Przepełniona energią i motywacją zeszłam zrobić sobie śniadanie, bo jak to ja - wstałam najszybciej. Postanowiłam zrobić kawę i herbatę, bo Velma tylko pije herbatę. Gdy wlałam wodę do kubka, Velma akurat zeszła.
- Hej Velma! Zrobiłam ci herbatę, twoją ulubioną-powiedziałam z uśmiechem. Od razu pozytywnie, może tak się utrzyma!
- Dzięki - podeszła do stołu. - Jak się czujesz?
- Pomimo tego, że czasami pobolewa mnie głowa to bardzo dobrze - wzięłam kubek z kawą i zaczęłam ją pić.
- Idziesz do szkoły?
- Tak, nie chcę już siedzieć i nic nie robić. Poza tym, dom będzie zamknięty, a uwierz mi, że to nie jest przyjemne - odparłam.
- Chętnie bym się z tobą zamieniła. Ostatnie tygodnie były serio wyczerpujące. Nie mam ochoty na nic innego niż sen, kiedy wracam z domu.
- Współczuję. Wiesz, zawsze możesz symulować, ale nie wiem czy to dobre wyjście.
- Z drugiej strony nie chcę mieć zaległości. W sensie, ty będziesz musiała wszystko nadrabiać - szatynka wyszczerzyła się.
- Dobijasz mnie!
- To moja praca! - puściła do mnie oczko.
- Wiesz, może Fred mi da zeszyt i nie będę musiała latać... - Uśmiechnęłam się lekko.
- Ale wiesz, że przez ten czas mieliśmy jakieś 9 klasówek? - Ona mnie lubi dobijać.
- ... SERIO. Ej no, to niesprawiedliwe! Dobra, może i tak, bo to trzy tygodnie, ale no - zrobiłam smutną minę.
- Masz rację - poklepałam ją po ramieniu. - A jak się układa?
- Żeby z samego rana takie osobiste pytania zadawać! Lepiej zrób mi kolejną herbatę - no i wiecie za co kocham Velmę Dinkley!
- Jakie osobiste? Chyba, że ja czegoś nie wiem Velmo - zaczęłam jej robić kolejną herbatę.
- Pytanie o życie uczuciowe jest zawsze osobiste, nawet jeśli z nikim nie jesteś.
- Chyba masz rację. Cóż, potem zapytam.
- I niczego nowego się nie dowiesz - Velma uśmiechnęła się.
- Uch. To szkoda. Co z Alicją? - nie, nie lubię jej. Po prostu jestem ciekawa co z nią.
- No nic, niedługo kończy się jej wyrok po tym wybryku z wiedźmą.
- Czyli, że będzie chodziła do nas do szkoły? - postawiłam kubek na stole.
- Możliwe, ale nie jestem pewna. I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to - zaczęła pić herbatę, którą jej zrobiłam. Chciałam mieć podejście takie jak ona.
- Niby mnie też to nie obchodzi, ale wiesz... Wolę się ubezpieczyć.
- Jak na razie będzie miała prokuratora na karku. Z kimś takim trudno knuć demoniczne plany.
Musiałyśmy skończyć naszą rozmowę, bo czas nas gonił, a my nie spojrzałyśmy na zegarek. Obudzenie tych śpiochów też było dość trudne.
Wchodząc do szkoły zauważyłam różową.. mgłę? Coś podobnego. Przy szafkach stały pary, których nigdy nie widziałam. Całowały się, szeptały do siebie. Dość dziwne. Postanowiłam się tym nie przejmować i spokojnie podejść do szafki. Moje myśli wypełniały tylko i wyłącznie kartkówki, które muszę nadrobić. Może to dziwne, ale chciałam jak najszybciej je napisać. Nagle poczułam zapach róż...
***
Ludki, jak tak sobie myślę, że prawie was opuściłyśmy
i nagle powracamy, to musimy powiedzieć dlaczego nie pisałyśmy tak długi czas.
Jak wiecie, mamy szkołę, a to trochę... zabiera wenę na pisanie.
Ale miałyśmy wakacje, czemu nie pisałyśmy?
Jak wiecie, mamy szkołę, a to trochę... zabiera wenę na pisanie.
Ale miałyśmy wakacje, czemu nie pisałyśmy?
Nie miałyśmy ochoty. Po prostu.
Mam nadzieję, że nam wybaczycie.
Mam nadzieję, że nam wybaczycie.
Powracamy z nową zagadką, tamtą usunęłyśmy,
bo nie miałam na niej weny.
Mam dla was
małe ogłoszenie:
Zaręczyn Freda i Daphne nie było.
To już koniec ode mnie, buziaki!
bo nie miałam na niej weny.
Mam dla was
małe ogłoszenie:
Zaręczyn Freda i Daphne nie było.
To już koniec ode mnie, buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz