dobrze, dobrze. - mruknęła i wyszła, a ja po 15 minutach spałam snem kamiennym.

*~Daphne~*

   Obudziły mnie... Kroki... Nagle zauważyłam, że drzwi do mojego pokoju otwierają się... Do środka weszła zakapturzona postać. Wydałam z siebie coś z rodzaju zduszonego krzyku. Zakapturzony zauważył mnie i zaczął mi się przyglądać. Podszedł do mnie i złapał za gardło. Zaczęłam się dusić. Nagle do pokoju wbiegł Fred. Gdy Zakapturzony go zobaczył, wystraszył się i... Wyskoczył przez okno. Wyjrzałam przez nie, ale jego tam nie było. Szkła również. Fred podbiegł do mnie. Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać, i nie mogłam się opanować. Fred przytulił mnie. Powoli się uspokajałam. W jego ramionach. Kiedy to nie było mi już potrzebne, on wstał, ale ja złapałam go za rękę.
-Zostań. - wyszeptałam i pocałowałam go, a on zasnął obok mnie, tyle, że... Na podłodze.

*~Velma~*

   Przez to, że poszłam spać koło 3, obudziłam się dopiero o 12. Kudłaty podobnie. Weszłam do jego pokoju, żeby go poinformować, jak okropnie chrapie, ale moją uwagę przyciągnęło coś innego. Na jego stoliku nocnym znalazłam jakieś zgłoszenie. Obudził się, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się.
-Cześć, Velma.
-Cześć, Norville. - oparł się na łokciach.
-Coś nie tak? - spytał zmartwiony.
-Nie, czemu?
-Zawsze mówisz do mnie po imieniu, kiedy to jakaś poważna sprawa.
-Chodzi o to. - pokazałam mu zgłoszenie i przysiadłam na łóżku. - Czemu mi nie powiedziałeś?
-Dopiero wczoraj zauważyłem, że Eric to przyniósł. - westchnął. - Inaczej bym ci powiedział.
-Serio?
-Pewnie.
   Po śniadaniu zebraliśmy się w pokoju Fred, jako, że dowiedzieliśmy się co zaszło u Daphne w pokoju w nocy. Wraz z nią poszłam po jakieś listy (ja chciałam zbadać "miejsce zbrodni").
-Nie ma ich tu... - rudowłosa przygryzła wargę.
-Sprawdź może obok stolika, pod łóżkiem. - zasugerowałam.
-Sprawdzałam wszystko.
-Gdzie znalazłaś te listy?
-U Erica...
-Jest pierwszym podejrzanym. Ale nie mamy dowodów. Spójrz! Co to? - schyliłam się i podniosłam z podłogi soczewkę.
-Trop? - spytała Daphne.
-Chodźmy do chłopaków.
-Och, zapomniałabym! - Daphne zaczęła szukać czegoś w torebce.
-Nie wnikam. - powiedziałam i wyszłam.
-A powinnaś! - krzyknęła mi za plecami. - To list od pana E.
   Byliśmy już razem, cała piątka. Kudłaty przeczytał List od Pana E.

Droga Brygado,
Na początek powiem, że składam kondolencje.
Widzę jednak, że nie możecie dojść do rozwiązania.
Podpowiem wam tylko, że morderca nie był sobą.
Kto wie, może nawet dzisiaj go poznacie?

-Nie był sobą? - zdziwił się Scooby.
-O co może chodzić? - głośno myślał Fred, po czym dodał. - Velma, Kudłaty, co wczoraj znaleźliście w bibliotece?
-No więc, Zakapturzonemu chodziło o bardzo starą opowieść o Nocnej Marze. Nocne Mary były kiedyś uznawane za swego rodzaju demony bądź dusze złych ludzi. Tym stworem o którym stworzono historię miał być Simon Iceberg. Podobnie jak Freddy Krueger nawiedzał ludzi w snach, a to co potem im niby robił było mega okropne. "Widziano" go pod postacią eleganckiego mężczyzny bądź kościotrupa. Jak widać nasz kumpel inspirował się obiema wersjami. - odpowiedział za mnie Kudłaty.
-To by wyjaśniało pojawienie się tego stwora. - skomentowała Daphne. - Ale dalej nie wiemy nic o mordercy.
-Daphne, zastanów się. Widziałaś jego twarz, nawet jeśli nie w nocy, to...
-W nocy to on mnie tylko dusił! - strzeliła facepalma.
-Ale skoro był bliski George'owi, to musiał być na weselu. - powiedział Fred.
-Co w związku z tym?
-Jestem zawodowym hipnotyzerem! - pochwalił się Scooby.
-Nie będziesz mi tu nikogo hipnotyzować! - zaprotestowałam.
-Spokojnie, jestem w tym najlepszy! Daphne, chodźmy gdzieś, gdzie będziemy mieli spokój. - zaczął nasz pupil i wyprowadził rudowłosą z pokoju.
   Po chwili wrócił zrezygnowany.
-Niestety, nic z niej nie wyciągnąłem.
-A co teraz robi?
-Udaje kurczaka. - zachichotał głupkowato.
Gdy Daphne wróciła, wpadłam na pewien pomysł.
-Ej, czy dzisiaj nie ma przypadkiem pogrzebu? - zagaiłam.
-Chyba jest... Na 14. - powiedziała.
-Idealnie. Mam pewien plan.
   Wyjaśniłam im co i jak, poszliśmy się przebrać, a Fred przygotować pułapkę.
   Plan był prosty - wystarczyło sprowokować mordercę do ujawnienia się na pogrzebie. Miałam pewność że to zrobi. Kiedy by to zrobił, zadziałałaby pułapka Fredzia.
   Na uroczystości, ustawiliśmy się w różnych miejscach. Ja i Kudłaty staliśmy koło niskiego mężczyzny w okularach.
-Przepraszam, kim pan jest? - zapytałam.
-Jestem jego bratem. - podkreślił słowo jego, a ja skinęłam głową.
   Nie upłynęła minuta, a on złapał się za głowę i skierował się w stronę łazienki.
   Już za chwilę pojawił się nasz ulubiony Simon Iceberg.
-Witajcie kochani, to znowu ja! Chciałem wam tylko przekazać, że na George'u się nie skończy. - po czym spojrzał wymownie w stronę Delilah. Fred zareagował jednak błyskawicznie, więc już po chwili złapał prawdziwego mordercę. Nie hologram.
-A George'a Walknera zabił... - powiedział Fred podchodząc do jego kryjówki.
-Jego brat! - powiedziałam i zaczęłam tłumaczyć reszcie wszystko. - Na początku wszystko wskazywało na to, że Eric, lokaj Walknerów go zabił. Carol, bo tak nazywa się brat George'a, wszystko doskonale zaplanował. Jako, iż on i Eric są bardzo podobni z postury, wystarczyło, że w ukryciu pojawiał się w bluzie z kapturem. Jednak nie przewidział jednego. Kiedy wyskakiwał przez okno u Daphne w pokoju, wypadła mu soczewka. Jak widzicie, nosi okulary, ale Eric nie. Carol jest nader inteligenty, więc zdobył również takie... Hm... Rekwizyty? Można tak to nazwać... Jak suchy lód czy hologram. Dzięki historii nocnej mary którą znaleźliśmy, mógł łatwo wymyślić również bajeczkę o tym, jak to jego dusza nękała przodków Walknerów. George mu ufał, ale pewnie zadajecie sobie pytanie, czemu on? To właściwie nie Carol, lecz jego alter-ego.
-To wszystko wyjaśnia... - powiedziała niepewnie Delilah. - Ale co mamy z nim zrobić? To w końcu nie jego wina. Był niepoczytalny.
-Myślę, że najodpowiedniejszym miejscem dla niego będzie zakład psychiatryczny. - wtrącił ktoś z tłumu.
-Otóż to. - skomentował ktoś inny.
   Z czystym sumieniem wyjechaliśmy koło 15 z Promiennych Jezior. W naszym nowym-starym domu zaproponowałam Kudłatemu wyjście, ale on musiał się pakować. Zapomniałam, że wyjeżdża już jutro. Zeszłam na dół, do salonu, a tam zastałam smutnego Freda.
-Co jest?
-Daphne nie może dziś wyjść.
-Też jutro wyjeżdża? - jęknęłam.
-Kto jeszcze jedzie? - zaniepokoił się.
-Kudłaty na kilka dni.
-Och, szkoda. - westchnął.
-To może chodźmy razem do kina? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. - spojrzał na mnie zdziwiony, po czym odparł:
-Jasne.
   Wróciłam domu zmęczona, mimo, że byliśmy na naprawdę fajnym filmie. Od razu poszłam spać.

*~Kudłaty~*

   Zszedłem do kuchni po jakąś przekąskę. Spotkałem tam Freda przygotowującego kanapkę.
-Cześć.
-Cześć.
-Byłeś dziś na mieście? - spytałem otwierając lodówkę.
-A wiesz, że tak?
-Z Daphne?
-Nie do końca... - Fred skończył robić sobie kanapkę.
-Z Alicją? Będzie zazdrosna... - stwierdziłem.
-Byłem z Velmą. - z hukiem zamknąłem lodówkę i spojrzałem na niego.
   Wyrwałem mu kanapkę i uderzyłem.
-Ona nie jest dla ciebie! - powiedziałem.
-Przecież to nie była randka! - zaprotestował, a ja jeszcze raz go uderzyłem.
-Nie dla ciebie! - wyszedłem, ale zaraz wróciłem po jedzenie.


środa, 2 lipca 2014

Póki śmierć nas nie rozłączy #6

Delilah opowiedziała nam komu George najbardziej ufał i kto ostatni z nim się kontaktował przed śmiercią.
-To już wszystko Daphne..-Powiedziała Delilah.-Coś jeszcze mam wam powiedzieć?
-Nie to wszystko.-Powiedziałam-Później do ciebie przyjdę.-Po tym wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Ja postanowiłam dokończyć swoje pakowanie i wypełnić dokument na wyjazd na warsztaty malarskie. Pakowałam się póki Fred nie przyszedł.
-Daphne.. Gdzie ty się wybierasz?-Zapytał Fred.
-Na warsztaty malarskie?-Powiedziałam zamykając walizkę.
-Ale my mieliśmy..-Fred nie dokończył zdania ponieważ mu przerwałam.
-Wiem, że mieliśmy mieć. Ale niestety tak wyszło, że warsztaty przełożono. I muszę jechać.-Powiedziałam.
-Ale to nie będzie długo.
-Na szczęście. Nie wytrzymałbym.-Fred przytulił mnie.
-Naprawdę?
-Naprawdę. Myślisz, że mi na tobie nie zależy? I w ogóle nie tęsknię za tobą?-Zapytał.
-Wiem. I mi zależy na tobie. Także za tobą tęsknię.-Odpowiedziałam uśmiechając się.
-Obejrzymy sobie jakiś film?
-Może być... Mission Imposible 4-Raport Duchów?
-Jasne.-Odpowiedział i przełączył na 8. Oglądaliśmy Mission do reklam.
-Pójdę po popcorn.-Powiedziałam. Zeszłam po schodach do kuchni i robiłam popcorn. W szklanki wlałam Coca-Colę. Wszystko położyłam na tacę i zaniosłam do pokoju. Obok mojego pokoju zauważyłam otwarte drzwi. Weszłam do mojego pokoju, postawiłam tacę i wyszłam bez słowa. Weszłam do pokoju który był po prawej stronie od mojego i zobaczyłam tam Lokaja Erica. Eric odwrócił się
-Dzień dobry. Czyżbyś czegoś szukała?-Zapytał
-Nie.. Po prostu miałam jakieś zwidy.. Przepraszam za najście.-Powiedziałam i poszłam do Freda który oglądał Mission Imposible. Po godzinie film się skończył.
-Myślisz, że Kudłaty i Velma już wrócili?-Zapytałam.
-Nie sądzę..-Odpowiedział Fred i wyszedł z pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam. Po 20 minutach poczułam lodowaty podmuch wiatru. Obudziłam się i zobaczyłam, że okno jest otwarte. Oprócz tego na parapecie był list od.. Pana E. Schowałam List w torebce i poszłam do pokoju w którym przed godziną był Eric. Zobaczyłam, że nikogo w nim nie ma więc weszłam szybko i zobaczyłam.. Tonę listów. Nie wiem po co to tutaj kryją. Postanowiłam wziąć 2 z nich do torebki i pokazać je ekipie wraz z listem Pana E. Zauważyłam obcy samochód. Wyszłam szybko i pobiegłam do pokoju Velmy. Miałam nadzieję, że wróciła.
                                                                        

Póki śmierć nas nie rozłączy #5

   O 18 zebraliśmy się pokoju Daphne.
-Velma, Kudłaty, czemu was tak długo nie było? - spytał Fred podejrzliwie. - I czemu zamknęliście właz od środka?
-Co? My... Nic nie zrobiliśmy. - powiedział Kudłaty i opowiedział o pojawieniu się Zakapturzonego.
-A co było dalej? Nie było was ponad trzy godziny.

*~Retrospekcja~*

   W tyle usłyszeliśmy rumor wyłamywanych drzwi. Ten Ktoś musiał się wydostać. Znaleźliśmy się w kolejnym pomieszczeniu o trzech drzwiach. Dwa były otwarte i prowadziły dalej, więc szybko uchyliłam jedne z nich. Weszliśmy do tych drugich, po czym szczelnie je zamknęliśmy i zatarasowaliśmy. I tak kolejno, raz zostawialiśmy uchylone dobre drzwi, raz te złe. Wszystko żeby zmylić Zakapturzonego.
   Wreszcie dotarliśmy do ogromnego pomieszczenia z ośmioma parami drzwi, w czym dwie były zamknięte na klucz. Zostało nam 6 pokoi, ale dwa z nich kończyły się ślepym zaułkiem, a dwa były całkiem puste. Gdy ja je sprawdzałam, Kudłaty zamknął drzwi od środka i, na wszelki wypadek, zatarasował je. Dało nam to dodatkowy czas, więc spokojnie mogliśmy sprawdzić oba pokoje, razem.
   W pierwszym nie znaleźliśmy nic szczególnego - można powiedzieć, że to była dokładniejsza wersja pierwszego pokoju - informacje o Walknerach. Różniła go tylko zwiększona liczba notatek oraz tablica "poświęcona" George'owi.
   W drugim natomiast było zupełnie inaczej. Ściany zastąpiono półkami na książki, a na środku stał mały stolik i taboret. Dało się tam zauważyć dwie rzeczy - długopis i dziennik. Otworzyłam na pierwszej (i ostatniej) zapisanej stronie.

Dziennik ▓▓▓▓ (rozmazany tusz)

02.07

Nie przypuszczałem nawet, że mój plan odniesie aż taki sukces. Tak jak myślałem, historia stwora którą znalazłem w Bibliotece na drugim piętrze okazała się bardzo pomocna - zabiłem George'a, i uszło mi to na sucho! Szkoda tylko, że ich rezydencja mieści się w Promiennych Jeziorach, tym spokojnym miasteczku, a nie w Kryształowym Zdroju, który słynie ze zjawisk paranormalnych. W każdym razie, jestem pewien, że nikt nie odkryje mordercy.
04.07
Mimo, że jestem pewien tego, że nigdy mnie nie złapią, niepokoję się przyjazdem tych dzieciaków. Wydają mi się nader ciekawskie. Mam jednak wrażenie, że już za późno, by mogły cokolwiek zdziałać. Zwłok już nie ma, więc skąd mogą się dowiedzieć, że...
   Nie zdążyłam przeczytać dalej, bo usłyszeliśmy walenie w drzwi w hallu. Kudłaty pospiesznie zamknął nasze drzwi i zatarasował ja pudłami stojącymi za drzwiami. Muszę przyznać, że spanikowałam. Przestępca był blisko, a drogi ucieczki brak. Nie pokazywała tego, ale byłam naprawdę wystraszona. Norville wyglądał, jakby oczekiwał na jakiś pomysł ode mnie, więc spokojnie oparł się o regał. Nagle usłyszeliśmy "Klik!". Odwróciliśmy się i zauważyliśmy, że jeden z regałów odkręcił się, ukazując tajne przejście. Pobiegliśmy przed siebie. Zauważyłam, że w miejscu, gdzie stał Kudłaty, znajdował się guzik. Wzięłam jeszcze dziennik, wbiegłam do tunelu, wzięłam kamień i rzuciłam w guzik. Pobiegliśmy przed siebie, zauważyliśmy schody.
   Znaleźliśmy się w bibliotece. W rezydencji Walknerów... Nie zastanawiając się wybiegliśmy na korytarz.

*~Teraźniejszość~*

   Gdy skończyłam opowiadać, Fredowi opadła szczęka. Dosłownie, Daphne musiała mu ją zamknąć.
-Więc masz dziennik przy sobie? - spytał gdy się otrząsnął.
-Tak. Możemy teraz przeczytać resztę.
-Tamto co wtedy powiedziałaś... Jak to zapamiętałaś?
-Mam fotograficzną pamięć. Kudłaty, możesz?
-Jasne. - podałam mu dziennik, a on zaczął czytać.

Zwłok już nie ma, więc skąd mogą wiedzieć, że dla pewności wcześniej podawałem George'owi truciznę o opóźnionym działaniu, a on, niczego nieświadomy, ufał mi bezgranicznie? Poza tym, sekcja nic nie wykazała, więc nawet jeśli obejrzeliby je, niczego by się nie dowiedzieli. Niepotrzebnie się martwię. Jutro przyjdę i sprawdzę, czy wszystko jest na swoim miejscu.

-Teraz przynajmniej wiemy dwie rzeczy - morderca jest mężczyzną, i był bliski George'owi. - skomentowałam.
-To prawda. Co teraz robimy? - spytała Daphne.
-Rozdzielmy się - ja i Kudłaty pójdziemy do biblioteki poszukać książki o której wspominał morderca, a ty, Scooby i Fred pójdziecie do Delilah - musimy wiedzieć, komu ufał George, a ona wie o tym najlepiej.
-Tak jest! - krzyknęła wcześniej wymieniona trójka, po czym wyszła.
   Ja natomiast wybrałam się z Kudłatym do biblioteki - musieliśmy przeszukać ją wzdłuż i wszerz, więc zapowiadała się długa noc...


*~Mini informacje~*

Cześć. Wiem, że długo nie było rozdziału, ale musiałam ogarniać nowego laptopa - a w niedzielę, kiedy miałam możliwość napisania go, nie miałam weny. W poniedziałek byłam u babci na nocowaniu z siostrą cioteczną, więc przepraszam bardzo, ale mam nadzieję, że ten wam się spodobał i wynagradza wam fakt, że tyle na niego czekaliście xD To tyle, pa c;