Get your dropdown menu: profilki

niedziela, 31 stycznia 2016

Afrodyta #2

            W szkole wszyscy zachowywali się dziwacznie. Jedna z par obściskiwała się na mojej szafce, a że nie należę do najsilniejszych, oderwanie ich od siebie chociaż na chwilę i odsunięcie na bok było prawdziwym wyzwaniem. Coś było nie tak. W powietrzu unosił się zapach róż, mięty i… czegoś jeszcze. Nie był intensywny, był na tyle delikatny, że nikomu nie przeszkadzał, ale też łatwo dało się go poczuć. Zostało mi 7 minut przed dzwonkiem, a moja klasa znajdowała się na drugim końcu szkoły. Do tego oni wszyscy, tak publicznie… I co najlepsze nikomu to nie przeszkadza. Zaczęłam przeciskać się przez tłum. Im bliżej mojego celu się znajdowałam, tym zapach stawał się mocniejszy. Zaczęło mi się od niego kręcić w głowie. Musiałam na chwilę przystanąć.
            Wtedy ją zobaczyłam. Obcięła swoje długie, białe włosy. Teraz wyglądała lepiej. Stała tuż obok mnie. Jej ciemne, fioletowe oczy… Co się ze mną działo? To w końcu wróg mój i moich przyjaciół. Ale wywoływała we mnie takie emocje… Jakbym miała się zakochać. Do diabła, jestem z Kudłatym! Co się właśnie stało?
-Hej, Velmo. – Alicja Maj. Kryminalistka. – Co słychać?
Nie odpowiadam jej.
-Rozumiem, że wciąż macie mi to za złe… To co zrobiłam. Ale ja naprawdę tego nie chciałam! Zmusili mnie. – Kłamała.
-Niby kto? – ledwo udało mi się wykrztusić te słowa.
-Nie mogę, tak tutaj… Jeśli… Spotkajmy się dzisiaj po szkole w kafejce obok. Proszę… - na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-Niech stracę. – powiedziawszy to, odeszłam, ale ona złapała mnie za rękę. Musiałam być cała czerwona na twarzy…
-Dziękuję, Velmo. Ja naprawdę, naprawdę… potrzebuję waszej pomocy.
-Nie chcę tego słuchać. – wyrwałam dłoń z jej uścisku. – Porozmawiamy później. Teraz zostaw mnie w spokoju.
-Jasne. – odeszła.
            Czy ja właśnie umówiłam się z Alicją Maj? Boże, oni mi tego nigdy nie wybaczą… Usłyszałam dźwięk dzwonka. Zostało mi kilka kroków do klasy, ale muszę chwilę pomyśleć. Dalej kręci mi się w głowie. To przez ten zapach. Co to było? Czy wszyscy zachowywali się w ten sposób przez… Ale przecież nikt z Brygady prócz mnie… Nie wydawało się, żeby miał jakiś wpływ. W sumie co ja tam wiem, w końcu dopiero co weszliśmy do szkoły. Spytam ich potem. Dobry pomysł. Poszłam do klasy. Nauczyciel akurat otworzył drzwi. Kolejne dziwactwo – dziewczyny zawsze patrzyły na niego, jakby to był ósmy cud świata. Teraz żadna nie zwraca na niego większej uwagi. Część dalej rozmawia ze swoimi nowymi ukochanymi, niektóre odpisują im na przesłodzone smsy. 

* * *
            Na dworze świeciło słońce, nie było widać żadnej chmurki. Postanowiliśmy zjeść lunch na dachu. Kiedyś rozstawiono tam kilka stolików, ale mało kto tam przychodził. Usiedliśmy przy jednym z nich. Gadali o czymś, nie słuchałam ani nie odzywałam się za dużo. Strasznie bolała mnie głowa.
-Jesteś dziś dziwnie milcząca. – szturchnął mnie Kudłaty.
-Źle się czuję.
-Czyżbyś symulowała, tak jak ci radziłam? – wyszczerzyła się Daphne.
-Chciałabym. – jęknęłam. – Zauważyliście, że wszyscy zachowują się… Inaczej?
-Może i tak. Nie jestem pewna, ale jak tu przyszliśmy, wydawało mi się, że widziałam… różową mgłę?  - powiedziała rudowłosa.
-A czujesz ten zapach? – spojrzałam jej głęboko w oczy.
-Róże? – przytaknęłam.
-O czym wy mówicie? – spytał nagle Scooby. – Ja tam nic nie czuję, a mam węch o wiele lepszy niż wy!
Więc my go czujemy, a nasz pies nie? - pomyślałam.

Afrodyta #1

Siedzenie w domu przez trzy tygodnie nie jest dobre, ponieważ masz dużo zaległości, które musisz nadrobić, ale ci się nie chce. Poszłabym nawet z gorączką do szkoły, ale że zamknięto dom to musiałam siedzieć...
Przepełniona energią i motywacją zeszłam zrobić sobie śniadanie, bo jak to ja - wstałam najszybciej. Postanowiłam zrobić kawę i herbatę, bo Velma tylko pije herbatę. Gdy wlałam wodę do kubka, Velma akurat zeszła.
- Hej Velma! Zrobiłam ci herbatę, twoją ulubioną-powiedziałam z uśmiechem. Od razu pozytywnie, może tak się utrzyma!
- Dzięki - podeszła do stołu. - Jak się czujesz?
- Pomimo tego, że czasami pobolewa mnie głowa to bardzo dobrze - wzięłam kubek z kawą i zaczęłam ją pić.
- Idziesz do szkoły?
- Tak, nie chcę już siedzieć i nic nie robić. Poza tym, dom będzie zamknięty, a uwierz mi, że to nie jest przyjemne - odparłam.
- Chętnie bym się z tobą zamieniła. Ostatnie tygodnie były serio wyczerpujące. Nie mam ochoty na nic innego niż sen, kiedy wracam z domu.
- Współczuję. Wiesz, zawsze możesz symulować, ale nie wiem czy to dobre wyjście.
- Z drugiej strony nie chcę mieć zaległości. W sensie, ty będziesz musiała wszystko nadrabiać - szatynka wyszczerzyła się.
- Dobijasz mnie!
- To moja praca! - puściła do mnie oczko.
- Wiesz, może Fred mi da zeszyt i nie będę musiała latać... - Uśmiechnęłam się lekko.
- Ale wiesz, że przez ten czas mieliśmy jakieś 9 klasówek? - Ona mnie lubi dobijać.
- ... SERIO. Ej no, to niesprawiedliwe! Dobra, może i tak, bo to trzy tygodnie, ale no - zrobiłam smutną minę.
- Masz rację - poklepałam ją po ramieniu. - A jak się układa?
- Żeby z samego rana takie osobiste pytania zadawać! Lepiej zrób mi kolejną herbatę - no i wiecie za co kocham Velmę Dinkley!
- Jakie osobiste? Chyba, że ja czegoś nie wiem Velmo - zaczęłam jej robić kolejną herbatę.
- Pytanie o życie uczuciowe jest zawsze osobiste, nawet jeśli z nikim nie jesteś.
- Chyba masz rację. Cóż, potem zapytam.
- I niczego nowego się nie dowiesz - Velma uśmiechnęła się.
- Uch. To szkoda. Co z Alicją? - nie, nie lubię jej. Po prostu jestem ciekawa co z nią.
- No nic, niedługo kończy się jej wyrok po tym wybryku z wiedźmą.
- Czyli, że będzie chodziła do nas do szkoły? - postawiłam kubek na stole.
- Możliwe, ale nie jestem pewna. I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to - zaczęła pić herbatę, którą jej zrobiłam. Chciałam mieć podejście takie jak ona.
- Niby mnie też to nie obchodzi, ale wiesz... Wolę się ubezpieczyć.
- Jak na razie będzie miała prokuratora na karku. Z kimś takim trudno knuć demoniczne plany.
 Musiałyśmy skończyć naszą rozmowę, bo czas nas gonił, a my nie spojrzałyśmy na zegarek. Obudzenie tych śpiochów też było dość trudne.
 Wchodząc do szkoły zauważyłam różową.. mgłę? Coś podobnego. Przy szafkach stały pary, których nigdy nie widziałam. Całowały się, szeptały do siebie. Dość dziwne. Postanowiłam się tym nie przejmować i spokojnie podejść do szafki. Moje myśli wypełniały tylko i wyłącznie kartkówki, które muszę nadrobić. Może to dziwne, ale chciałam jak najszybciej je napisać. Nagle poczułam zapach róż...
***
Ludki, jak tak sobie myślę, że prawie was opuściłyśmy
i nagle powracamy, to musimy powiedzieć dlaczego nie pisałyśmy tak długi czas.
Jak wiecie, mamy szkołę, a to trochę... zabiera wenę na pisanie.
Ale miałyśmy wakacje, czemu nie pisałyśmy?
Nie miałyśmy ochoty. Po prostu.
Mam nadzieję, że nam wybaczycie.

Powracamy z nową zagadką, tamtą usunęłyśmy,
bo nie miałam na niej weny.
Mam dla was
małe ogłoszenie:
Zaręczyn Freda i Daphne nie było.
To już koniec ode mnie, buziaki!

środa, 31 grudnia 2014

Wesołego Sylwestra!

Tak jak w temacie. Spędźcie ten sylwester radośnie w gronie przyjaciół i najbliższych dobrze się bawiąc. <3 br="">

środa, 10 grudnia 2014

Cienie #7

* Kudłaty *

   Wszystko działo się w ułamku sekundy. Gdy zwiedzałem jedną z krypt, Velma skierowała się od razu do tej z lustrem. Przyglądałem się jakiemuś trupowi, aż usłyszałem krzyk. Jej krzyk. Było tak jak poprzednio - nagle zrobiło się niewyobrażalnie zimno, a wszystko wydawało mi się trochę ciemniejsze - chociaż mi to szczególnie nie przeszkadzało, bo dzięki moim białych oczom widziałem wszystko wyraźnie. Wybiegłem z krypty tak szybko, że prawie wpadłem na ścianę. Czułem na karku czyjś oddech, mimo, że nikt nie mógł teraz za mną stać, a przed oczami miałem gromadę cieni. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem przed siebie, wolnym, ale pewnym krokiem. Demony jednak nie chciały mi ustąpić, więc wyciągnąłem krótki nóż i ciąłem nim powietrze, rozszarpując przy tym zjawy. Brnąłem przed siebie machając tak moją jedyną bronią na oślep, z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi zębami. Co jakiś czas musiałem, niestety, zatrzymać się, gdy jakaś zmora łapała mnie za nogawkę spodni czy rękaw bluzy.
   Mimo wszystko, po pewnym czasie dotarłem do głównej krypty. Po Velmie nie było ani śladu, a od lustra biło tajemniczym, mrocznym blaskiem. Wokół niego unosiła się mgła. Podszedłem ostrożnie i dotknąłem go. Zobaczyłem ją, skuloną na podłodze i krwawiącą. Wskoczyłem w nie bez namysłu i ukląkłem przy niej. Odciąłem nożem rękawy mojej bluzy i przewiązałem nimi ranę na plecach i brzuchu. Podniosłem ją i wyszedłem z lustra. Słyszałem, jak ciężko oddycha. Byłem na siebie wściekły, położyłem ją delikatnie, wziąłem do ręki pierwszą lepszą czaszkę i zbiłem nią lustro. Kawałki szkła spadły na ziemię, która w ułamku sekundy zaczęła się trząść. Zabrałem Velmę i zacząłem biec przed siebie. Za mną słyszałem wrzaski tamtych cieni, dusz czy cokolwiek to było i upadających kamieni. Gdy dotarłem do wyjścia, było prawie zasypane, ale na naszą korzyść - bez Velmy nie wydostałbym się, a cegły i głazy utworzyły nam swego rodzaju schody. Wybiegłem z nią na rękach, a za sekundę wyjście zasypało.
   Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z lekkim strachem, a potem ze zrozumieniem.
-To nie byłeś ty. - przytuliła mnie mocno.
-Jak się czujesz? - spytałem.
-Te rany musiały być fałszywe. Jak to lustro. I on. - pokręciła głową.
-Kim był on?
-Udawał ciebie. - rozwiązała pseudo-bandaż i pokazała gołą skórę, bez żadnej rany. Na moją (najwyraźniej) zdziwiną czy też zażenowaną minę dodała - Spójrz an to z innej strony, masz teraz nowy bezrękawnik, a my nie musimy iść do szpitala i się tłumaczyć.
-Tak, zawsze chciałem mieć bezrękawnik. - odparłem.
-A co byś zrobił, gdyby to było prawdziwe?
-Wziął cię do szpitala i powiedział, że gdy wszedłem do sklepu jakiś gnojek cię napadł.
-Serio, świetne kłamstwo. Jestem pod wrażeniem. - spojrzała na kościół. - JESTEM NIEPRZYTOMNA PARĘ MINUT, A TY ROZWALASZ CAŁE TO MIEJSCE?!
-Wkurzyłem się i zbiłem lustro. - uśmiechnąłem się. - Tak poza tym, to zachowujemy się tak, jakby to miejsce nigdy nie istniało, jasne? Te wspomnienia trafiają do mentalnego skarbca, z którego nigdy nie wypełzną.
-Okey. - przytaknęła.
-A teraz wracamy do domu. Chcę spać.

* * *
ROZDZIAŁ BEZNADZIEJNY, ALE JEST! NIE MIEJCIE  PRETENSJI, JESTEM CHORA :C


niedziela, 7 grudnia 2014

Tak, to ja.

   Cześć! Chciałam Was jak zwykle przeprosić, bo oczywiście od dawna nie ma rozdziału :< Miałam ostatnio sporo nauki, ale wyszło mi to na dobre, bo wydaje mi się, że raczej będę miała dobrą średnią na półrocze, co poprawię jeszcze na koniec >x<
   Poza tym, wczoraj miałam urodziny i pojechałam do kina na Kosogłosa, tak smutno mi było, film długi, ale warty obejrzenia, był niesamowity, czasem przechodził mnie zimny dreszcz, a po wyjściu z kina ze 30 minut trzęsły mi się nogi XwX Słyszałam jak jakaś dziewczyna płakała jak Peeta zaczął dusić Katniss, a jak okropnie wyglądał, jak czytałam książkę, to ilekroć był wywiad z Peetą miałam łzy w oczach, a zobaczyć to na ekranie... XwX
   Jeśli chodzi o ten oceny, to przewiduję je takie:
Polski - 5
Matematyka - 5
Fizyka - 5
Chemia - 4/5 <nie wiem właśnie, co, bo z testu miałam 4, a był 1, ale z kartkówki mam 6, za aktywność parę 5 i z referatu raczej 5 dostanę>
Biologia - 4 <nienawidzę biologii, bardzo mi się przyda w życiu wiedza o tym, czym jest zwarcica i co robi>
Geografia - 4/5 <z testu mam niby 5, ale z kartkówki mam 5, z pracy na lekcji 2, bo 2 zadania źle zrobiłam, a potem jak słyszały tylko 2 czy 3 osoby powiedziała że robimy też czwarte i piąte, i teraz była kartkówka i chyba będzie 5>
Angielski - 5/6 - <kartkówki itd. 5, testy 6>
Rosyjski - 4 <wina Kingi, że mi nie powiedziała o teście i mnie na powtórzeniu nie było :c i tak najlepsza ocena w klasie, hehe xD>
Historia - 4/5 <jeśli poprawię klasówkę z 4 na 5 mam 5, ale ja tego nie zrobię bo ten facet tak dziwnie to robi, że nawali pytań w pytaniach, a jak czegoś nie napiszesz, w sensie masz wszystko dobrze w zadaniu ale pominiesz szczegół, to ci odejmuje pkt -_->
Informatyka - 5 <praca na lekcji always 5, kartkówka 4, test raczej na 5 >.> >
W-F - 5 <taka jestem świetna>
Plastyka - 
6 <3/4 konkursy brałam udział, pomagałam 2 razy pani, z zadań 5>
Religia - 5
   Poza tym to jestem chora :)

Zostanę jutro w domu i prawdopodobnie napiszę rozdział <w końcu ;-;>
   Jestem strasznie wkręcona w grę "Five Nights at Freddie's", strasznie lubię oglądać Let's Play'e z tej gry i wszystkimi teoriami i spekulacjami na jej temat. Mój ulubieniec to Foxy ^^
   Na koniec tylko dodam, że bardzo wam dziękuję za 2500 Wejść! Obiecuję że napiszę ten rozdział w tym roku! (Tak sobie wyobrażam was kiedy to czytacie xD).

 A kolejne zdanie mogę napisać dopiero tutaj, 

jak cudnie :) To w sumie tyle, pa c;


niedziela, 2 listopada 2014

Cienie #6

     Siedziałam wraz z Isabelle i Fredem oglądając na łóżku telewizor. Nagle do mojej głowy przyszedł.. Świetny pomysł. Spojrzałam chwilę na Freda a następnie powiedziałam;
-Nie uważasz, że powinniśmy pojechać na zakupy? Kupilibyśmy łóżko dla Isabelle, książki i ubrania dla niej.
-Jasne.Pójdę tylko po kluczyki..-powiedział i wyszedł. Ubrałyśmy z Izzy płaszcze i wyszłyśmy na dwór. Wsiedliśmy do samochodu. Gdy znaleźliśmy się pod centrum handlowym odpięłam pas Izzy i swój. Latałyśmy po sklepach w poszukiwaniu jakichś ciuchów i powiem.. Znalazłyśmy ich dużo. Potem kupiłyśmy wiele książek. Łóżko było najtrudniejszą rzeczą do znalezienia, ale dla chcącego nic trudnego. Przy okazji kupiliśmy też półkę na książki. Z całym ładunkiem wsiedliśmy do samochodu i po paru minutach z powrotem znaleźliśmy się w domu. Fred wniósł łóżko na górę a ja inne drobiazgi. Ustawiliśmy półkę na książki a potem rozpakowałam ubrania Izzy i wsadziłam je do swojej szafy.
     Weszłam do swojej pracowni i malowałam. Gdy skończyłam powiesiłam go. Patrzyłam na niego chwilę.
-Daphne nauczysz mnie malować?-zapytała. Odskoczyłam jak oparzona i.westchnęłam.
-Jasne. Chodź.-Namalowała Melody. Wyszło to jej bardzo ładnie jak na 6 letnią dziewczynkę.
-Chcę go na ścianie!-wykrzyknęła. Wzięłam obraz i powiesiłam nad jej łóżkiem.
-Podoba ci się twoje dzieło?-zapytałam. Ona tylko spojrzała na mnie i przytaknęła.
-Bardzo. Mam nadzieję, że kiedyś będę malowała tak ładne obrazki jak twoje!-Izzy odeszła a ja położyłam się na łóżku i wyjęłam z kieszeni telefon.

1 nowa wiadomość
Od:Rosha
Nie chcę Ci zawracać głowy, ale..
Musimy się jutro spotkać. 
To ważne.
Rosha ♥
   Ciekawe co jest tak ważne. Ma jakieś kłopoty? Czy to może chodzi o coś.. Zupełnie innego. Nie wiedziałam w tej chwili co myśleć. Wyciszyłam telefon. Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z ciepłą wodą.  Nie chcąc myśleć o tym co Rosha ma mi ważnego do przekazania próbowałam myśleć o czymś innym. Wzięłam ręcznik, zawinęłam się w niego i włożyłam stopy w kapcie. Podreptałam do pokoju i ubrałam się w piżamę. Było piekielnie zimno, więc rozpaliłam w kominku. Izzy z Fredem wybyli gdzieś więc byłam sama. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zerknęłam przez okno kto to może być i.. Szczerze zdziwiłam się. Była to Alicja. Natychmiastowo zeszłam i otworzyłam drzwi. Jak na złość nie było nikogo. Spojrzałam na bruk i zobaczyłam kopertę. Podniosłam ją i szybko zamknęłam drzwi. Napisane było "Od Alicji." Otworzyłam kopertę a potem przeczytałam treść listu.
Fred. 
Nie spodziewałeś się, że napiszę do ciebie list?
Ja także się nie spodziewałam.
Myśli moje krążyły gdzie indziej
a ręce pisały.
Więc pytanie mam do ciebie.
Czy może jednak kochać mnie będziesz?
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ostatnia linijka cała była skreślona. Wzięłam list i schowałam go do szafki nocnej w moim pokoju. Włączyłam telewizor. Niedługo po tym przyszli Isabelle i Fred. Uśpiłam dziewczynkę i położyłam ją w jej łóżku. Przytuliłam się do blondyna. Nieśmiało zapytałam
-Czy ty.. Kontaktujesz się z Alicją?
-Ani nie ani tak. Czasami tylko na korytarzu powiemy sobie zwykłe Cześć. A czemu pytasz?-po chwili dodał-Chyba nie jesteś zazdrosna?
-Euch.. Może trochę.
-Przecież wiesz, że nikogo prócz ciebie nie kocham. A jeżeli wcześniej tego nie wiedziałaś to teraz ci to uświadamiam.-spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko. 
-Lubię bardzo takie wiadomości z twojej strony.
-Pomimo tego, że za każdym razem ci to uświadamiam?
-Tak.-Pocałowałam go i usiadłam się na łóżku.Porozmawiałam trochę z Fredem i poszłam do swojego łóżka spać.
***
Witam was.
Polsat sobie nie odpuści. Chyba o tym wiecie :)
A teraz następujące pytania które pewnie po przeczytaniu tego sobie zadajecie.
Co tak ważnego ma do przekazania Rosha?
Co skreśliła Alicja?
Myślę, że na jedno z pytań.. Odpowiem wkrótce. 
xxIza

wtorek, 28 października 2014

Cienie #5

   Obudził mnie mój kot, Alec. Oczywiście, mruczał okropnie głośno, a jego czarne, aksamitne futerko lśniło. Jego jasno-niebieskie oczy błyszczały, gdy na mnie patrzył. Miał wyjątkowo dobry humor, w przeciwieństwie do mnie. Czułam się wyjątkowo paskudnie, miałam migrenę, a po wczorajszych wydarzeniach... No cóż, chyba każdy z nas współczuł Isabelle.
   Wstałam z łóżka i pogłaskałam Aleca. Mruczał jeszcze głośniej. Żeby za mną nie poszedł, musiałam odwrócić jego uwagę jedzeniem, tak więc nakarmiłam go i ukradkiem wymknęłam się z pokoju. Wzięłam długi, ciepły prysznic, ubrałam się w zestaw nr 6. Gdy wyszłam z łazienki, pod drzwiami zastałam Isabelle.
-Cześć... Izzy. Kogo szukasz? - spytałam.
-Hej, Velmo. Chciała po prostu wejść. Pewnie zaraz zjemy śniadanko. - dziewczynka uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-A co chciałabyś zjeść?
-Omlet... - miała rozmarzony wzrok.
   Wróciłam do pokoju. Mimo, że dobrze było wiedzieć, że Kudłaty w końcu może spać, i tak zaraz by się obudził... Szturchnęłam go parę razy, aż w końcu otworzył oczy, wciąż białe. Mrużył je chwilę, aż w końcu uśmiechnął się obojętnie.
-Czego chcesz, zła kobieto? Czemu budzisz mnie o tej porze? - spytał.
-Śniadanie samo się nie zrobi. - rzuciłam.
-A więc jestem dla ciebie tylko marnym kucharzem?! - udawał oburzenie.
-Nie. - chwilę milczałam. - Jesteś bardzo dobrym kucharzem.
   Na te słowa uśmiechnął się ciepło i wstał szybko z łóżka, przeprał się w minutę, umył żeby i zszedł do kuchni.
-Na co masz ochotę? - spytał.
-Isabelle wspominała o omlecie...
-Isabelle... Ach, tak, mała Izzy. No, to biorę się do ciężkiej pracy.
-Ciężkiej? Zajmie ci to najwyżej pół godziny.
-Cicho! - syknął.
Tak jak powiedziałam, tak też się stało. Nie minęło wiele czasu, a wszyscy mogliśmy się delektować omletem. Miło było zjeść razem śniadanie. W ósemkę.
   Mimo wszystko, nie wspominałam ani słowem z Kudłatym o tym, dlaczego nas nie było, i co się wydarzyło. Tym prościej było to ukryć, że oni nic nie podejrzewali, a on zawsze zakładał soczewki. Gdy skończyliśmy jeść, zostałam tylko ja i Kudłaty.
-Wiesz, że musimy tam wrócić, prawda? - spytałam, zmywając naczynia.
-Mimo wszystko, na razie mam ochotę odpocząć. Dobrze wiesz, że tym razem to nie jest zwykły facet w masce. - rzucił.
-Ale... I tak chcę tam wrócić.
-No... dobrze. To kiedy ruszamy?
-Zaraz. - uśmiechnęłam się promiennie. - Skończę tylko zmywać.
   Po pewnym czasie byliśmy na miejscu. Kudłaty patrzył swoimi jasnymi oczami na kościół. Twarz miał ponurą, wyglądał na starszego niż w rzeczywistości.
-Nie ma na co czekać. - powiedział po chwili z cieniem uśmiechu na twarzy.
   Głównym celem naszej ekspedycji do katakumb było zbadanie tajemniczej krypty. Mimo, że na razie żadne demony nas niepokoiły, atmosfera tego miejsca była jeszcze dziwniejsza niż wcześniej. Była to zmiana dobrze odczuwalna, mimo to, dotąd nie mogę opisać jej słowami. Chyba, że poprzednie zdanie można uznać za opis. Nie było widać żadnych oznak życia, cienie nie zwracały na nas uwagi. Właściwie, to nie robiły tego, bo ich nie było. I to mnie niepokoiło.
   Drogę do tamtej krypty znałam na pamięć. Nie wiemy, co nas podkusiło, ale postanowiliśmy się rozdzielić. Kudłaty miał przejrzeć wcześniejsze krypty, natomiast ja skierowałam się prosto do tej ze zwierciadłem. Gdy tylko postawiłam stopę w jej "progu", coś się zmieniło. Ale tym razem, wszystko rozbłysło, podczas gdy ostatnim razem zapanowały ciemności egipskie. Zwierciadło, które ostatnio widzieliśmy, tym razem widziałam bardzo dokładnie. Nie było aż tak wielkie, jak nam się wydawało, ale tym razem stało. Jego rama emanowała błękitnym światłem, które oślepiło nas poprzednio, zaś samo lustro przyciągało mnie do siebie, mówiąc jakby zbliż się, nie ociągaj się, dotknij!    Przez chwilę czułam, jakbym straciła kontrolę nad własnym ciałem, a do powierzchni lustra przyciągała mnie niewidzialna siła. Gdy go dotknęłam, odbicie rozmazało się. Światło znów zgasło, a jeden z cieni wepchnął mnie prosto w nie. Przeszłam przez zwierciadło i znalazłam się w małym pokoju, a ostatnim dźwiękiem, jaki zdołał wydobyć się z mojego gardła, był cichy okrzyk.
   To, co działo się w krypcie, widziałam wszystko przez zwierciadło, które teraz okazało się być lustrem weneckim. Próbowałam się wydostać, ale jego powierzchnia tylko lekko się rozmywała na ułamek sekundy, żeby zaraz powrócić do normalności. Po chwili walenia w tę niewidoczną barierę, wszystko zaczęło wirować, a ja runęłam na ziemię. Nagle znalazłam się w małym pomieszczeniu. Wiedziałam, co to będzie. Projekcje moich najgorszych wizji. Pierwszą znałam doskonale, męczyła mnie często w snach. Utknęłam we wraku samolotu, który spadł do oceanu. Luki <mam nadzieję, że tak nazywają się te okienka...> zaraz pękną, a ja utonę. Zaczęła szybko oddychać. Co, jeśli te wszystkie wizje są prawdą, i naprawdę zginę?, pomyślałam. Widziałam, jak szkło okien pęka, a za dosłownie sekundę wylał się na mnie hektolitry wody. Już za chwilę stałam na klifie i patrzyłam w dół. Nagle poczułam ręce, które popchnęły mnie w przepaść, a gdy spadałam na rychłą śmierć, sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Gdy byłam metr nad ziemią, zatrzymałam się i znalazłam się znów w małym, ciemnym pokoju.
-Velma! - usłyszałam. Jego twarz była chorobliwie blada, a ja mój nierówny oddech zamienił się w spazmy. On przytulił mnie mocno i uśmiechnął się czule. - Już dobrze. - powiedział. Ale gdy spojrzałam mu w oczy, ujrzałam w nich coś dziwnego, nieznajomego, jednak nie przejęłam się w tym i wtuliłam w jego pierś. Gdy uspokajałam się w jego ramionach, zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w jego bicie serca. Nagle poczułam ostry ból w okolicach klatki piersiowej, a on odsunął się ode mnie. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że już nie uśmiecha się krzepiąco - jego twarz wykrzywił grymas, przypominający uśmiech z lustra. Wolno skierowałam głowę do tyłu. W moich plecach widniała ciężka rana, która sprawiała, że po całym moich plecach spływała krew. Odwróciłam się. W lewej ręce trzymał zakrwawiony nóż. Gdy spojrzałam mu w oczy, zrobiło mi się słabo, tak, że prawie upadłam. Mimo swego postępku, on mnie złapał, tylko po to, żeby dźgnąć mnie w brzuch i puścić. Skuliłam się i położyłam. Ostatnie, co zobaczyłam, zanim zemdlałam, to czarna sylwetka "Kudłatego", i gardłowy głos, dobiegający z oddali.
-Witaj i żegnaj w świecie Lustra, Velmo Dinkley.

* * *

   Wiem, że znowu wieki nie było rozdziału, ale zdradzę wam rąbek tajemnicy - następny rozdział napiszę z perspektywy Kudłatego, i pewnie nie będzie szczególnie długi, ale myślę, że wam się spodoba ;3 I mam też nadzieję, że ten Wam się spodobał xD Serio, pisałam go już tyle czasu, że nie wiem już, jakie głupoty tu popisałam xD Pa c: