Cześć. Jak widzicie mamy ponad 500 wejść więc postanowiłyśmy zorganizować dla was konkurs. Wymyślicie potwora. Możecie gdzieś w bonusie narysować go. Piszcie na mój e-mail (bffniepodane@gmail.com) i na Julki (pani.kanapek@gmail.com). Przysłane prace wykorzystamy. Może trochę je podrasujemy. Więc.. Do dzieła! :3
czwartek, 26 czerwca 2014
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Póki śmierć nas nie rozłączy #4
Wyszłam z pokoju Delilah i pobiegłam do swojego pokoju. Zauważyłam tam czarną gitarę. Usiadłam się na łóżku wzięłam ją i zaczęłam grać. Po chwili przyszedł Fred i powiedział
-Pięknie grasz.
-Amatorsko.-Powiedziałam.
-A jak u Delilah?-Zapytał Fred. Przez chwilę milczałam aż nagle powiedziałam
-Wygląda jakby się nic nie stało. Ale tak naprawdę.. Jest tym bardzo wstrząśnięta.
-To czemu to ukrywa..
-Wiesz.. Ona chyba sama tego nie wie.-Nagle telefon Freda zadzwonił.
-Muszę wyjść.-Powiedział. Ja wzięłam gitarę i grałam dalej. 3 godziny później przyszła Velma z Kudłatym. Postanowiliśmy wszyscy wybrać się nad Jezioro i popływać. Jednak ja powiedziałam, że będę się opalać.

Bikini Daphne
-Velmo no chodźże!-Krzyknęłam.
-Poczekaj aż się ubiorę!-Warknęła.
-Tylko nie zbyt długo dobrze?-Zaśmiałam się.
Strój Velmy
-Nareszcie skończyłaś się przebierać!-Powiedziałam.
-Idziemy już do chłopaków bo się zaczekają.-Velma poszła pływać a ja się opalałam.
-Daphne czy ty naprawdę nie chcesz pływać?-Zapytał Fred.
-Może potem.. Ale na razie wolę się opalać.-Odpowiedziałam. Czytałam różne czasopisma i zerkałam na innych. Ciągle się chlapali. Nawet śmiesznie to wyglądało.
-Chodź do nas!-Krzyknęła Velma.
-Zaraz.
-Teraz!-Krzyknął Fred
-Za chwilę.-Warknęłam.
-TERAZ!-Krzyknął ponownie Fred i zanurkował. Po chwili coś mnie ciągnęło za nogi. A raczej ktoś.
Po chwili znalazłam się w wodzie.
-Fred ty...-Warknęłam i chlapnęłam go wodą.
-Cudowny chłopcze który zaciągnął cię wody dziękuję ci?-Zaśmiał się Fred. Ponownie chlapnęłam go wodą i zanurkowałam. Płynęłam jeszcze trochę aż wypłynęłam. Zobaczyłam że jestem przy Velmie.
-Witam.-Zaśmiała się i chlapnęła mnie wodą.
-Witam i żegnam.-Powiedziałam i zrewanżowałam się chlapnięciem. Po godzinie poszliśmy do łazienek wziąć prysznic. Po prysznicu wzięłam szlafrok i poszłam do pokoju przebrać się i położyć się na łóżku.
-Daphne.. Mogę wejść?-Zapytał Scooby.
-Tak jasne..-Powiedziałam.
-Mam pytanie..-Powiedział.
-No mów.
-Gdzie jest Malina?
-Jest na dworze.-Odpowiedziałam.
-Dziękuję Daphne.-Scooby latał za Maliną a ja raz czytałam książkę a raz siedziałam na laptopie. Zauważyłam, że gitara która była w moim pokoju nadal jest więc wzięłam ją i zagrałam Honey- Nie powiem jak.
-Pięknie grasz.
-Amatorsko.-Powiedziałam.
-A jak u Delilah?-Zapytał Fred. Przez chwilę milczałam aż nagle powiedziałam
-Wygląda jakby się nic nie stało. Ale tak naprawdę.. Jest tym bardzo wstrząśnięta.
-To czemu to ukrywa..
-Wiesz.. Ona chyba sama tego nie wie.-Nagle telefon Freda zadzwonił.
-Muszę wyjść.-Powiedział. Ja wzięłam gitarę i grałam dalej. 3 godziny później przyszła Velma z Kudłatym. Postanowiliśmy wszyscy wybrać się nad Jezioro i popływać. Jednak ja powiedziałam, że będę się opalać.

Bikini Daphne
-Velmo no chodźże!-Krzyknęłam.
-Poczekaj aż się ubiorę!-Warknęła.

Strój Velmy
-Nareszcie skończyłaś się przebierać!-Powiedziałam.
-Idziemy już do chłopaków bo się zaczekają.-Velma poszła pływać a ja się opalałam.
-Daphne czy ty naprawdę nie chcesz pływać?-Zapytał Fred.
-Może potem.. Ale na razie wolę się opalać.-Odpowiedziałam. Czytałam różne czasopisma i zerkałam na innych. Ciągle się chlapali. Nawet śmiesznie to wyglądało.
-Chodź do nas!-Krzyknęła Velma.
-Zaraz.
-Teraz!-Krzyknął Fred
-Za chwilę.-Warknęłam.
-TERAZ!-Krzyknął ponownie Fred i zanurkował. Po chwili coś mnie ciągnęło za nogi. A raczej ktoś.
Po chwili znalazłam się w wodzie.
-Fred ty...-Warknęłam i chlapnęłam go wodą.
-Cudowny chłopcze który zaciągnął cię wody dziękuję ci?-Zaśmiał się Fred. Ponownie chlapnęłam go wodą i zanurkowałam. Płynęłam jeszcze trochę aż wypłynęłam. Zobaczyłam że jestem przy Velmie.
-Witam.-Zaśmiała się i chlapnęła mnie wodą.
-Witam i żegnam.-Powiedziałam i zrewanżowałam się chlapnięciem. Po godzinie poszliśmy do łazienek wziąć prysznic. Po prysznicu wzięłam szlafrok i poszłam do pokoju przebrać się i położyć się na łóżku.
-Daphne.. Mogę wejść?-Zapytał Scooby.
-Tak jasne..-Powiedziałam.
-Mam pytanie..-Powiedział.
-No mów.
-Gdzie jest Malina?
-Jest na dworze.-Odpowiedziałam.
-Dziękuję Daphne.-Scooby latał za Maliną a ja raz czytałam książkę a raz siedziałam na laptopie. Zauważyłam, że gitara która była w moim pokoju nadal jest więc wzięłam ją i zagrałam Honey- Nie powiem jak.
niedziela, 22 czerwca 2014
Póki śmierć nas nie rozłączy #3
Rano, tuż po śniadaniu (bo, o dziwo, obudziliśmy się mniej więcej o tej samej porze), gdy byliśmy wszyscy w jadalni, zaczęłam dość bolesny - bo związany z jej siostrą - temat.
-Chłopcy, Scooby... - zaczęłam. - Musimy wam powiedzieć o czymś, bo wydarzyło się w Promiennych Jeziorach. To bardzo ważne. Chodźmy do salonu.
Tak jak powiedziałam, tak też zrobiliśmy. Daphne wiedziała, o czym będę mówić, więc skuliła się i oparła o Freda, który objął ją ramieniem. Zawsze kochała swoje siostry, a z Delilah była najbliżej. Bardzo ruszyło ją to, co ją spotkało, a całkowity remont domu pomógł jej się z tym jakoś uporać.
-Jako, że wczoraj byłyśmy... pochłonięte tą zmianą... Nie powiedziałyśmy wam o tym, co wydarzyło się podczas ślubu Delilah. - opowiedziałam im o śmierci George'a, o demonie "Simonie". Daphne coraz bardziej tuliła Freda.
-Demon? - spytał z przerażeniem Scooby-Doo.
-Oczywiście, że nie. Tylko go udawał. Wydaje mi się, że musimy dowiedzieć się, kto to zrobił.
-Jestem za. - powiedzieli chórem Kudłaty, Scooby i Fred.
-Więc spakujcie trochę ciuchów. Jedziemy do Promiennych Jezior. - zarządziłam.
Po 30 minutach byliśmy gotowi do odjazdu. Ustąpiłam Scooby'emu miejsca na przodzie, żeby móc trochę pogadać z Kudłatym. Nie miałam na to za dużo czasu, ale było miło. Za jakieś 20 minut staliśmy pod Rezydencją Walknerów.
-Jesteśmy. - powiedział Fred.
Weszliśmy do środka, a tam przywitał nas uprzejmie lokaj Walknerów, Eric. Kiedy dowiedział się, że przyjeżdżamy do "pani Delilah", przydzielił nam od razu pokoje. Nawet się nie rozpakowałam, tylko od razu ruszyłam z resztą na miejsce zbrodni (prócz Daphne, która poszła do Delilah, porozmawiać z nią o naszym dochodzeniu). Tak jak poproszono, nie posprzątano po uroczystości, a zwłoki w tym samym stanie leżą w kostnicy w najbliższym szpitalu.
Obszukaliśmy cały teren, aż w końcu Scooby-Doo natrafił w krzakach na poszlakę - a mianowicie, ukryty w małym dołku, suchy lód. To by wyjaśniało tajemnicę "obłoku".
-Spójrzcie... Wygląda na to, że ktoś niedawno przysypał to miejsce. - zauważył Fred.
-Scooby, czy mógłbyś? - spytałam.
-Nie ma sprawy. - odpowiedział, po czym zaczął drążyć. Po chwili natrafił na metalową klapę. Kudłaty otworzył ją, a w środku znaleźliśmy nic innego, jak tunel z drabiną.
-Niech jedno z nas zostanie tu, na wszelki wypadek.
-Mogę zostać ja, ze Scooby'm. - zaoferował Fred, a ja skinęłam głową i zeszłam w dół z Kudłatym.
Tunel w dół ciągnął się około 25 metrów. Gdy wreszcie mogliśmy zeskoczyć z drabiny, znaleźliśmy się w małym, drewnianym pomieszczeniu. Do wyboru mieliśmy trzy korytarz.
-Razem? - spytałam.
-Razem. - odpowiedział i złapał mnie za rękę.
W pierwszym znaleźliśmy jedynie zamknięte drzwi, w drugim zawalone przejście. Dopiero w trzecim znaleźliśmy otwarty pokój. W środku znaleźliśmy masę informacji o Walknerach, które miałam spisać potem w pokoju. Zabrałam kilka zdjęć i notatek. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi z zamka. Ukryliśmy się za drzwiami. Ktoś je otworzył. Był ubrany w czarny, długi płaszcz, stał ciągle odwrócony tyłem. Nie zauważył nawet, gdy wymknęliśmy się z pomieszczenia, a drzwi zatarasowaliśmy półką na książki. Nie wiedzieliśmy co robić - wchodzenie po drabinie zajęło by zbyt dużo czasu. Nagle mnie olśniło.
-Tamte drzwi. Nie zamknął ich. - szepnęłam Kudłatemu, a on przytaknął. Otworzyliśmy je, zamknęliśmy cicho i biegiem ruszyliśmy przed siebie.
-Chłopcy, Scooby... - zaczęłam. - Musimy wam powiedzieć o czymś, bo wydarzyło się w Promiennych Jeziorach. To bardzo ważne. Chodźmy do salonu.
Tak jak powiedziałam, tak też zrobiliśmy. Daphne wiedziała, o czym będę mówić, więc skuliła się i oparła o Freda, który objął ją ramieniem. Zawsze kochała swoje siostry, a z Delilah była najbliżej. Bardzo ruszyło ją to, co ją spotkało, a całkowity remont domu pomógł jej się z tym jakoś uporać.
-Jako, że wczoraj byłyśmy... pochłonięte tą zmianą... Nie powiedziałyśmy wam o tym, co wydarzyło się podczas ślubu Delilah. - opowiedziałam im o śmierci George'a, o demonie "Simonie". Daphne coraz bardziej tuliła Freda.
-Demon? - spytał z przerażeniem Scooby-Doo.
-Oczywiście, że nie. Tylko go udawał. Wydaje mi się, że musimy dowiedzieć się, kto to zrobił.
-Jestem za. - powiedzieli chórem Kudłaty, Scooby i Fred.
-Więc spakujcie trochę ciuchów. Jedziemy do Promiennych Jezior. - zarządziłam.
Po 30 minutach byliśmy gotowi do odjazdu. Ustąpiłam Scooby'emu miejsca na przodzie, żeby móc trochę pogadać z Kudłatym. Nie miałam na to za dużo czasu, ale było miło. Za jakieś 20 minut staliśmy pod Rezydencją Walknerów.
-Jesteśmy. - powiedział Fred.
Weszliśmy do środka, a tam przywitał nas uprzejmie lokaj Walknerów, Eric. Kiedy dowiedział się, że przyjeżdżamy do "pani Delilah", przydzielił nam od razu pokoje. Nawet się nie rozpakowałam, tylko od razu ruszyłam z resztą na miejsce zbrodni (prócz Daphne, która poszła do Delilah, porozmawiać z nią o naszym dochodzeniu). Tak jak poproszono, nie posprzątano po uroczystości, a zwłoki w tym samym stanie leżą w kostnicy w najbliższym szpitalu.
Obszukaliśmy cały teren, aż w końcu Scooby-Doo natrafił w krzakach na poszlakę - a mianowicie, ukryty w małym dołku, suchy lód. To by wyjaśniało tajemnicę "obłoku".
-Spójrzcie... Wygląda na to, że ktoś niedawno przysypał to miejsce. - zauważył Fred.
-Scooby, czy mógłbyś? - spytałam.
-Nie ma sprawy. - odpowiedział, po czym zaczął drążyć. Po chwili natrafił na metalową klapę. Kudłaty otworzył ją, a w środku znaleźliśmy nic innego, jak tunel z drabiną.
-Niech jedno z nas zostanie tu, na wszelki wypadek.
-Mogę zostać ja, ze Scooby'm. - zaoferował Fred, a ja skinęłam głową i zeszłam w dół z Kudłatym.
Tunel w dół ciągnął się około 25 metrów. Gdy wreszcie mogliśmy zeskoczyć z drabiny, znaleźliśmy się w małym, drewnianym pomieszczeniu. Do wyboru mieliśmy trzy korytarz.
-Razem? - spytałam.
-Razem. - odpowiedział i złapał mnie za rękę.
W pierwszym znaleźliśmy jedynie zamknięte drzwi, w drugim zawalone przejście. Dopiero w trzecim znaleźliśmy otwarty pokój. W środku znaleźliśmy masę informacji o Walknerach, które miałam spisać potem w pokoju. Zabrałam kilka zdjęć i notatek. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi z zamka. Ukryliśmy się za drzwiami. Ktoś je otworzył. Był ubrany w czarny, długi płaszcz, stał ciągle odwrócony tyłem. Nie zauważył nawet, gdy wymknęliśmy się z pomieszczenia, a drzwi zatarasowaliśmy półką na książki. Nie wiedzieliśmy co robić - wchodzenie po drabinie zajęło by zbyt dużo czasu. Nagle mnie olśniło.
-Tamte drzwi. Nie zamknął ich. - szepnęłam Kudłatemu, a on przytaknął. Otworzyliśmy je, zamknęliśmy cicho i biegiem ruszyliśmy przed siebie.
Póki śmierć nas nie rozłączy #2
-Daphne... Gdzie jest nasz dom?-Zapytała Velma.
-Nie wiem...-Szepnęłam. Po chwili zauważyłam wychodzącego Freda i Kudłatego z Willi.
-Dziewczyny! Wchodźcie.-Powiedział Fred.
-Wy to zrobiliście sami?-Zapytałam.
-No. A co myślisz? Jakbyśmy pojechali z wami to byłoby więcej roboty. A tak szybko się wyrobiliśmy.-Powiedział Fred.
-Więc wchodzimy Daphne.-zaśmiała się Velma i weszłyśmy do środka. Pierwszy pokój był to salon. Najpiękniejszy chyba jaki w życiu widziałam.
-No jestem z was zadowolona.-Powiedziałam.
-A pff. Będziesz jeszcze bardziej kiedy zobaczysz inne piękne pokoje!-Krzyknął Kudłaty.
-Jaki skromny.-Powiedziała Velma. Następna rzecz do zwiedzenia: Kuchnia.
-Masz rację.-Powiedział Fred.
-Daphne ja nie mogę się doczekać pokoi.
-Teraz zapraszamy was do nowych biur.-Powiedział Kudłaty.
-Jestem zadowolona. I to bardzo!-Krzyknęła Velma. Oba biura były identyczne. Może czymś się różniły ale motyw kolorystyczny taki sam.
-Teraz zapraszamy was na górę do.. Łazienek.-Zaśmiał się Fred. Pierw poszłyśmy do naszej łazienki.
-Jak tu ładnie.-Ja i Velma postanowiłyśmy po zwiedzaniu od razu pójść po kosmetyki i różne inne żeby je poustawiać.
-Teraz nasza łazienka. Zapraszamy.-Kudłaty otworzył drzwi i zobaczyłam niebieski. Dużo niebieskiego.
-Pięknie to sobie ustawiliście.-Powiedziałam.
-Wiemy!-Krzyknęli jednocześnie Fred i Kudłaty.
-To teraz pokoje tak?-Zapytała Velma.
-Jeszcze pracownia Daphne.-Powiedział Fred.
-Pięknie. Jestem bardzo zadowolona.-Powiedziałam uśmiechając się.
-Pewnie. A teraz idziemy do pokoju mojego i Velmy.-Powiedział Kudłaty.
-Jestem bardzo ciekawa jak to wygląda.
-Boże jak tu pięknie.-Powiedziała Velma zachwycając się swoim pokojem.
-A druga strona tak wygląda-Powiedział Kudłaty.
-Było z nim dużo roboty.-Mruknął Fred.
-Bo?-Zapytałam.
-Bo Kudłaty ciągle zmieniał zdanie co do koloru!
-Oj tam.-Uśmiechnął się Kudłaty-Teraz idziemy do pokoju twojego i Daphne.
-Chyba wiem co?
-Pięknie tutaj jest.-Powiedziałam.
-Jeszcze moja strona pokoju.-Powiedział Fred.
-No no. Pięknie.
-Wiem. Przecież to mój pokój!-Zaśmiał się Fred.
-Jeszcze pokój Scoobego i Maliny.-Powiedział Kudłaty.
-Ich pokoju to najbardziej jestem ciekawa.-Zaśmiałam się.
-Scooby! Pięknie masz.-Powiedziała rozglądając się Velma
-Możecie iść? Chcę pobyć z Maliną-Powiedział Błagalnie Scooby.
-Dobrze..-Powiedzieliśmy chórem.
-Słuchajcie wy się zagospodarujcie bo ciuchy są pod łóżkami.
-Dobra, dobra.-Powiedziałyśmy z Velmą. Rozeszliśmy się do pokoi a Fred pomagał mi w układaniu ciuchów.
-Więc jesteś zadowolona z remontu?-Zapytał Fred.
-I to bardzo. Nie wiedziałam, że macie takie zdolności.
-My też.-Zaśmiał się blondyn. Po chwili usłyszałam gwizd. Był to Kudłaty.
-Mogę wejść?-Zapytał.
-Tak ,tak..-Powiedział Fred.
-Stary chyba już czas im to pokazać prawda?-Szepnął Kudłaty.
-Prawda..-Fred i Kudłaty zasłonili nam oczy i prowadzili nas gdzieś. Po chwili odsłonili nam oczy i ujrzałyśmy..
-Ogromny ten basen..-Powiedziała Velma.
-To taki bonus od nas.-Zaśmiał się Fred.
-Widać, że to ogromny bonus. Powiedziałam.
-No przecież. A ile było z tym basenem roboty..-Mruknął Kudłaty.
-Ale chyba warto było.-Velma przez chwilę patrzyła na Kudłatego.
-Tak.. Było warto.-Przyznał.
-Trzeba by zrobić obiad..-Powiedziała Velma.
-Zgadzam się.-Powiedziałam.
-Więc już zabieram się do gotowania!-Zaśmiał się Kudłaty i pobiegł do kuchni. Po 25 minutach obiad był gotowy. Zjedliśmy go i razem z Velmą poszłyśmy do naszej łazienki ustawiać kosmetyki
-Cieszę się z nowych pokoi.-Wyznała Velma.
-Ja także..-Powiedziałam.
-Żeby się nie pomyliły kosmetyki ty postaw po prawej a ja po lewej..-Powiedziała zmieniając temat Velma.
-Mhm.-Nasza łazienka wyglądała cudownie. Ręczniki były z naszymi imionami. Pomyślałyśmy, że to kolejny bonus od chłopaków.
-Postarali się.-Powiedziałam.
-Racja..
Póki śmierć nas nie rozłączy #1
Muszę przyznać - nie pomyślałabym, że któraś z sióstr Daphne w wieku 21 lat weźmie ślub - a już na pewno nie Delilah. Nieprawdopodobne, a jednak. Jechałam właśnie do Promiennych Jezior z Daphne, Daisy i Dawn, a za kierownicą siedziała Dorothy. Wszystkie wiedziałyśmy, że to ryzykowne, dać jej prowadzić, ale, jak mi wyjaśniły dziewczyny, ukradła kluczyki. Mi tam taka jazda zbytnio nie przeszkadza, ale Daisy, która ma chorobę lokomocyjną? Piekło.
Promienne Jeziora to miasteczko niedaleko Kryształowego Zdroju. Nie słynie tylko z dużej ilości jezior, ale również z wiecznie dobrej pogody i wielu rezydencji. Nie zdziwiłam się więc, kiedy zobaczyłam ten oto dom.
![]() |
Rezydencja z ogromnym ogrodem, tuż przy Lustrzanym Jeziorze. |
-Jeszcze raz, Delilah wychodzi za...?
-George'a Walkner'a.
Weszłyśmy do posiadłości, żeby się przekonać, że w środku wygląda równie imponująco, co na zewnątrz.
-Cześć. - powiedziała Delilah niepodobnym dla niej łagodnym głosem.
-Hej! - krzyknęły wszystkie.
-Czyli pomożecie mi się przygotować? - uśmiechnęła się.
-Jasne.
Starsze siostry Daphne pomagały Delilah z makijażem, fryzurą itd. A ja i Daphne siedziałyśmy z boku i rozmawiałyśmy.
Wreszcie przyszedł czas na ceremonię. Ubrane w jednakowe sukienki, ja, Daphne, Dawn, Dorothy i Daisy byłyśmy druhnami.
Nie będę opisywać całej ceremonii, więc napiszę tyle - Delilah i George wyglądali olśniewająco. Wszystko szło idealnie, ale kiedy pan młody wypowiedział "I że cię nie opuszczę, aż do śmierci"... W jego klatce piersiowej utkwił nóż.
-Tu się zgadzam. - skomentował z niewinnym uśmieszkiem obłok, który po chwili zamienił się w kościotrupa z kawałkami mięsa na ciele, w gustownej marynarce.
-Wezwijcie pomoc! - krzyknęła swym władczym tonem Delilah. - Kim jesteś? - warknęła.
-Nazywam się Simon Iceberg! - oświadczył dumnie. - Jestem prawowitym właścicielem tego domu. Przodek tego tam. - wskazał na George'a. - Zamordował mnie z zimną krwią dla mojego majątku. Czekałem sto długich lat, żeby się zemścić! - zaśmiał się diabolicznie.
-Nie uważasz że to trochę... bez sensu? - spytałam.
-Każdy pretekst jest dobry, żeby zemścić się na znienawidzonych ludziach. Nękałem innych członków tej rodziny, ale nigdy nie miałem takiej mocy, by się zmaterializować!
-Czy ty... jesteś demonem? - zapytała Delilah.
-Czymś o wiele gorszym. - podszedł do leżącego George'a, odepchnął jego małżonkę i nachylił się nad nim. Nikt nie wiedział dokładnie, co zrobił, ale wyglądało to mniej więcej tak, jakby... Zabierał mu duszę? Zaśmiał się jeszcze raz i zniknął.
Mimo, że wydarzenia rozgrywały się w błyskawicznym tempie, gdy przyjechała karetka, nie dało się już nic zdziałać.
Gdy jako jedne z pierwszych osób poszłyśmy do Delilah, by ją pocieszyć, drzwi od jej pokoju były zamknięte na klucz. Z wnętrza dochodził tylko cichy śpiew. Gdy zapukałyśmy, ustał, a ona otworzyła na chwilę drzwi.
-Nie musicie mnie pocieszać. Nauczyłam się, jak ukrywać uczucia. Chcę zostać sama. - zamknęła nam drzwi przed nosem.
Poszłyśmy na dwór i usiadłyśmy na ławce.
-Musimy to zbadać. Dla Delilah. - stwierdziła Daphne, a ja kiwnęłam głową.

sobota, 21 czerwca 2014
Melodia Straszliwego Rozpruwacza #7
We wtorek wyjątkowo lekcje nam odpuścili. Postanowiliśmy więc wykorzystać ten czas i pójść na lody. Wszyscy zjedli szybko śniadanie i od razu
pobiegliśmy do wehikułu. Po 15 minutach
byliśmy w lodziarni. Zauważyliśmy tam Kubę. Ja i Velma pobiegłyśmy za nim a
chłopacy zamawiali lody. Zauważyłyśmy,
że Kuba idzie z psem. Miał w ręce
sztylet.. A na nim widniała krew.
Na balu było całkiem fajnie. Tańczyłam
trochę z Kudłatym (nawet nie wiedziałam, że jest taki świetnym tancerzem!).
Wyszedł teraz do łazienki, a ja zostałam sama. Nagle usłyszałam, że ktoś
rozmawia o mnie i Norville'u. Podeszłam bliżej. Zauważyłam, że to koledzy
Kudłatego z kółka kulinarnego.
-To kto ile obstawiał? Kto był najbliżej.
-Velmo.. Zauważyłaś co on ma?-Zapytałam cicho.
-Mhm.. Musimy temu zapobiec..-Odpowiedziała. Po chwili
przyszli do nas chłopcy. Szybko
obmyśliliśmy plan i zaczęliśmy działać.
Obeszliśmy go z dwóch stron. Fred
i Kudłaty podeszli do niego i zapytali
-A co tam masz?-Fred wytrącił Kubie sztylet z ręki. Po
chwili Kuba zaczął uciekać bez psa. Ja podeszłam do niej i wzięłam smycz.
Okazało się, że to była suczka pani policjant.
Wabiła się Malina. Fred złapał
Kubę za ręce i po chwili zapytał
-Teraz coś zrobisz?
-Nie. Sztylet działa nie ja.-Powiedział próbując się wyrwać Fredowi morderca.
-No to teraz możemy wezwać policję.-Powiedziałam i zadzwoniłam po Szeryfa Stone. Przyjechał w natychmiastowym tępie gdy mu
powiedziałam, że złapaliśmy mordercę.
-Chłopie. Masz wyrok do końca swojego życia. Cieszysz
się?-Zapytał szeryf zakuwając go w kajdanki.
-Niezmiernie.-Bąknął Kuba.
-Dzieciaki spisałyście się.-Powiedział szeryf wsiadając do
radiowozu.
-Czyli.. Teraz tylko przygotować się na bal.-Powiedziałam i
się uśmiechnęłam. Gdy byliśmy w domu wszyscy zaczęli przygotowania do balu. Ja
przyprowadziłam Malinę do Scoobego.
-Masz być uprzejmy wobec
Maliny Scooby. Dobrze?-Zapytałam patrząc na niego.
-Jasne. Dopilnuję wszystkiego!-Zasalutował Scooby.
-To dobrze.-Zaśmiałam się i poszłam do pokoju. Zastałam tam Freda ubierającego się w smoking.
Widać było ,że pasował mu. Chociaż się kłócił.
-Pięknie. Teraz ja.-Powiedziałam i wyganiałam Freda z
pokoju. Założyłam swoją sukienkę i
rajstopy. Malowałam się przez 10 minut ponieważ co chwilę albo wyjeżdżałam
albo źle mi wyszło. Po malowaniu założyłam
szybko szpilki wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Zauważyłam, że prócz Freda nie ma nikogo.
-Pięknie wyglądasz.-Powiedział Fred.
-Dziękuję. Ty także. –Zaśmiałam się. Czekaliśmy z Fredem na
dole z 10 minut aż nagle zeszła Velma z Kudłatym. Wyglądali tak pięknie
-Czekajcie a gdzie Scooby Doo..-Powiedział Kudłaty.
Zajęty Maliną. Nie przejmuj się.-Powiedziałam. Wszyscy
weszliśmy do wehikułu i jechaliśmy. Fred zamknął samochód i wziął mnie za rękę.
-Dzisiaj mi się nie wymkniesz.-Szepnął. Weszliśmy na salę i
zobaczyliśmy balony. Mnóstwo balonów. I prócz tego scenę na której niektórzy
odważni mogli zaśpiewać. Lecz ta zabawa była przypisana na później bo najpierw
puszczali wolne kawałki. Tańczyłam z
Fredem. Było cudownie. Velma także wyglądała na zadowoloną. Póki nie zjawiła się pewna.. Alicja wszystko
by grało.
-Fred zatańczysz ze mną?-Zapytała.
-Ale ja...
-Nie ma ale!-Zaśmiała się Alicja i wzięła Freda do tańca.
Tańczyli jeszcze tak przez 15 minut. Po
tych 15 minutach wyszłam i podeszłam do Altany. Było tam cicho i spokojnie więc
Fred mógł tańczyć z Alicją. Wpatrywałam
się w niebo aż Fred do mnie nie przyszedł.
-Daphne. Gdzie ty chodzisz. Myślałem, że chcesz ze mną tańczyć.
-Chcę. Ale Alicja.. Przerwała nam ten taniec.-Powiedziałam
cicho.
-To co? Chyba 2 tańce
to jest mało. A my przecież mamy jeszcze ze.. 16 tańców?-Zaśmiał się Fred.
-Dla mnie to nie jest
śmieszne.-Powiedziałam.
-Zamknij oczy.-Powiedział Fred.
-Ale po co?
-Zamknij. Proszę?
-Och.. No dobrze.-Powiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili
poczułam , że Fred mnie pocałował. Nie sprzeciwiałam się temu. Było całkiem..
Przyjemnie. Chyba to był najlepszy bal mojego życia. Po tańcach wszyscy byli
wykończeni więc nikomu nie chciało się śpiewać. Wraz z Fredem chcieliśmy wrócić
do domu, ale postanowiliśmy , że zrobimy sobie krótki romantyczny spacer przy
nocnym świetle.
-Wiesz.. Może
niedługo poszlibyśmy na mały romantyczny piknik lub kolację w
restauracji?-Powiedział niepewnie Fred.
-To dobry pomysł. Przecież już prawie jesteśmy.. Jak taka normalna para...-Zgodziłam się z
nim. Gadaliśmy jeszcze z 2 godziny aż nagle wróciliśmy do Liceum i czekaliśmy
na ławce na Velmę i Kudłatego.
*~Velma~*
-To kto ile obstawiał? Kto był najbliżej.
-Że się zejdą?
-No.
-Wydaje mi się, że... - usłyszałam "Norville". Wchodził akurat na salę, a ja minęła go bez słowa w przejściu. Zawował za mną, więc zaczęłam biec. Byłam na dworze, przy rzeczce. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że stoi obok mnie. Trzęsłam się z zimna, a on spytał:
-Velma, co się stało? - spytał z troską.
-No nie wiem, może to, że mój chłopak obstawiał, kiedy się zejdziemy? - wściekłam się.
-Co? - zapytał zdezorientowany, a ja opowiedziałam mu o całym zajściu.
-Velma, nic takiego nie mówiłem! Od dawna mi się podobałaś, dlatego zaprosiłem się na randkę. - zauważył, że mi zimno, więc zdjął marynarkę i położył mi na ramionach. - Chłopacy od dawna myśleli, że będziemy razem, a te ich głupie zakłady nie mają znaczenia. Dla mnie liczysz się tylko ty.
-Więc dlaczego ktoś powiedział, że Norville był najbliżej? - spytałam ze złością.
-Jestem pewien, że chodziło o Nevela. Poza tym, oni nie znają moje prawdziwego imienia.
-Serio?
-Nie jesteś przekonana?
Miałam zamiar dać mu wykład o tym, że nie robi się czegoś takiego dziewczynie, której na tobie zależy, ale on mnie uciszył. Dokładnie, to mnie pocałował. Mimo, że trwał tylko 5 sekund, przekonał mnie.
-Wracajmy do domu. - powiedziałam łagodnie.
Tak też zrobiliśmy.
-No.
-Wydaje mi się, że... - usłyszałam "Norville". Wchodził akurat na salę, a ja minęła go bez słowa w przejściu. Zawował za mną, więc zaczęłam biec. Byłam na dworze, przy rzeczce. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że stoi obok mnie. Trzęsłam się z zimna, a on spytał:
-Velma, co się stało? - spytał z troską.
-No nie wiem, może to, że mój chłopak obstawiał, kiedy się zejdziemy? - wściekłam się.
-Co? - zapytał zdezorientowany, a ja opowiedziałam mu o całym zajściu.
-Velma, nic takiego nie mówiłem! Od dawna mi się podobałaś, dlatego zaprosiłem się na randkę. - zauważył, że mi zimno, więc zdjął marynarkę i położył mi na ramionach. - Chłopacy od dawna myśleli, że będziemy razem, a te ich głupie zakłady nie mają znaczenia. Dla mnie liczysz się tylko ty.
-Więc dlaczego ktoś powiedział, że Norville był najbliżej? - spytałam ze złością.
-Jestem pewien, że chodziło o Nevela. Poza tym, oni nie znają moje prawdziwego imienia.
-Serio?
-Nie jesteś przekonana?
Miałam zamiar dać mu wykład o tym, że nie robi się czegoś takiego dziewczynie, której na tobie zależy, ale on mnie uciszył. Dokładnie, to mnie pocałował. Mimo, że trwał tylko 5 sekund, przekonał mnie.
-Wracajmy do domu. - powiedziałam łagodnie.
Tak też zrobiliśmy.
Melodia Straszliwego Rozpruwacza #6
Jako, że zbliżają się egzaminy, zbliża się również bal, a co za tym idzie? Po szkole wybrałam się na... Zakupy z Daphne... Jest okropną zakupoholiczką, jeszcze mnie w to wciąga. Na początku poszłyśmy do Centrum Handlowego w Kryształowym Zdroju. Jak się z rudą zacznie latać po sklepach, to nie ma przebacz - przejdziesz co najmniej 2 kilometry, albo więcej, jeśli będziecie miały problem z doborem butów do sukienki, bluzki, czy spódnicy. Tak więc przeszłyśmy całe Centrum wzdłuż i wszerz. Jako, że oficjalnie idę z Kudłatym na bal (a Daphne z Fredem), kupiłyśmy sobie sukienki. I wiele innych rzeczy. A oto nasze wstępne zakupy:
![]() |
Moje buty - namówiła mnie Daphne... |
Sukienka Daphne - niebieska pod kolor naszyjnika, oraz jej buty. Czarne, bo "czarny pasuje do wszystkiego!"
(Jak dla mnie za te wysokie szpilki.)
![]() |
Moja Broszka z Kosogłosem. |
Weszłyśmy też do sklepu z różnymi akcesoriami. Zauważyłam tam ciekawą broszkę dla Daphne - w kształcie srebrnej ważki, z niebieskim kamieniem w "główce". Obok niej leżała broszka "Kosogłos".
-Daphne, spójrz! Idealnie pasuje do medalionu, co?
-Mhm... Faktycznie! Wreszcie obudził się w tobie zmysł mody!
-Nie, po prostu stwierdzam fakty... - mruknęłam i kupiłam sobie moją broszkę.
Jeszcze raz zaciągnęła mnie na "przechadzkę po sklepach".
-Słuchaj, Velma, a co z chłopakami? - spytała jakby smutno.
-Mhm... Szczerze mówią, Kudłaty najchętniej założyłby rozciągniętą koszulkę i dresy. - westchnęłam.
-Więc może my ich obkupimy? - uśmiechnęła się szatańsko.
-Daphne, spójrz! Idealnie pasuje do medalionu, co?
-Mhm... Faktycznie! Wreszcie obudził się w tobie zmysł mody!
-Nie, po prostu stwierdzam fakty... - mruknęłam i kupiłam sobie moją broszkę.
Jeszcze raz zaciągnęła mnie na "przechadzkę po sklepach".
-Słuchaj, Velma, a co z chłopakami? - spytała jakby smutno.
![]() |
Broszka Daphne. |
-Mhm... Szczerze mówią, Kudłaty najchętniej założyłby rozciągniętą koszulkę i dresy. - westchnęłam.
-Więc może my ich obkupimy? - uśmiechnęła się szatańsko.
-Podoba mi się twój sposób myślenia. - mina diabła Daphne jest bezcenna.
Starałyśmy się jakoś kolorystycznie dopasować do gustu chłopaków, więc zdecydowałyśmy się na dwa smokingi.
Kiedy wróciłyśmy do domu, chłopcy kłócili się o kolor farby do malowania domu. Zauważyli nas za chwilę.
-Cześć, dziewczyny! - krzyknęli.
-Hej, chłopcy. - zachichotałyśmy diabelsko.
-Jak zakupy? - spytał Fred.
-Dobrze. Mamy sukienki, buty, nawet broszki. - spojrzałyśmy po sobie, po czym dodałyśmy razem. - I smokingi...
-Że co?! - krzyknęli.
-Sami byście się po nie nie pofatygowali, więc powinniście byś nam wdzięczni! - stwierdziłam.
Widząc ich smutne winy, Daphne dodała po chwili:
-No już, chłopcy, bez przesady. Wy byście sobie wzięli jakieś ohydztwa. My wybrałyśmy ładne smokingi. Będziecie się prezentowali z klasą. - chyba ich przekonała, bo nawet się uśmiechnęli.
Weszłyśmy wreszcie do domu, Kudłaty i Fred pomogli nam zabrać się z torbami, chociaż nie musieli. Kiedy trochę odpoczęłyśmy, postanowiłyśmy, że cała nasza brygada zbierze się w salonie, tak po prostu. Czytałam z Daphne o Kubie Rozpruwaczu. Kudłaty siedział obok mnie, ze Scoobym przy nogach, ale Fred zachowywał się jak dziecko - ciągle zaczepiał Daphne.
-Przestań, bo cię trzepnę! - warknęła.
-Jasne, jasne. - jak na zawołanie dostał z poduszki w twarz.
-Za co? - spytał.
-Zachowanie. - odparła.
-Nie dość, że mi smoking kupiła, to jeszcze mnie poduszkami bije... - mruknął Fred.
-Ciesz się, że nie ma krzeseł pod ręką! - powiedział z uśmiechem Kudłaty.
-Mogło być gorzej! - powiedziała rudowłosa.
-Niby jak? - syknął Fred.
-Mogłam ci kupić muchę zamiast krawatu! - dała Fredowi buziaka w policzek.
-Dobrze, że ty mi kupiłaś tylko smoking. - Norville przytulił mnie.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Był to listonosz.
-Velma Dinkley? Proszę potwierdzić odbiór. - dał mi jakiś świstek do podpisania.
-Od kogo to? - spytał zaciekawiony Kudłaty.
-Od... Pana E.
-Umówmy się, że nie otworzymy paczki, dopóki nie przeczytamy listu. - zaproponował Fred.
-Okey. Ale wsadź to do zamrażalnika. Do strasznie cuchnie. - dodała Daphne.
Kudłaty zaczął czytać:
Starałyśmy się jakoś kolorystycznie dopasować do gustu chłopaków, więc zdecydowałyśmy się na dwa smokingi.
![]() |
Smoking Freda. |
![]() |
Smoking Kudłatego. |
-Cześć, dziewczyny! - krzyknęli.
-Hej, chłopcy. - zachichotałyśmy diabelsko.
-Jak zakupy? - spytał Fred.
-Dobrze. Mamy sukienki, buty, nawet broszki. - spojrzałyśmy po sobie, po czym dodałyśmy razem. - I smokingi...
-Że co?! - krzyknęli.
-Sami byście się po nie nie pofatygowali, więc powinniście byś nam wdzięczni! - stwierdziłam.
Widząc ich smutne winy, Daphne dodała po chwili:
-No już, chłopcy, bez przesady. Wy byście sobie wzięli jakieś ohydztwa. My wybrałyśmy ładne smokingi. Będziecie się prezentowali z klasą. - chyba ich przekonała, bo nawet się uśmiechnęli.
Weszłyśmy wreszcie do domu, Kudłaty i Fred pomogli nam zabrać się z torbami, chociaż nie musieli. Kiedy trochę odpoczęłyśmy, postanowiłyśmy, że cała nasza brygada zbierze się w salonie, tak po prostu. Czytałam z Daphne o Kubie Rozpruwaczu. Kudłaty siedział obok mnie, ze Scoobym przy nogach, ale Fred zachowywał się jak dziecko - ciągle zaczepiał Daphne.
-Przestań, bo cię trzepnę! - warknęła.
-Jasne, jasne. - jak na zawołanie dostał z poduszki w twarz.
-Za co? - spytał.
-Zachowanie. - odparła.
-Nie dość, że mi smoking kupiła, to jeszcze mnie poduszkami bije... - mruknął Fred.
-Ciesz się, że nie ma krzeseł pod ręką! - powiedział z uśmiechem Kudłaty.
-Mogło być gorzej! - powiedziała rudowłosa.
-Niby jak? - syknął Fred.
-Mogłam ci kupić muchę zamiast krawatu! - dała Fredowi buziaka w policzek.
-Dobrze, że ty mi kupiłaś tylko smoking. - Norville przytulił mnie.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Był to listonosz.
-Velma Dinkley? Proszę potwierdzić odbiór. - dał mi jakiś świstek do podpisania.
-Od kogo to? - spytał zaciekawiony Kudłaty.
-Od... Pana E.
-Umówmy się, że nie otworzymy paczki, dopóki nie przeczytamy listu. - zaproponował Fred.
-Okey. Ale wsadź to do zamrażalnika. Do strasznie cuchnie. - dodała Daphne.
Kudłaty zaczął czytać:
Droga Brygado Detektywów,
mam dla was małą podpowiedź
Powinniście zainteresować się nowym uczniem.
Dalej nie rozwiązaliście zagadki Rozpruwacza?
Oto list od niego, który może wam pomóc.
"Z Piekieł.
Panie E.
Wysyłam panu mały prezent, który zabrałem mojej ostatniej ofierze. Przykro mi, że to tylko połowa. Nie mogłem się powstrzymać i zjadłem trochę, było pyszne. Przyślę więcej taki prezentów, jeśli trochę pan poczeka. I tak nikt mnie powstrzyma, panie E.
mam dla was małą podpowiedź
Powinniście zainteresować się nowym uczniem.
Dalej nie rozwiązaliście zagadki Rozpruwacza?
Oto list od niego, który może wam pomóc.
"Z Piekieł.
Panie E.
Wysyłam panu mały prezent, który zabrałem mojej ostatniej ofierze. Przykro mi, że to tylko połowa. Nie mogłem się powstrzymać i zjadłem trochę, było pyszne. Przyślę więcej taki prezentów, jeśli trochę pan poczeka. I tak nikt mnie powstrzyma, panie E.
Pański Rozpruwacz"
Uważnie spojrzeliśmy na lodówkę. Fred podszedł do niej, otworzył, wziął paczkę i usiadł z nią na kanapie. Ostrożnie otworzył pudełko. W środku znaleźliśmy... połowę serca... Scooby zemdlał, a reszta z nas o mało nie zwymiotowała na ten widok. Fred szybko schował paczkę.
To był ciężki dzień, dlatego wszyscy wróciliśmy do swoich zajęć - Kudłaty powrócił do kłótni z Fredem, Scooby wymknął się na spacer, Daphne malowała, a ja siedziałam w gabinecie. Nagle mnie olśniło - list Rozpruwacza był wzorowany na liście "Z piekieł" prawdziwego Rozpruwacza. Z sekcji zwłok wynikało również, że ostatnia ofiara Kuby - pewna policjantka - nie miała tylko poderżniętego gardła czy poranionego brzucha - zniknęło również jej serce. A co do nowego ucznia... Czy chodziło mu o Kubę? Co prawda, jest podejrzany, ale czy nie za młody? O Alicję? Zachowywała się ostatnio naprawdę dziwacznie, szczególnie w towarzystwie Daphne. A może chodziło o oboje?
Moimi przemyśleniami chciałam podzielić się z Daphne. Skierowałam się do pracowni i zauważyłam siedzącego pod ścianą rozmarzonego Freda.
-Co tu się dzieje? - usłyszałam czyjś śpiew.
-Jest cudowna.
Weszłam do pracowni i zastałam rudowłosą przy pracy - malowała kolejny obraz, tym razem Rozpruwacza w jej wyobrażenie, mordującego jakąś kobietę. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że ma zamknięte oczy.
-Może na mnie spojrzysz? - zirytowałam się i tym samym wybudziłam jakby z transu.
-O, hej.
-Czemu malujesz z zamkniętymi oczami?
-Wtedy maluję to co mam w głowie, i nic nie muszę poprawiać. - wytłumaczyła, a ja się uśmiechnęłam i wyszłam.
To był ciężki dzień, dlatego wszyscy wróciliśmy do swoich zajęć - Kudłaty powrócił do kłótni z Fredem, Scooby wymknął się na spacer, Daphne malowała, a ja siedziałam w gabinecie. Nagle mnie olśniło - list Rozpruwacza był wzorowany na liście "Z piekieł" prawdziwego Rozpruwacza. Z sekcji zwłok wynikało również, że ostatnia ofiara Kuby - pewna policjantka - nie miała tylko poderżniętego gardła czy poranionego brzucha - zniknęło również jej serce. A co do nowego ucznia... Czy chodziło mu o Kubę? Co prawda, jest podejrzany, ale czy nie za młody? O Alicję? Zachowywała się ostatnio naprawdę dziwacznie, szczególnie w towarzystwie Daphne. A może chodziło o oboje?
Moimi przemyśleniami chciałam podzielić się z Daphne. Skierowałam się do pracowni i zauważyłam siedzącego pod ścianą rozmarzonego Freda.
-Co tu się dzieje? - usłyszałam czyjś śpiew.
-Jest cudowna.
Weszłam do pracowni i zastałam rudowłosą przy pracy - malowała kolejny obraz, tym razem Rozpruwacza w jej wyobrażenie, mordującego jakąś kobietę. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że ma zamknięte oczy.
-Może na mnie spojrzysz? - zirytowałam się i tym samym wybudziłam jakby z transu.
-O, hej.
-Czemu malujesz z zamkniętymi oczami?
-Wtedy maluję to co mam w głowie, i nic nie muszę poprawiać. - wytłumaczyła, a ja się uśmiechnęłam i wyszłam.
Melodia Straszliwego Rozpruwacza #5
Zadzwonił budzik. Szybko wstałam i się ubrałam. Zauważyłam, że
Fred nadal leży w łóżku więc go obudziłam.
-Daphne.. Która godzina..-Zapytał ziewając Fred.
-7:10. Dzisiaj szkoła.-Powiedziałam odsłaniając okna. Fred szybko wstał. Wyszłam z pokoju i
zbiegłam na dół po schodach. Zastałam tam Velmę patrzącą w okno.
-Velma? Czy coś się stało?-Zapytałam. Velma się odwróciła i
powiedziała
-Sama zobacz..-Podeszłam do okna i zauważyłam na co się patrzyła. Były to zwłoki.
-Zjedzmy lepiej śniadanie.. –Powiedziałam . Odeszłam od okna
i zrobiłam sobie płatki. Po chwili Fred, Kudłaty i Scooby zeszli.
-Co dzisiaj na
śniadanie? –Zapytał Scooby
-Kanapka. Jak
zawsze.-Powiedział Kudłaty. Fred zrobił
sobie tosta. A Velma zrobiła sobie jedynie herbatę i 2 kanapki. Popatrzyłam przez chwilę na zegarek 7:25.
-Więc.. Dzisiaj szkoła..-Zaczął Kudłaty
-Zgadza się..-Powiedział
Fred.
-Dzisiaj koło teatralne..-Powiedziałam i po chwili
dodałam-Ktoś idzie?
-Możliwe, że ja.-Uśmiechnął się Fred.
-Ja idę na koło kulinarne. –Oznajmił Kudłaty. Velma
popatrzyła przez chwilę na niego i powiedziała
-Jeszcze nie wiem na co idę. Nie jestem
zdecydowana..-Wszyscy wstali od stołu i poszli do wehikułu. Nadal na sobie miałam wisiorek od Freda. Po 15
minutach byliśmy w szkole. Zauważyłam, że w szkole pojawił się nowy
uczeń. Chciałam iść do niego i się przywitać, ale.. Zadzwonił dzwonek.. Pierwsza była lekcja Polskiego. Na tej lekcji
pan przedstawił nam nowego ucznia.
-Nazywam się Kuba Goldberg.-Powiedział. Skojarzyłam go sobie
z „Kubą rozpruwaczem”. Pan mówił o balu w następnym tygodniu. Gdy zadzwonił dzwonek nasza ekipa podbiegła do
nowego ucznia i się przedstawiła.
-Jestem
Fred Jones.
-Velma
Dinkley.
-Daphne Blake.-Powiedziałam.
- Kudłaty Rogers. –Powiedział
Kudłaty. Scooby popatrzył się na nowego ucznia i po chwili powiedział
-Scooby-Doo
-Chyba ja nie muszę
się przedstawiać bo znacie moje imię. –Zaśmiał się Kuba. Pożegnaliśmy się z nim
i poszliśmy do szafek. Po chwili
zapytałam się Freda
-Czy on.. Nie wydaje
Ci się podobny do prawdziwego rozpruwacza?
-No w sumie.. Trochę.-Powiedział.
-Trzeba na niego
uważać.-Powiedziałam. Wyjęłam książki i zamknęłam szafkę. Fred chodził ze mną i
rozmawialiśmy na temat balu. Nagle podszedł do nas nowy uczeń i zapytał
-Wiecie może gdzie
jest laboratorium?-Kuba trzymał coś w ręce. Był to słoik z.. Krwią? Nie wiem.
-Obok Sali 213.-Powiedział
Fred.
-Dzięki!-Krzyknął
Kuba i szybko pobiegł do laboratorium.
-Widziałeś co on
trzymał?-Zapytałam.
-Jakiś słoik.-Powiedział.
-Słoik z czymś
czerwoym. Wyglądało to jak krew. –Powiedziałam.
-Podejrzewasz
coś?-Zapytał. Popatrzyłam chwilę na niego.
-Tak. I to bardzo..
Nie przez imię. –Po chwili Velma, Kudłaty i Scooby dołączyli do nas.
-Daphne zobacz.
Znalazłam ten skrawek gazety z 1888 roku.-Powiedziała Velma i dała mi skrawek. Zauważyłam na niej 5 ofiar Kuby
Rozpruwacza.
-Musimy iść do biblioteki.-Powiedziałam. Szybko pobiegłam ,
ale niestety zadzwonił dzwonek i
musiałam iść na lekcje. Ale obiecałam sobie, że w domu się usiądę i
poszukam tego tropu. To musi być wskazówka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)