Wstałam i zadzwoniłam do Szeryfa. Sądząc po odgłosach, które dobiegały z sali, musiało się tam stać coś strasznego. Kudłaty musiał pomyśleć o tym samym, ale z tego co usłyszałam, on wykręcił numer na pogotowie. Odłożyłam komórkę i skierowałam się w stronę sali gimnastycznej. Zauważyłam okropnie bladą Daphne i Alicję, nową uczennicę. Moja ruda przyjaciółka wyglądała na przerażoną.
Ale (choć trudno mi to przyznać) moją uwagę zwróciłam na coś innego niż wystraszona Daphne, ale dziwny czerwony ślad na bucie Alicji. Wyglądał podejrzanie podobnie do śluzu tamtego stwora. Mogłam mieć tylko nadzieję, że kawałek tego spadnie, a ja będę mogła pobrać próbkę. Schowałam się za ścianą i przyglądałam się całej ten sytuacji. Nikt by mnie pewnie nie zauważył, gdyby nie Scooby! Nasza maskotka wpadła na mnie, a ja ślizgałam się po posadzce, aż dotarłam do dziewczyn. Alicja, jak zwykle opanowana, pomogła mi wstać, po czym syknęła cicho:
-Szpiegujesz mnie? - mimo, że za chwilę zachichotała uroczo, jej oczy mówiły same za siebie. Ona coś knuła, byłam tego pewna.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się.
-Pewnie, że nie, ale chyba tak to wyglądało, skoro Scooby na mnie wpadł. - spojrzałam karcąco na naszego doga niemieckiego. - Za ta nie dam ci dziś Scooby-chrupki!
-Oj Velma, wiesz, że nie chciałem... - zaczął sepleniąc.
-No już dobrze, dostaniesz ją. - na te słowa nasz pupil uśmiechnął się szeroko.
Weszłam na salę i zobaczyłam to, co tak przeraziło Daphne. Na ścianach, na suficie, wszędzie byli "przyklejeni" uczniowie. Zwisali bezwładnie wzywając pomocy, ale ich prośby jakby więzły im gardle. Cali byli w krwistoczerwonym śluzie.
-Iju! Ale obrzydlistwo... - wzdrygnęła się Alicja, jednak ja na jej twarzy dostrzegłam jedynie obojętność. Nie zwracałam jednak uwagi na jej obrzydzenie, zamiast tego zgarnęłam próbkę tej mazi. Dobrze, że to zrobiłam, bo zaraz potem wtargnął tu Szeryf Stone, tuż za nim Kudłaty, Scooby i Fred.
-Można wiedzieć, co tu się do cholery stało? - warknął, jakby widok poprzyklejanych do ścian ludzi był dla niego czymś codziennym, po czym spojrzał wymownie na mnie i moich przyjaciół. - I oczywiście wam nic nie jest. O, widzę, że do waszego grona dołączył ktoś jeszcze.
-Nazywam się Alicja Maj. Miło mi pana poznać. - uśmiechnęła się czarująco.
-Mi również. - odchrząknął. - Dzwonił ktoś na pogotowie?
-Ja. - odezwał się Kudłaty.
- Pewnie zaraz tu będą...
-Właściwie już tu są. - odezwał się lekarz za jego plecami.
Trwało to parę godzin, ale w końcu wszystkie "ofiary" zostały przetransportowane do szpitala. Szkoła została zamknięta do odwołania. Ale my nie mieliśmy zamiaru odpuścić.
Następnego dnia pokazałam próbkę reszcie, ale nigdy nie spodziewałabym się, że to...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz