Get your dropdown menu: profilki

niedziela, 31 stycznia 2016

Afrodyta #2

            W szkole wszyscy zachowywali się dziwacznie. Jedna z par obściskiwała się na mojej szafce, a że nie należę do najsilniejszych, oderwanie ich od siebie chociaż na chwilę i odsunięcie na bok było prawdziwym wyzwaniem. Coś było nie tak. W powietrzu unosił się zapach róż, mięty i… czegoś jeszcze. Nie był intensywny, był na tyle delikatny, że nikomu nie przeszkadzał, ale też łatwo dało się go poczuć. Zostało mi 7 minut przed dzwonkiem, a moja klasa znajdowała się na drugim końcu szkoły. Do tego oni wszyscy, tak publicznie… I co najlepsze nikomu to nie przeszkadza. Zaczęłam przeciskać się przez tłum. Im bliżej mojego celu się znajdowałam, tym zapach stawał się mocniejszy. Zaczęło mi się od niego kręcić w głowie. Musiałam na chwilę przystanąć.
            Wtedy ją zobaczyłam. Obcięła swoje długie, białe włosy. Teraz wyglądała lepiej. Stała tuż obok mnie. Jej ciemne, fioletowe oczy… Co się ze mną działo? To w końcu wróg mój i moich przyjaciół. Ale wywoływała we mnie takie emocje… Jakbym miała się zakochać. Do diabła, jestem z Kudłatym! Co się właśnie stało?
-Hej, Velmo. – Alicja Maj. Kryminalistka. – Co słychać?
Nie odpowiadam jej.
-Rozumiem, że wciąż macie mi to za złe… To co zrobiłam. Ale ja naprawdę tego nie chciałam! Zmusili mnie. – Kłamała.
-Niby kto? – ledwo udało mi się wykrztusić te słowa.
-Nie mogę, tak tutaj… Jeśli… Spotkajmy się dzisiaj po szkole w kafejce obok. Proszę… - na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-Niech stracę. – powiedziawszy to, odeszłam, ale ona złapała mnie za rękę. Musiałam być cała czerwona na twarzy…
-Dziękuję, Velmo. Ja naprawdę, naprawdę… potrzebuję waszej pomocy.
-Nie chcę tego słuchać. – wyrwałam dłoń z jej uścisku. – Porozmawiamy później. Teraz zostaw mnie w spokoju.
-Jasne. – odeszła.
            Czy ja właśnie umówiłam się z Alicją Maj? Boże, oni mi tego nigdy nie wybaczą… Usłyszałam dźwięk dzwonka. Zostało mi kilka kroków do klasy, ale muszę chwilę pomyśleć. Dalej kręci mi się w głowie. To przez ten zapach. Co to było? Czy wszyscy zachowywali się w ten sposób przez… Ale przecież nikt z Brygady prócz mnie… Nie wydawało się, żeby miał jakiś wpływ. W sumie co ja tam wiem, w końcu dopiero co weszliśmy do szkoły. Spytam ich potem. Dobry pomysł. Poszłam do klasy. Nauczyciel akurat otworzył drzwi. Kolejne dziwactwo – dziewczyny zawsze patrzyły na niego, jakby to był ósmy cud świata. Teraz żadna nie zwraca na niego większej uwagi. Część dalej rozmawia ze swoimi nowymi ukochanymi, niektóre odpisują im na przesłodzone smsy. 

* * *
            Na dworze świeciło słońce, nie było widać żadnej chmurki. Postanowiliśmy zjeść lunch na dachu. Kiedyś rozstawiono tam kilka stolików, ale mało kto tam przychodził. Usiedliśmy przy jednym z nich. Gadali o czymś, nie słuchałam ani nie odzywałam się za dużo. Strasznie bolała mnie głowa.
-Jesteś dziś dziwnie milcząca. – szturchnął mnie Kudłaty.
-Źle się czuję.
-Czyżbyś symulowała, tak jak ci radziłam? – wyszczerzyła się Daphne.
-Chciałabym. – jęknęłam. – Zauważyliście, że wszyscy zachowują się… Inaczej?
-Może i tak. Nie jestem pewna, ale jak tu przyszliśmy, wydawało mi się, że widziałam… różową mgłę?  - powiedziała rudowłosa.
-A czujesz ten zapach? – spojrzałam jej głęboko w oczy.
-Róże? – przytaknęłam.
-O czym wy mówicie? – spytał nagle Scooby. – Ja tam nic nie czuję, a mam węch o wiele lepszy niż wy!
Więc my go czujemy, a nasz pies nie? - pomyślałam.

Afrodyta #1

Siedzenie w domu przez trzy tygodnie nie jest dobre, ponieważ masz dużo zaległości, które musisz nadrobić, ale ci się nie chce. Poszłabym nawet z gorączką do szkoły, ale że zamknięto dom to musiałam siedzieć...
Przepełniona energią i motywacją zeszłam zrobić sobie śniadanie, bo jak to ja - wstałam najszybciej. Postanowiłam zrobić kawę i herbatę, bo Velma tylko pije herbatę. Gdy wlałam wodę do kubka, Velma akurat zeszła.
- Hej Velma! Zrobiłam ci herbatę, twoją ulubioną-powiedziałam z uśmiechem. Od razu pozytywnie, może tak się utrzyma!
- Dzięki - podeszła do stołu. - Jak się czujesz?
- Pomimo tego, że czasami pobolewa mnie głowa to bardzo dobrze - wzięłam kubek z kawą i zaczęłam ją pić.
- Idziesz do szkoły?
- Tak, nie chcę już siedzieć i nic nie robić. Poza tym, dom będzie zamknięty, a uwierz mi, że to nie jest przyjemne - odparłam.
- Chętnie bym się z tobą zamieniła. Ostatnie tygodnie były serio wyczerpujące. Nie mam ochoty na nic innego niż sen, kiedy wracam z domu.
- Współczuję. Wiesz, zawsze możesz symulować, ale nie wiem czy to dobre wyjście.
- Z drugiej strony nie chcę mieć zaległości. W sensie, ty będziesz musiała wszystko nadrabiać - szatynka wyszczerzyła się.
- Dobijasz mnie!
- To moja praca! - puściła do mnie oczko.
- Wiesz, może Fred mi da zeszyt i nie będę musiała latać... - Uśmiechnęłam się lekko.
- Ale wiesz, że przez ten czas mieliśmy jakieś 9 klasówek? - Ona mnie lubi dobijać.
- ... SERIO. Ej no, to niesprawiedliwe! Dobra, może i tak, bo to trzy tygodnie, ale no - zrobiłam smutną minę.
- Masz rację - poklepałam ją po ramieniu. - A jak się układa?
- Żeby z samego rana takie osobiste pytania zadawać! Lepiej zrób mi kolejną herbatę - no i wiecie za co kocham Velmę Dinkley!
- Jakie osobiste? Chyba, że ja czegoś nie wiem Velmo - zaczęłam jej robić kolejną herbatę.
- Pytanie o życie uczuciowe jest zawsze osobiste, nawet jeśli z nikim nie jesteś.
- Chyba masz rację. Cóż, potem zapytam.
- I niczego nowego się nie dowiesz - Velma uśmiechnęła się.
- Uch. To szkoda. Co z Alicją? - nie, nie lubię jej. Po prostu jestem ciekawa co z nią.
- No nic, niedługo kończy się jej wyrok po tym wybryku z wiedźmą.
- Czyli, że będzie chodziła do nas do szkoły? - postawiłam kubek na stole.
- Możliwe, ale nie jestem pewna. I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to - zaczęła pić herbatę, którą jej zrobiłam. Chciałam mieć podejście takie jak ona.
- Niby mnie też to nie obchodzi, ale wiesz... Wolę się ubezpieczyć.
- Jak na razie będzie miała prokuratora na karku. Z kimś takim trudno knuć demoniczne plany.
 Musiałyśmy skończyć naszą rozmowę, bo czas nas gonił, a my nie spojrzałyśmy na zegarek. Obudzenie tych śpiochów też było dość trudne.
 Wchodząc do szkoły zauważyłam różową.. mgłę? Coś podobnego. Przy szafkach stały pary, których nigdy nie widziałam. Całowały się, szeptały do siebie. Dość dziwne. Postanowiłam się tym nie przejmować i spokojnie podejść do szafki. Moje myśli wypełniały tylko i wyłącznie kartkówki, które muszę nadrobić. Może to dziwne, ale chciałam jak najszybciej je napisać. Nagle poczułam zapach róż...
***
Ludki, jak tak sobie myślę, że prawie was opuściłyśmy
i nagle powracamy, to musimy powiedzieć dlaczego nie pisałyśmy tak długi czas.
Jak wiecie, mamy szkołę, a to trochę... zabiera wenę na pisanie.
Ale miałyśmy wakacje, czemu nie pisałyśmy?
Nie miałyśmy ochoty. Po prostu.
Mam nadzieję, że nam wybaczycie.

Powracamy z nową zagadką, tamtą usunęłyśmy,
bo nie miałam na niej weny.
Mam dla was
małe ogłoszenie:
Zaręczyn Freda i Daphne nie było.
To już koniec ode mnie, buziaki!