-Lody Tutti Frutti? - Velma odeszła od pobranej próbówki, a Scooby... Zjadł ją.
-Scooby-Doo, ty łakomczuchu! Mogłeś zostawić coś dla swojego pana! - po tych słowach Kudłaty posmutniał.
-Chłopaki weźcie się nie kłóćcie. - powiedziała oglądając się za siebie Angela.
-Angela ma rację. Mamy zagadkę do rozwiązania, a Scooby pożarł dowód. I co teraz? - Velma usiadła się na kanapie, a ja pisałam. Nie wiem co, ale coś na pewno...
-Fred a ty może zabrałbyś Daphne gdzieś? Siedzi ciągle na fotelu taka smutna i bez życia. - szepnęła Angela.
-Chyba nie ma takiej potrzeby... - powiedział. - Ale co mi szkodzi. Daphne, chodźmy na spacer!
-Nie mam ochoty. - odpowiedziałam.
-Oj no weź. - szturchnęła mnie Velma - Pójdź z nim.
-Ale tylko dlatego, że mnie prosisz. - powiedziałam wstając. Schowałam notatnik do torebki, wzięłam kurtkę i wsiadłam do wehikułu.
-Daphne? Ładne... Niebo prawda? - zapytał patrząc na mnie Fred.
-Tak... - powiedziałam odwracając głowę w stronę okna... Nagle zauważyłam twarz potwora... Szturchnęłam Freda i kazałam mu popatrzeć na okno.
-Co ty wymyślasz? Nikogo tam nie ma. - stwierdził Fred.
-Ale... Przed chwilą... Nie ważne... - powiedziałam chowając twarz w dłoniach. Wyjęłam telefon z torebki i napisałam do Velmy:
19:29
Widziałam potwora. Ale jak chciałam go pokazać Fredowi, on już znikł. On mi oczywiście nie wierzy...
Teraz tylko czekałam na odpowiedź. Chciałam rozmawiać o tym z Fredem, ale oczywiście jak zawsze nie wyszło.
19:31
Sama też bym nie uwierzyła... Ale ty nie kłamiesz.
Mam nadzieję, że ona chociaż mi wierzy.
19:35
Chyba wiesz, że nigdy bym cię nie okłamała. Chyba, że tego nie wiesz.
Czekałam na odpowiedź, ale się nie doczekałam. Fred odwiózł mnie do domu. Zresztą jak zwykle.
-Daphne? Co się dzieje? - obejrzałam się, a tam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz