-Velmo.. Zauważyłaś co on ma?-Zapytałam cicho.
-Mhm.. Musimy temu zapobiec..-Odpowiedziała. Po chwili
przyszli do nas chłopcy. Szybko
obmyśliliśmy plan i zaczęliśmy działać.
Obeszliśmy go z dwóch stron. Fred
i Kudłaty podeszli do niego i zapytali
-A co tam masz?-Fred wytrącił Kubie sztylet z ręki. Po
chwili Kuba zaczął uciekać bez psa. Ja podeszłam do niej i wzięłam smycz.
Okazało się, że to była suczka pani policjant.
Wabiła się Malina. Fred złapał
Kubę za ręce i po chwili zapytał
-Teraz coś zrobisz?
-Nie. Sztylet działa nie ja.-Powiedział próbując się wyrwać Fredowi morderca.
-No to teraz możemy wezwać policję.-Powiedziałam i zadzwoniłam po Szeryfa Stone. Przyjechał w natychmiastowym tępie gdy mu
powiedziałam, że złapaliśmy mordercę.
-Chłopie. Masz wyrok do końca swojego życia. Cieszysz
się?-Zapytał szeryf zakuwając go w kajdanki.
-Niezmiernie.-Bąknął Kuba.
-Dzieciaki spisałyście się.-Powiedział szeryf wsiadając do
radiowozu.
-Czyli.. Teraz tylko przygotować się na bal.-Powiedziałam i
się uśmiechnęłam. Gdy byliśmy w domu wszyscy zaczęli przygotowania do balu. Ja
przyprowadziłam Malinę do Scoobego.
-Masz być uprzejmy wobec
Maliny Scooby. Dobrze?-Zapytałam patrząc na niego.
-Jasne. Dopilnuję wszystkiego!-Zasalutował Scooby.
-To dobrze.-Zaśmiałam się i poszłam do pokoju. Zastałam tam Freda ubierającego się w smoking.
Widać było ,że pasował mu. Chociaż się kłócił.
-Pięknie. Teraz ja.-Powiedziałam i wyganiałam Freda z
pokoju. Założyłam swoją sukienkę i
rajstopy. Malowałam się przez 10 minut ponieważ co chwilę albo wyjeżdżałam
albo źle mi wyszło. Po malowaniu założyłam
szybko szpilki wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Zauważyłam, że prócz Freda nie ma nikogo.
-Pięknie wyglądasz.-Powiedział Fred.
-Dziękuję. Ty także. –Zaśmiałam się. Czekaliśmy z Fredem na
dole z 10 minut aż nagle zeszła Velma z Kudłatym. Wyglądali tak pięknie
-Czekajcie a gdzie Scooby Doo..-Powiedział Kudłaty.
Zajęty Maliną. Nie przejmuj się.-Powiedziałam. Wszyscy
weszliśmy do wehikułu i jechaliśmy. Fred zamknął samochód i wziął mnie za rękę.
-Dzisiaj mi się nie wymkniesz.-Szepnął. Weszliśmy na salę i
zobaczyliśmy balony. Mnóstwo balonów. I prócz tego scenę na której niektórzy
odważni mogli zaśpiewać. Lecz ta zabawa była przypisana na później bo najpierw
puszczali wolne kawałki. Tańczyłam z
Fredem. Było cudownie. Velma także wyglądała na zadowoloną. Póki nie zjawiła się pewna.. Alicja wszystko
by grało.
-Fred zatańczysz ze mną?-Zapytała.
-Ale ja...
-Nie ma ale!-Zaśmiała się Alicja i wzięła Freda do tańca.
Tańczyli jeszcze tak przez 15 minut. Po
tych 15 minutach wyszłam i podeszłam do Altany. Było tam cicho i spokojnie więc
Fred mógł tańczyć z Alicją. Wpatrywałam
się w niebo aż Fred do mnie nie przyszedł.
-Daphne. Gdzie ty chodzisz. Myślałem, że chcesz ze mną tańczyć.
-Chcę. Ale Alicja.. Przerwała nam ten taniec.-Powiedziałam
cicho.
-To co? Chyba 2 tańce
to jest mało. A my przecież mamy jeszcze ze.. 16 tańców?-Zaśmiał się Fred.
-Dla mnie to nie jest
śmieszne.-Powiedziałam.
-Zamknij oczy.-Powiedział Fred.
-Ale po co?
-Zamknij. Proszę?
-Och.. No dobrze.-Powiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili
poczułam , że Fred mnie pocałował. Nie sprzeciwiałam się temu. Było całkiem..
Przyjemnie. Chyba to był najlepszy bal mojego życia. Po tańcach wszyscy byli
wykończeni więc nikomu nie chciało się śpiewać. Wraz z Fredem chcieliśmy wrócić
do domu, ale postanowiliśmy , że zrobimy sobie krótki romantyczny spacer przy
nocnym świetle.
-Wiesz.. Może
niedługo poszlibyśmy na mały romantyczny piknik lub kolację w
restauracji?-Powiedział niepewnie Fred.
-To dobry pomysł. Przecież już prawie jesteśmy.. Jak taka normalna para...-Zgodziłam się z
nim. Gadaliśmy jeszcze z 2 godziny aż nagle wróciliśmy do Liceum i czekaliśmy
na ławce na Velmę i Kudłatego.
*~Velma~*
-To kto ile obstawiał? Kto był najbliżej.
-Że się zejdą?
-No.
-Wydaje mi się, że... - usłyszałam "Norville". Wchodził akurat na salę, a ja minęła go bez słowa w przejściu. Zawował za mną, więc zaczęłam biec. Byłam na dworze, przy rzeczce. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że stoi obok mnie. Trzęsłam się z zimna, a on spytał:
-Velma, co się stało? - spytał z troską.
-No nie wiem, może to, że mój chłopak obstawiał, kiedy się zejdziemy? - wściekłam się.
-Co? - zapytał zdezorientowany, a ja opowiedziałam mu o całym zajściu.
-Velma, nic takiego nie mówiłem! Od dawna mi się podobałaś, dlatego zaprosiłem się na randkę. - zauważył, że mi zimno, więc zdjął marynarkę i położył mi na ramionach. - Chłopacy od dawna myśleli, że będziemy razem, a te ich głupie zakłady nie mają znaczenia. Dla mnie liczysz się tylko ty.
-Więc dlaczego ktoś powiedział, że Norville był najbliżej? - spytałam ze złością.
-Jestem pewien, że chodziło o Nevela. Poza tym, oni nie znają moje prawdziwego imienia.
-Serio?
-Nie jesteś przekonana?
Miałam zamiar dać mu wykład o tym, że nie robi się czegoś takiego dziewczynie, której na tobie zależy, ale on mnie uciszył. Dokładnie, to mnie pocałował. Mimo, że trwał tylko 5 sekund, przekonał mnie.
-Wracajmy do domu. - powiedziałam łagodnie.
Tak też zrobiliśmy.
-No.
-Wydaje mi się, że... - usłyszałam "Norville". Wchodził akurat na salę, a ja minęła go bez słowa w przejściu. Zawował za mną, więc zaczęłam biec. Byłam na dworze, przy rzeczce. Nie odwracałam się, ale wiedziałam, że stoi obok mnie. Trzęsłam się z zimna, a on spytał:
-Velma, co się stało? - spytał z troską.
-No nie wiem, może to, że mój chłopak obstawiał, kiedy się zejdziemy? - wściekłam się.
-Co? - zapytał zdezorientowany, a ja opowiedziałam mu o całym zajściu.
-Velma, nic takiego nie mówiłem! Od dawna mi się podobałaś, dlatego zaprosiłem się na randkę. - zauważył, że mi zimno, więc zdjął marynarkę i położył mi na ramionach. - Chłopacy od dawna myśleli, że będziemy razem, a te ich głupie zakłady nie mają znaczenia. Dla mnie liczysz się tylko ty.
-Więc dlaczego ktoś powiedział, że Norville był najbliżej? - spytałam ze złością.
-Jestem pewien, że chodziło o Nevela. Poza tym, oni nie znają moje prawdziwego imienia.
-Serio?
-Nie jesteś przekonana?
Miałam zamiar dać mu wykład o tym, że nie robi się czegoś takiego dziewczynie, której na tobie zależy, ale on mnie uciszył. Dokładnie, to mnie pocałował. Mimo, że trwał tylko 5 sekund, przekonał mnie.
-Wracajmy do domu. - powiedziałam łagodnie.
Tak też zrobiliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz