Get your dropdown menu: profilki

wtorek, 14 października 2014

Cienie #3

   Przez chwilę po prostu staliśmy, jak skamieniali. To było dziwne. Widziałam przecież cień, który schodził dokładnie tutaj.
-Wow... - szepnął tylko Kudłaty, a z jego ust wyleciała mgiełka. Co prawda, było tu podejrzanie zimno. Wręcz nienaturalnie chłodno i ciemno. Wydawało się, jakby ten mrok i mróz był spowodowany czymś, czego człowiek nigdy nie zdołałby pojąć. Szybko odrzuciłam tę myśl. Pamiętałam wszystko bardzo dokładnie - wszystkie duchy, widma, potwory i tego typu stwory, zazwyczaj okazywały się zwykłym człowiekiem, z mniej lub bardziej interesującym uzasadnieniem tego, co zrobili.
   Wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Zero zasięgu, ale przynajmniej bateria prawie cała. Włączyłam latarkę, ale nie chciałam brnąć w ciemność. Kudłaty jednak nie przejął się zbytnio tajemniczą aurą tego miejsca, tylko złapał mnie za rękę, wziął ode m nie komórkę i prawie że pobiegł przed siebie.
   Katakumby nie wyglądały najgorzej. Ktoś musiał tu regularnie przychodzić i dbać o nie (co mnie trochę niepokoiło...). Co prawda, wąskie korytarze były mocno zakurzone, ale trupy były w doskonałym stanie. Przejrzeliśmy parę krypt, ale w żadnej nie znaleźliśmy nic interesującego.
   Gdy wyszliśmy na korytarz z siódmej z kolei krypty, usłyszeliśmy bliski chichot. Kudłaty momentalnie wyłączył latarkę, a ja przylgnęłam do niego jeszcze bardziej. Trochę dalej, z, jak mi się wydawało, małego pomieszczenia, wyłaniał się blask. Blade i błękitne światło wypełniało właśnie tę kryptę, do której zmierzaliśmy. Kudłaty spojrzał mi głęboko w oczy, w których odbijała się niebieska poświata. Przytaknęłam, a on wziął mnie pod ramię. Brnęliśmy na wprost, starając się być jak najciszej.
   Oślepił mnie błękitny płomień. Jarzył się nad czymś, co wyglądało jak ogromne lustro, ale nie odbijało nic. W środku było widać tylko ciemność. W krypcie czułam jeszcze większy niepokój, do niego doszło inne, nowe uczucie - strach. Wszystko to było przytłaczające. Wyciągnęłam dłoń i postawiłam krok naprzód, a płomień zgasł tak nagle, jak się pojawił. Wszystko zabłysło na kawałek sekundy, i zobaczyłam tylko uśmiech niczym u Kota z Cheshire w tym tajemniczym zwierciadle, który zaraz znikł, a wokół lustra zaczęły spowijać się czarne kształty, jakby dym. Stałam jak osłupiała, poczułam ostre kłucie w okolicach serca.
   Na szczęście Kudłaty szybko się otrząsnął. Złapał mnie za rękę i wyciągnął z krypty. Mimo, że jego reakcja była szybka, płuca wypełniał mi ten dziwny dym, a w gardle czułam nieprzyjemne drapanie i zgagę. Zakryłam sobie usta dłonią i zaczęłam kasłać, chyba jak jeszcze nigdy. W dodatku poczułam mdłości. On jednak trzymał się lepiej ode mnie, brnął przez ciemność, ciągnąc mnie za sobą. Odwróciłam się na chwilę, i zobaczyłam, że to coś, to wcale nie był dym. Teraz wyglądało to raczej jak cień, albo swego rodzaju demon. Nie byłam już niczego pewna. Może to ten gaz sprawił, że widziałam co, co nie istniało? Nie, on też to zauważył. Mimo tego, w jakim byłam stanie, próbowałam sama biec, niestety, z marnym skutkiem. Starałam się jak mogłam, ale czułam się prawie jak sparaliżowana.
   Byliśmy już prawie przy wyjściu, gdy przed nim zmaterializował się znikąd jeden z Cieni. Złapał go za koszulkę i uśmiechnął się przerażająco. Dalej krztusząc się, pełzłam dalej. Zobaczyłam w oczach Kudłatego coś takiego... Nienaturalnego. Był blady, jego oczy jaśniejsze niż wcześniej. Podczas gdy zwykle były ciemne, prawie, że czarne, teraz ich kolor zmienił się na jasno-szare. Z ogromnym trudem stanęłam na nogi i wyciągnęłam rękę przed siebie, a cień rozwiał się na wszystkie strony, w tym również przeszedł przeze mnie. Przez chwilę, wszystko było jasne, a, tak zwane cienie nie wyglądały już jak zwykłe opary. Miały ludzkie sylwetki, były białe, prawie przezroczyste. Jedyne co się wyróżniało, to ciemne, duże i smutne oczy. Wzrok minął po paru sekundach, gdy Kudłaty całkiem się otrząsnął. Objął mnie w talii i uniósł, a ja wspięłam się na górę, a potem sama, chociaż z trudem go wciągnęłam.
   Zakrył szybko klapę. Wyszliśmy na zewnątrz. Było już całkiem ciemno, księżyc był w pełni. Wykasłałam prawie płuca i położyłam się na trawie. Spojrzałam na Kudłatego. On też nie czuł się za dobrze. Był cały zlany potem, i mimo, że odszedł na znaczną odległość, pod takim kontem widziałam, że wymiotował krwią. Otarła ręką usta i wrócił do mnie, położył się obok i ciężko oddychał. W głowie mi huczało.
-Jak się czujesz? - wyszeptałam po chwili milczenia.
-Jakby ktoś we mnie strzelał z karabinu maszynowego. A ty?
-Podobnie.
-Velmo, co to było? - gdybym stała, wzruszyłabym ramionami, ale leżałam.
-Nie mam pojęcia. Nie wiem nawet, jak to logicznie wytłumaczyć. Ale na razie, mam serdecznie dość.
   Kudłaty oparł się na łokciach i wpatrywał się we mnie, jakby chciał czytać mi w myślach. Przekręciłam się na boku i spojrzałam mu w oczy. Nadal były nienaturalnie jasne, może nawet jaśniejsze niż wcześniej. Z trudem wstałam i położyłam mu dłoń na policzku.
-Twoje oczy...
-Co takiego? - zdziwił się.
-Są białe.
   Na te słowa wyciągnął komórkę i przejrzał się w niej.
-Cokolwiek by to było, to nie kolejny złodziej w masce. - skomentował i legł na ziemię, razem ze mną.
-Nie wracamy dzisiaj do domu. - szepnęłam.
-Masz szczęście, że to nie zima. - mimo wszystko zgodził się, a ja przysunęłam się.
   I tak spędziliśmy noc. Nad nami niebo, a pod nami demony i ich ciche wycie potępieńców.

* * *

   Obudziłam się, jak zwykle, wcześniej od Kudłatego. Wyjęłam komórkę z kieszeni i przejrzałam się. Super, wyglądałam gorzej niż po przebiegnięciu dziesięciokilometrowego maratonu. Włosy potargane, oczy przekrwione, całe ubranie w trawie. Swoją drogą, on też nie wyglądał najlepiej. Włosy całkiem potargane, na koszulce było parę plamek z krwi, pod oczami widniały cienie. Najwyraźniej, podczas gdy ja smacznie spałam, on nie mógł zmrużyć oka. Cały wyglądał wyjątkowo ponuro, jak na kogoś, kto uśmiecha się prawie ciągle.
   Na razie nie chciałam go budzić, więc po prostu wstałam, otrzepałam z trawy i leniwym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Uchyliłam tylko drzwi, by przekonać się, że mimo Słońca na niebie, jest tam tak samo ciemno jak w nocy. Na szczęście, wycia i jęki ucichły.
   Gdy się odwróciłam, Kudłaty był tuż przede mną.
-Co robisz? - spytał.
-Boję się ciebie...
-Czemu?
-Za dobrze cię wyszkoliłam w sztuce Ninja...
-Ach, okey. Jak moje oczy? - patrzył na mnie wyczekująco.
-Wciąż białe...
Westchnął.
-Jak tylko wejdę do domu, idę wziąć prysznic. Potem idę kupić soczewki. Nie wydaje mi się, żeby ludzie po zombie apokalipsie zaakceptowali fakt, że moje oczy są jak u jakiegoś... Widma.
-Może pójdę z tobą?
-Lepiej nie. Poza tym, lepiej odpocznij. To był ciężki spacer.
-To przynajmniej pożyczę ci okulary przeciwsłoneczne.
-Nie trzeba, mam swoje. - uśmiechnął się, pierwszy raz od wczorajszego zwiedzania katakumb. - No, w sumie możemy się zbierać.
   Gdy wróciliśmy do domu, spotkaliśmy się z miłymi i zaciekawionymi spojrzeniami reszty. Kudłaty ledwo wszedł na górę, bo miał zamknięte oczy. Ja szybko pobiegłam do łazienki, ogarnęłam się lekko i przebrałam w kombinezon-pingwin, w którym miałam zamiar po prostu iść spać. Minęłam się z Kudłaty na korytarzu, on, był już w okularach, gotowy do wyjścia.
   Gdy weszłam do swojego pokoju, ułożyłam się na łóżku. Zaraz weszła Daphne.
-Gdzie wyście się szlajali?! Całą noc was nie było! - krzyknęła na mnie.
-To długa historia... A ja chcę się wyspać. - oczy same mi się zamykały, mówiłam zmęczonym tonem.
-Czy wy... Coś... Pokłóciliście się? - spytała, o wiele łagodniejszym głosem.
-N-nie... Skąd taki wniosek?
-No bo... Wy nic, ani słowa do siebie, a on teraz wyszedł sam... I przebrałaś się w pingwinka...
-Nie, po prostu poszedł kupić soczewki.
-Na co? Przecież ma idealny wzrok.
-Nie takie soczewki. Zresztą, potem ci wyjaśnię. Teraz chcę spać.
-Dobrze, dobrze, wyśpij się, bo o dwudziestej-drugiej wychodzimy. - zaśmiała się.
-Niby gdzie? - jęknęłam.
-Dzisiaj Halloween.


* * *

Ludzie, możecie być dumni, bo rozdział jest długi, bez obrazków, a ja wprowadzam parę małych zmian związanych z wizerunkiem Kudłatego i Velmy xDD No tak, bo niby w powieści piszę, że on ma prawie 2 metry, a ona taka niska, a na zdjęciach wygląda na odwrót xD No więc prawdopodobnie niedługo pojawią się nowe postacie... Poza tym, czasem pod postami będą takie mini tłumaczenia itd., bo zdecydowałyśmy, że teraz w Innych bd tylko Powiadomienia :3 Od opisywania dni i spojlerowania będzie nowy blog :D Kliknij, Morświnku! :D Tak poza tym, to przepraszam, że tak długo rozdziału nie było, bo z tego co liczyłam to chyba 3 tygodnie i 3 dni dzisiaj mijają, ale no, miałam blokadę i dużo lekcji :< Nie no dobra, nie było dużo lekcji, ale jestem leniwa ._. Cały ten rozdział napisałam dziś, więc, jeśli dobrze pójdzie, w niedzielę też będzie :3 Chociaż zaraz wszystko napiszę na drugim blogu, kochani ;3 To w sumie tyle, wiem, że i tak nie skomentujecie, ale byłoby miło :3 Pa c:

P.S. Jak znajdę kombinezony Velmy to wstawię :3

Brak komentarzy: