Get your dropdown menu: profilki

wtorek, 17 czerwca 2014

Fenrir #5

   Pół nocy spędziłam na rozmowie z Kudłatym. Kiedy wreszcie zasnęłam, obudziłam się dopiero o 10. Gdy poszłam do jadalni, Daphne już siedziała przy stole, i szczerze mówiąc, wyglądała jakby na mnie czekała.
-Jako, że wczoraj przez moją małą kłótnię z Fredem, nie mogłaś opowiedzieć mi nic o swojej randce, zrobisz to teraz. - na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-No więc, przeszłam się z Kudłatym spacerkiem do kina. Oglądaliśmy film "Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie",  bo jak wiesz, oboje uwielbiamy czytać komiksy. Kiedy wyszliśmy, trochę się ochłodziło, więc poszliśmy do kawiarni. Wypiliśmy po kubku gorącej czekolady. Tak, zapłacił za mnie. Tak, protestowałam. Potem, kiedy zrobiło się całkiem zimno, dał mi swoją bluzę, chociaż sam zmarzł. Kiedy staliśmy przed domem, dałam mu całusa i podziękowałam za cudny wieczór. Trzymaliśmy się za rękę, mieliśmy zamiar iść do domu i odpocząć. Tak nam było dobrze, tak radośnie, otwieramy drzwi i co? Ledwo uszliśmy z życiem, bo tobie zachciało się rzucać krzesłami. - opowiadam jej, a ona mnie szturcha.
-A ten całus, to jak? - zaczęła robić głupie miny.
-Daj spokój. Tylko w policzek. - przewróciłam oczami. - A twój? - na to pytanie wypluła herbatę, którą zaraz zaczęła ścierać.
-Jaki pocałunek? - spytała, udając, że o niczym nie wie.
-Oj, nie myśl, że nie wiem. Wszystko widziałam. - uśmiechnęłam się diabelsko.
-Całkiem nieźle... Dobrze. Cudownie. - Daphne była cała w skowronkach.
-Jesteście już razem? - wpatrywała się we mnie jak ciele w malowane wrota, więc spoliczkowałam ją lekko, a ona się otrząsnęła.
-Nie. Jeszcze nie. Uważam, że powinniśmy iść przynajmniej na jedną rankę, zanim zacznę z nim chodzić. - stwierdziła.
-Jak chcesz. - powiedziałam zjadając tosta.
-Velma?
-Co?
-A wy już... jesteś razem? - spytała nieśmiało.
-Nie! Znaczy, jeszcze nie. Parę randek i będzie okey. - odpowiedziałam.
   Wyszłam na spacer koło lasu, na tyle, żeby móc zobaczyć ślady Bestii, ale na takiej odległości, żeby nie mogła mnie złapać. Myślałam, że nie zauważę nic ciekawego, aż tu nagle poczułam dziwny zapach. Podążałam nim, aż znalazłam... Zwłoki dziewczyny, mniej więcej w moim wieku. Na ich widok krzyknęłam. Znałam ją. To była Octavia Revinance, dziewczyna która wyprowadziła się w wieku 5 lat, a do Kryształowego Zdroju przyjeżdżała raz na ruski rok. Wezwałam karetkę. Policji w to nie mieszajmy. Może da się ją jeszcze uratować. Na jej ciele było widać zaschniętą krew, a na brzuchu i nogach zadrapania. Obok niej ułożył się napis z kamieni: Kolej T. H. 
   Przyjechała karetka. Nic nie dało się zrobić, by Octavia przeżyła - zanim przyszłam, zdążyła się wykrwawić.
   Wróciłam do domu i opowiedziałam reszcie o tym morderstwie. O ile rozszarpanie przez Bestię można tak nazwać.
-Co może oznaczać "T.H."? - głośno myślał Fred.
-Nie jestem w stanie myśleć. - powiedziałam, a Kudłaty mnie przytulił.
-Może to inicjały? - zaproponował Scooby-Doo.
-Znacie kogoś o takich? - spytała Daphne.
-Nie kojarzę nikogo takiego.
-Ja też nie... - westchnęliśmy.
-Velma, jest jakiś związek między "T.H."? - zapytała Daphne.
-Nie wiedzę tu żadnego... Chociaż... Fenrir odgryzł Tyrowi rękę. T jak Tyr. H to nazwisko... Skoro nas Wilczek jest zaplątany w mitologię skandynawską, to może... Octavia Revinance, "O.R.", i  tajemniczy "T.H."... To tworzy... Thor. Gromowładny. Czyli coś co steruje Fenrirem kocha mitologię nordycką. Wszystko co robi, nie dzieje się bez powodu. Oprócz Angeli, która była dla nas ostrzeżeniem. Wiecie co, muszę to rozpisać. Idę do gabinetu. - wstałam żeby wyjść.
-Skoro już się rozchodzimy, to ja muszę coś załatwić. - Daphne zarzuciła na ramię torebkę. - Wychodzę, nie czekajcie z obiadem.
-A, jeszcze jedno! - zawołał za nami Fred. - Powiedzieliście rodzicom, że się wyprowadzacie?
-Tak. - odpowiedzieli wszyscy i rozeszli się wreszcie.

*~Daphne~*

   Szłam koło lasu, nie specjalnie szybko, ale w każdej chwili była gotowa do ucieczki. Usłyszałam szelest w krzakach i przyspieszyłam. W oddali było słychać człapanie, więc zaczęłam biec. Nagle dostałam czymś w tył głowy, upadłam na ziemię i straciłam przytomność.

*~Velma~*

   Siedziałam w swoim gabinecie z Kudłatym i Scooby'm. Ten właśnie tłumaczył swojemu pupilowi, że teraz będzie się ze mną spotykał, ale żeby się nie przejmował, bo to nic nie zmieni między nimi. Kiedy skończył, oboje uśmiechali się do mnie głupkowato. Ja natomiast zajmowałam się naszym Wilkiem. Szukałam motywów. Wszystkiego, co by sprowadzało tę sprawę do końca.
   Nagle do pokoju wszedł Fred.
-Nie widzieliście Daphne?
-Nie, czemu pytasz? - pytaniem odpowiedziałam na pytanie.
-Dość długo jej nie ma.
-Dokładnie ile?
-11 godzin. Jest 23, a ona wyszła koło 12.
   Spojrzeliśmy po sobie. Nie raz zdarzało się, że ktoś porywał Daphne. Czy i tym razem się to stało?

Brak komentarzy: