W szkole wszyscy zachowywali się
dziwacznie. Jedna z par obściskiwała się na mojej szafce, a że nie należę do
najsilniejszych, oderwanie ich od siebie chociaż na chwilę i odsunięcie na bok było
prawdziwym wyzwaniem. Coś było nie tak. W powietrzu unosił się zapach róż,
mięty i… czegoś jeszcze. Nie był intensywny, był na tyle delikatny, że nikomu
nie przeszkadzał, ale też łatwo dało się go poczuć. Zostało mi 7 minut przed
dzwonkiem, a moja klasa znajdowała się na drugim końcu szkoły. Do tego oni
wszyscy, tak publicznie… I co najlepsze nikomu to nie przeszkadza. Zaczęłam
przeciskać się przez tłum. Im bliżej mojego celu się znajdowałam, tym zapach
stawał się mocniejszy. Zaczęło mi się od niego kręcić w głowie. Musiałam na
chwilę przystanąć.
Wtedy ją zobaczyłam. Obcięła swoje długie, białe włosy. Teraz wyglądała lepiej. Stała tuż obok mnie. Jej ciemne, fioletowe oczy… Co się ze mną działo? To w końcu wróg mój i moich przyjaciół. Ale wywoływała we mnie takie emocje… Jakbym miała się zakochać. Do diabła, jestem z Kudłatym! Co się właśnie stało?
-Hej, Velmo. – Alicja Maj. Kryminalistka. – Co słychać?
Nie odpowiadam jej.
-Rozumiem, że wciąż macie mi to za złe… To co zrobiłam. Ale ja naprawdę tego nie chciałam! Zmusili mnie. – Kłamała.
-Niby kto? – ledwo udało mi się wykrztusić te słowa.
-Nie mogę, tak tutaj… Jeśli… Spotkajmy się dzisiaj po szkole w kafejce obok. Proszę… - na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-Niech stracę. – powiedziawszy to, odeszłam, ale ona złapała mnie za rękę. Musiałam być cała czerwona na twarzy…
-Dziękuję, Velmo. Ja naprawdę, naprawdę… potrzebuję waszej pomocy.
-Nie chcę tego słuchać. – wyrwałam dłoń z jej uścisku. – Porozmawiamy później. Teraz zostaw mnie w spokoju.
-Jasne. – odeszła.
Czy ja właśnie umówiłam się z Alicją Maj? Boże, oni mi tego nigdy nie wybaczą… Usłyszałam dźwięk dzwonka. Zostało mi kilka kroków do klasy, ale muszę chwilę pomyśleć. Dalej kręci mi się w głowie. To przez ten zapach. Co to było? Czy wszyscy zachowywali się w ten sposób przez… Ale przecież nikt z Brygady prócz mnie… Nie wydawało się, żeby miał jakiś wpływ. W sumie co ja tam wiem, w końcu dopiero co weszliśmy do szkoły. Spytam ich potem. Dobry pomysł. Poszłam do klasy. Nauczyciel akurat otworzył drzwi. Kolejne dziwactwo – dziewczyny zawsze patrzyły na niego, jakby to był ósmy cud świata. Teraz żadna nie zwraca na niego większej uwagi. Część dalej rozmawia ze swoimi nowymi ukochanymi, niektóre odpisują im na przesłodzone smsy.
Wtedy ją zobaczyłam. Obcięła swoje długie, białe włosy. Teraz wyglądała lepiej. Stała tuż obok mnie. Jej ciemne, fioletowe oczy… Co się ze mną działo? To w końcu wróg mój i moich przyjaciół. Ale wywoływała we mnie takie emocje… Jakbym miała się zakochać. Do diabła, jestem z Kudłatym! Co się właśnie stało?
-Hej, Velmo. – Alicja Maj. Kryminalistka. – Co słychać?
Nie odpowiadam jej.
-Rozumiem, że wciąż macie mi to za złe… To co zrobiłam. Ale ja naprawdę tego nie chciałam! Zmusili mnie. – Kłamała.
-Niby kto? – ledwo udało mi się wykrztusić te słowa.
-Nie mogę, tak tutaj… Jeśli… Spotkajmy się dzisiaj po szkole w kafejce obok. Proszę… - na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-Niech stracę. – powiedziawszy to, odeszłam, ale ona złapała mnie za rękę. Musiałam być cała czerwona na twarzy…
-Dziękuję, Velmo. Ja naprawdę, naprawdę… potrzebuję waszej pomocy.
-Nie chcę tego słuchać. – wyrwałam dłoń z jej uścisku. – Porozmawiamy później. Teraz zostaw mnie w spokoju.
-Jasne. – odeszła.
Czy ja właśnie umówiłam się z Alicją Maj? Boże, oni mi tego nigdy nie wybaczą… Usłyszałam dźwięk dzwonka. Zostało mi kilka kroków do klasy, ale muszę chwilę pomyśleć. Dalej kręci mi się w głowie. To przez ten zapach. Co to było? Czy wszyscy zachowywali się w ten sposób przez… Ale przecież nikt z Brygady prócz mnie… Nie wydawało się, żeby miał jakiś wpływ. W sumie co ja tam wiem, w końcu dopiero co weszliśmy do szkoły. Spytam ich potem. Dobry pomysł. Poszłam do klasy. Nauczyciel akurat otworzył drzwi. Kolejne dziwactwo – dziewczyny zawsze patrzyły na niego, jakby to był ósmy cud świata. Teraz żadna nie zwraca na niego większej uwagi. Część dalej rozmawia ze swoimi nowymi ukochanymi, niektóre odpisują im na przesłodzone smsy.
* * *
Na dworze świeciło słońce, nie było
widać żadnej chmurki. Postanowiliśmy zjeść lunch na dachu. Kiedyś rozstawiono
tam kilka stolików, ale mało kto tam przychodził. Usiedliśmy przy jednym z
nich. Gadali o czymś, nie słuchałam ani nie odzywałam się za dużo. Strasznie
bolała mnie głowa.
-Jesteś dziś dziwnie milcząca. – szturchnął mnie Kudłaty.
-Źle się czuję.
-Czyżbyś symulowała, tak jak ci radziłam? – wyszczerzyła się Daphne.
-Chciałabym. – jęknęłam. – Zauważyliście, że wszyscy zachowują się… Inaczej?
-Może i tak. Nie jestem pewna, ale jak tu przyszliśmy, wydawało mi się, że widziałam… różową mgłę? - powiedziała rudowłosa.
-A czujesz ten zapach? – spojrzałam jej głęboko w oczy.
-Róże? – przytaknęłam.
-O czym wy mówicie? – spytał nagle Scooby. – Ja tam nic nie czuję, a mam węch o wiele lepszy niż wy!
-Jesteś dziś dziwnie milcząca. – szturchnął mnie Kudłaty.
-Źle się czuję.
-Czyżbyś symulowała, tak jak ci radziłam? – wyszczerzyła się Daphne.
-Chciałabym. – jęknęłam. – Zauważyliście, że wszyscy zachowują się… Inaczej?
-Może i tak. Nie jestem pewna, ale jak tu przyszliśmy, wydawało mi się, że widziałam… różową mgłę? - powiedziała rudowłosa.
-A czujesz ten zapach? – spojrzałam jej głęboko w oczy.
-Róże? – przytaknęłam.
-O czym wy mówicie? – spytał nagle Scooby. – Ja tam nic nie czuję, a mam węch o wiele lepszy niż wy!
Więc my go czujemy, a nasz pies nie? - pomyślałam.