Get your dropdown menu: profilki

poniedziałek, 28 lipca 2014

Muzycy #3

   Wstałam o 8. Była sobota więc postanowiłam ubrać się w czarne dresy i zejść coś zjeść. Zrobiłam sobie naleśniki i przy okazji innym gdyby chcieli. Po paru minutach przyszli i jak zobaczyli naleśniki na miejscach bardzo się zdziwili.
-Chcecie to jedzcie..-Powiedziałam spokojnie i piłam moją kawę. Wszyscy jedli naleśniki. Nawet Scooby. Trochę mnie to ucieszyło. Wstałam od stołu i umyłam mój talerz. Wzięłam moją komórkę i do niej słuchawki. Założyłam je i poszłam biegać. Słyszałam za sobą krzyk Freda, że mam stać. Zatrzymałam się więc i poczekałam na niego.
-Gdzie idziesz?
-Będę biegała. Muszę przemyśleć jedną sprawę. Wrócę!-Pocałowałam go w policzek i pobiegłam dalej. Pobiegłam aż na wzgórze. Zobaczyłam tam Avana.
-Cześć. Co tutaj robisz?-Zapytał.
-Jakoś tak mi się tutaj pobiegło.-Zaśmiałam się i usiadłam koło niego.
-Zorientowałem się, że kręciłaś teledysk,ale nie masz gitary.-Powiedział i dał mi czarną gitarę.
-Dziękuję Avan.. Nie musiałeś.
-Uch.. Wiem.-Zaśmiał się.-Muszę już lecieć Daphne. Do zobaczenia!
-Do zobaczenia..-Powiedziałam. Zaczęłam grać jakąś melodię. Skończyłam wzięłam gitarę i pobiegłam do domu. Gdy byłam już w domu pobiegłam na górę i się przebrałam w zestaw nr. 4. Postanowiłam zadzwonić do Marty na Skype.
-Cześć Marta!-Zaśmiałam się.
-Cześć Daph. Co tam u ciebie?
-Po za nagranym teledyskiem i morderstwem na nim nic się nie stało..
-O.. Opowiadaj!-Opowiedziałam jej wszystko. Wyglądała na bardzo zszokowaną.
-Nieźle. Przysłać do was chłopaków żeby pomogli?-Zapytała.
-Jeżeli będzie taka potrzeba.. Ale na razie nie.
-Ok!-Zaśmiała się. Gadałyśmy jeszcze 1 godzinę. Potem się rozłączyłam i weszłam do mojej pracowni. Namalowałam całe zdarzenie które było. Zawiesiłam je na ścianie i poszłam na dół. Był akurat obiad. Jedliśmy i rozmawialiśmy. Po obiedzie poszłam po zeszyt do nut i gitarę. Poszłam przed dom, usiadłam się i grałam melodię tą co przedtem. Zapisywałam nuty i ta melodia robiła się coraz dłuższa. Po chwili skończyłam i zaczęłam grać od nowa tym razem patrząc na nuty. Wyszła mi całkiem niezła melodia do piosenki. Fred wyszedł z domu i usiadł się koło mnie.
-Pięknie grasz.-Uśmiechnął się.
-Dziękuję.-Odwzajemniłam uśmiech.
-Może przejdziemy się na jakiś spacer?
-Jasne. Tylko zaniosę..-Powiedziałam.
-Nie. Weź tylko torbę.
-Okey..-Otworzyłam drzwi do domu wzięłam torebkę i wyszłam. Złapał mnie za rękę i poszliśmy przez las na wzgórze.
-Czy tutaj nie jest pięknie?-Zapytał siadając się na trawę. Akurat słońce zachodziło.
-Zgadzam się z tobą.-Położyłam głowę na jego ramieniu. Oglądaliśmy zachód słońca rozmawiając i śmiejąc się. Po chwili spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy.
 
Było bardzo przyjemnie i.. Romantycznie. 
-Piękny ten zachód.
-Chociaż go już nie ma.-Zaśmiałam się.
-Oj tam.-Szturchnął mnie i przytulił. Fred wziął gitarę i zaczęliśmy śpiewać. Śmialiśmy się,ale po chwili zatrzęsłam się z zimna.
-Zimno Ci?-Zapytał zdejmując bluzę.
-Fred naprawdę nie mu..-W tej chwili pocałował mnie i ucichłam. Uśmiechnęłam się do niego i założyłam bluzę. Po chwili położyłam głowę ponownie na jego ramieniu. 
-Ciekawe co teraz robi Velma z Kudłatym.
-Pewnie śpią.-Zaśmiał się.
-O tej godzinie? Nie sądzę..
-Obejrzymy coś jutro?-Zapytał.
-Jasne.. Tylko co?
-Masz do wyboru Komedię lub Horror.
-Komedia.
-Więc będzie Horror!-Uśmiechnął się. 
-Czemu mi to robisz?-Zaśmiałam się.
-Bo lubię jak się przytulasz do mnie.-Oświadczył a ja się ponownie zaśmiałam.
-Zwariowany jesteś.
-Wiem!
-Ale cię kocham.-Powiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy.
-Ja ciebie też.-Szepnął. Wzięłam gitarę i po chwili mojemu zdziwieniu znalazłam się na górze..
-Królewna odpoczywa.-Powiedział.
-Fred postaw mnie!-Trzęsło mnie jak Fred zbiegał ze stromej góry. 
-Już lepiej?-Zapytał jak szliśmy przez las.
-O wiele.-Po jakichś 20 minutach znaleźliśmy się przed domem. Fred postawił mnie na ziemię. Ja dałam mu tylko całusa w policzek i pobiegłam wziąć prysznic. Szybko mi poszło. Ubrałam się w piżamę i zeszłam na dół coś przekąsić. Zrobiłam sobie kanapkę i szybko ją zjadłam. Poszłam do pokoju zasłoniłam okna i zgasiłam światło na mojej stronie. Włączyłam Tv i obejrzałam powtórkę Zbuntowanych.  Wyłączyłam po Zbuntowanych Tv i zasnęłam.

niedziela, 27 lipca 2014

Muzycy #2

   Daph wreszcie mogła odetchnąć po całym dniu śpiewania. Poszła z Fredem na spacer, a ja zostałam sama. No, niezupełnie, ale Kudłaty w ogóle się nie odzywał, a Clementine i Scooby stali pod drzewem.
   Już miałam się odezwać, kiedy usłyszeliśmy mrożący krew w żyłach krzyk mężczyzn. Wymieniłam z Kudłatym spojrzenia i szybko pobiegliśmy do źródła wrzasku. Dobiegał on z zamkniętej od środka garderoby. Przybiegł ochroniarz i wyważył drzwi. Wśliznęliśmy się z nim, i zobaczyliśmy, że na podłodze leżą trzej zakrwawieni mężczyźni - perkusista, gitarzysta i basista, którzy grali do piosenki Get Jinxed. Clementine zadzwoniła po karetkę, ale jednego z muzyków nie można było już uratować - głównie przez to, że poderżnięto mu gardło.
   Po koło piętnastu minutach zjawili się Fred i Daphne.
-Co tak długo? - spytałam.
-Byliśmy na wzgórzu, a nie mogliśmy z niego zbiec. - odparła rudowłosa.
-Brakuje tutaj tylko reżysera... - wymamrotał Fred.
   Przyszedł po pięciu minutach, a na koszuli miał dżem, w ręce wciąż trzymał kanapkę.
-Co się stało?! Co robiła tu ta karetka?! - pytał zszokowany.
-Gitarzysta nie żyje, perkusista i basista są ciężko ranni. - powiedział ochroniarz z kamienną twarzą.
Westchnął, po czym spytał:
-Czy coś skradziono? Nagraliście to? Reszcie nic nie jest?
Ochroniarz odchrząknął.
-Wydaje mi się, że... skradziono ich... amulety.
-O nie... Oni bez nich jak bez ręki...
-Przepraszam, ale o jakie... amulety chodzi? - spytała Daphne.
-Niektórzy muzycy trzymają przy sobie coś, dzięki czemu odkryli swój talent. Niektórzy są do nich tak przywiązani, że jeśli je tracą... - przełknął ślinę. - Uważają, że stracili też talent.
-Jak wielu muzyków tutaj ma taki przedmiot? - spytałam.
-Wszyscy z którymi współpracujemy, czyli praktycznie wszyscy muzycy w Kryształowym Zdroju. - znowu westchnął. - No cóż, będę musiał na pewien czas zakończyć produkcję. Przykro mi, panno Blake.
-Na jak długo?
-Parę dni, może tygodni...
-Rozumiem. W takim razie wracamy.
-Proszę pana. Gdyby potrzebowałby pan pomocy... Zajmiemy się tą sprawą. Jesteśmy detektywami.
-W tym wieku?
-Może to trochę dziwne, ale tak.
-Jak sobie chcecie. - machnął ręką lekko zirytowany i wyszedł.
   Siedziałam na tylnym siedzeniu, a z przodu był Fred, Daphne i Clementine. Szybka która nas dzieliła została zablokowana, żebym mogła otworzyć ją tylko ja lub Kudłaty. Właściwie każdy, kto siedzi na tylnym siedzeniu.
-Myślisz, że reżyser ma coś wspólnego z tą sprawą?
-Nie mam pojęcia. Ale zachowywał się naprawdę dziwnie. - stwierdziłam.
-Jak dla mnie to jest złyyy facet. - burknął Scooby i ułożył się na siedzeniu.
   Gdy wróciliśmy do domu, do razu poszłam do łóżka - to był męczący, a ja potrzebowałam drzemki.

Muzycy #1

Obudziłam się rano i przypomniałam sobie, że dzisiaj teledysk. Szybko poleciałam do łazienki i wzięłam prysznic. Zawinęłam się w ręcznik i poszłam do pokoju wziąć strój Jinx. Fred był już na dole więc nie było obawy, że mnie zobaczy. Ubrałam się i umalowałam. Założyłam perukę i wyglądałam jak.. Prawdziwa Jinx. Zeszłam na dół i pierwsze co mnie spotkało: Reakcja Freda.
-Woow..-Fred był zdziwiony. Zjadłam śniadanie i zapytałam wszystkich
-Ruszamy?
-Mhm!-Pojechaliśmy na plan i podeszłam do Mateusza.
-Jestem. Możemy już zaczynać?-Zapytałam.
-Jasne. Najpierw scena w domu.-Powiedział i wskazał mały domek na wzgórzu. Poszłam tam i nakręcałam.. Małpkę. Po 2 godzinach doszliśmy do Refrenu. Z małymi przerwami oczywiście i powtórzeniami.
-No chodź! Strzel śmiało! Włóż to w końcu trochę energii!-W tym momencie podwyższałam głos.-Bo właśnie tak chcę zabawić się! Więc rzuć się ze mną w wiry anarchii!-Reżyser zaklaskał w dłonie i zarządził krótką przerwę techniczną. Wzięłam wodę i podeszłam do moich przyjaciół.
-Namęczyłaś się trochę?-Zaśmiała się Velma.
-I to bardzo.-Wzięłam łyk wody.
-I tak nieźle ci idzie.
-Pierwszy teledysk więc wiesz.-Zaśmiałam się. Po krótkiej rozmowie zabrzmiał dzwonek na koniec przerwy. Odłożyłam wodę i stanęłam w tym samym miejscu.
-Zrównajmy miasto z ziemią. Pif-Paf - co na to Ty?-Śpiewałam. Zaśpiewałam krótką drugą zwrotkę i był znowu refren. Tym razem walczyłam z robotami.-No chodź! No chodź!-Śpiewałam przeciągle. Zaśpiewałam koniec i teledysk dobiegł końca. Reżyser i Mateusz jak widać byli zadowoleni.
-Dziękujemy za współpracę.
-Nie ma za co!-Zaśmiałam się i pobiegłam do ekipy.
-Fajnie było?-Zapytała Velma.
-Wspaniale!-Krzyknęłam i zaśmiali się. W tej chwili podszedł do mnie Mateusz i oznajmił
-Mamy nadzieję, że jeszcze z tobą nagramy piosenki. W tej chwili wszystko montujemy i dodajemy efekty specjalne. Niedługo ta piosenka pojawi się na płytach i będzie można ją kupić w twoim wykonaniu.
-Wielka niespodzianka..-Powiedziałam uśmiechając się.
-A to nie koniec! Mamy dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.-W tej chwili reżyser przyniósł wielki bukiet róż i statuetkę mikrofonu w złocie.
-Dziękuję serdecznie!-Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wzięłam bukiet i statuetkę na ręce. Zrobili jeszcze sobie zdjęcie ze mną i moimi przyjaciółmi. Poszliśmy do namiotu i jedliśmy. Przy okazji rozmawialiśmy. Padł temat o następnym teledysku.
-Będzie on za 2-3 miesiące w piątek wieczorem. Pasuje pani?-Zapytał.
-Zobaczę.-Zaśmiałam się.
-Po teledysku może jakiś koncert i autografy?
-Zobaczę.-Odpowiedziałam. Wyszliśmy razem z ekipą na dwór. 

piątek, 25 lipca 2014

Dziwoląg #7

Wstałam o godzinie 7. Była sobota więc sięgnęłam po pilota i włączyłam Tv. Skakałam po kanałach aż zobaczyłam Mission Imposible. Postanowiłam zostawić i oglądać. Fred jak na zawołanie się obudził.
-Mogę oglądać z tobą?-Uśmiechnął się.
-Jasne.-Oglądaliśmy film do końca. Po filmie ubrałam się w zestaw nr. 2. Wzięłam telefon i zeszłam na śniadanie.
-Cześć!
-Cześć Daphne.-Uśmiechnęła się Velma. Zrobiłam sobie kawę i kanapki. Nagle zadzwonił telefon.
-Dzień dobry. Tak Daphne.. Co? Co pan mówi?! Zgadzam się! Mogę przyprowadzić parę osób? Dobrze.. Dziękuję!-Krzyknęłam i zakończyłam rozmowę.
-Kto dzwonił?-Zapytała Velma pijąc kawę.
-Ten Facet co do mnie przyszli z Trasą. Chcą żebym zaśpiewała i nakręciła teledysk do Get Jinxed.
-Wow..
-I mogę zabrać kilka osób!-Zaśmiałam się.
-To dobrze. Kogo zabierasz?
-Ciebie, Kudłatego Freda i Clementine. Scooby jak będzie chciał też może pojechać..
-Uch. Dziękuję!-Powiedziała Velma.
-Nie ma za co.-Wstałam od stołu i wzięłam kluczyki od motoru.-Jadę do lasu.
-Mogę z tobą?-Zapytała.
-Jasne. Tylko załóż kask.-Powiedziałam. Odpaliłam motor i pojechałyśmy do lasu. Zatrzymałam się i zdjęłam kask. Nagle usłyszałam szelest.
-Słyszałaś?
-Mhm.. Pójdźmy to sprawdzić.-Powiedziałam i szłam w stronę szelestu. Nagle przed sobą zobaczyłyśmy dziwoląga a przy nim.. Kobietę.
-Odejdźcie! Jeżeli nie..-Wyjął nóż i przyłożył go do szyi kobiety.- Zabiję ją.
-Spokojnie! Odchodzimy Velmo..
-Mhm.-Velma przytaknęła i zaczęła powoli się cofać. Doszłyśmy do motoru i powiedziałam do Velmy.
-Załóż kask i trzymaj się mocno.-Velma tylko kiwnęła głową i nic nie powiedziała. Odpaliłam motor i szybko jechałam wśród drzew. Dojechałyśmy do dziwoląga który właśnie uciekał. Przyspieszyłam i doganiałam go powoli. Wzięłam kobietę za rękę i kopnęłam dziwoląga w nogę. On osunął się na ziemię ja wzięłam kobietę i przyspieszyłam. Szybko dotarłyśmy do domu i zatrzymałam się. Wzięłam kobietę do domu położyłam ją na kanapę i zdjęłam kask.
-Nieźle Daphne. Nie wiedziałam, że ci się uda..
-Ja także nie wiedziałam.-Powiedziałam uśmiechając się. Po chwili chłopcy przyszli i opowiedziałyśmy im o zdarzeniu w lesie.
-Spisałaś się.-Powiedział Fred.
-Oj tam.-Po chwili kobieta się obudziła.
-Gdzie.. Gdzie ja jestem?-Zapytała.
-W bezpiecznym miejscu..
-Pamiętam tylko, że ktoś mnie ogłuszył i zabrał do lasu..-Kobieta opowiadała. Po chwili zaproponowałam jej, że odwiozę ją do domu. Zgodziła się więc odwiozłam ją i po chwili wróciłam. Obmyślaliśmy plan.
-Dobrze więc. Pojedziesz na motorze jako przynęta..
-Mhm.-Fred mówił wszystkim gdzie mają stać. Po chwili  znaleźliśmy się w lesie i.. Realizowaliśmy plan. Dziwoląg jak na zawołanie zjawił się i pobiegł za mną. Wpadł w sidła i odkryliśmy kto tak naprawdę stał za tym. Dyrektor naszej szkoły.. Wszyscy się zdziwili. Zadzwoniliśmy po szeryfa Stone i sami pojechaliśmy do domu. Ja poszłam na górę i ćwiczyłam na karaoke "Get Jinxed", E.T itd.


czwartek, 24 lipca 2014

Dziwoląg #6

   Czekałam na Daphne w kuchni, gdzie przypatrywałam się pracy Kudłatego - to on w tym roku zajął się tortem urodzinowym Daph. Upiekł czekoladowy z polewą truskawkową, bitą śmietaną, truskawkami i czekoladowymi wiórkami. Miło był patrzeć gdy piekł - na zręczność z jaką to robił, i na skupienie na jego twarzy. Poza tym, rzadko miałam do tego okazję. Obok mnie siedział Avan, kuzyn Daphne, ale on nie był zbyt zainteresowany moim chłopakiem. Słuchał muzyki na komórce. Fred natomiast siedział na górze i montował prezent Daphne w pokoju.
   Kiedy Daph wróciła, była lekko zadyszana - najwyraźniej biegła.
   Była zaskoczona, kiedy Fred, Avan, Kudłaty i ja krzyknęliśmy - "Niespodzianka!". To dlatego, że od samego rana udawaliśmy, że zapomnieliśmy o jej urodzinach.
-Gdzieś ty była? - spytał Avan.
-Na wzgórzu. Nie mogę sobie pospacerować? - uśmiechnęła się.
-Nie dziś.
-Ej, nie doszło by do tego, gdybyście nie udawali, że dziś nie mam urodzin! - udawała złość.
-Już przestać, bo nie dostaniesz prezentów. - zaśmiał się Fred.
-Prezenty? - wytrzeszczyła oczy i dodała lekko fałszywym tonem. - Nie musieliście...
-Jasne, jasne. No dobra, najpierw ode mnie. - powiedziałam i wręczyłam jej 2 torebki - maleńką i średniej wielkości.

Bransoletka z zawieszką ze skrzypcami (mała torebka).

Zeszyt do nut.

Szkicownik.
-Och, dzięki Velma! - przytuliła mnie. - Właśnie miałam sobie kupić szkicownik i zeszyt do nut. A ta bransoletka jest śliczna!
-Cieszę się twoim szczęściem.
-To teraz moja kolej. - powiedział Kudłaty wkładając tort do lodówki, po czym wręczył Daphne torebkę.

Kolczyki do zestawu "Wiolinowy Klucz".

Naszyjnik z zestawu "Wiolinowy Klucz".
-Dzięki Kudłaty, są śliczne. - uśmiechnęła się ciepło.
-Jak coś, jest też paragon.
-Chyba nawet niepotrzebny.
-To teraz ja. - uśmiechnął się Avan. - Ale żeby zobaczyć mój prezent, musimy wyjść przed dom.
A przed garażem stało to:


-Marzyłam o takim... - powiedziała z błyskiem w oku Daphne.
-Wiem, dlatego ci go kupiłem. - zaśmiał się jej kuzyn.
-I na koniec ja. - Fred złapał rudowłosą za rękę i zaciągnął do jej pokoju. Poszliśmy za nim, a w środku zauważyliśmy...


-Wow, Fred... Nie spodziewałam się... D-dziękuję... - Daphne była zszokowana, a kiedy się otrząsnęła, pocałowała Freda. - A ja myślałam, że zapomniałeś.
-Nigdy bym nie zapomniał.
-A wiesz co jest najlepsze? - spytał po chwili.
-No co?
-Masz też zestaw do karaoke.
Daphne podskoczyła ze szczęścia.
-Wiecie co? To chyba moje najlepsze urodziny...
-Och, a wiesz co jest jeszcze lepsze? - spytał Avan, a ona pokręciła głową. - Zejdź na dół, a się przekonasz.
   W salonie czekali na nią jej rodzice oraz siostry. Uściskali ją, wręczyli drobiazgi, a potem usiedliśmy do stołu. Kudłaty zaserwował przepyszny tort, a wcześniej wyborne spaghetti.
   Krewni Daphne wreszcie wrócili do siebie, a ja poszłam z Kudłatym do pokoju. Dla Daph nie był to jednak koniec - z zewnątrz było słychać warkot silnika.

Dziwoląg #5

Wstałam szybko. Były akurat moje urodziny. Ubrałam się w zestaw nr.5 i poszłam na dół zjeść śniadanie. Czekałam na wszystkich bo akurat wstałam pierwsza.. Velma zeszła ze schodów.
-Cześć!-Powiedziała promiennie.
-Cześć.. Wiesz jaki dziś dzień?-Zapytałam
-Piątek..
-Uch..-Po chwili chłopcy zeszli na dół i pojechaliśmy do szkoły. Wszystko było dobrze do czasu gdy.. Nie usłyszeliśmy zgrzyt z góry samochodu. Zatrzymaliśmy się i na górze.. Zobaczyliśmy dziwoląga.
-Ulotnijcie się stąd najszybciej.. Jeżeli nie..-W tym momencie dziwoląg zniknął. Wszyscy zdziwieni poszliśmy do samochodu i jechaliśmy dalej do szkoły. Poszłam na Francuski i usiadłam się z Velmą. Po Francuskim mieliśmy w-f. Po w-fie mieliśmy Angielski. I tak dalej. Po szkole odrobiłam lekcje i poszłam na jedną z gór w Kryształowym Zdroju. Była tylko jedna taka którą nazywano "magiczną". Usiadłam się na jednym z kamieni i patrzyłam na krajobraz. Patrzyłam tak aż nie przyszedł do mnie sms od Velmy.
Velma 16:30
Przyjdź szybko do domu. Mam sprawę
Szybko jej odpisałam
Daphne 16:31
Będę za godzinę. 
Poszłam szybkim krokiem do domu podziwiając po drodze drogę. Kryształowy Zdrój był piękny gdy było popołudnie.
  *Przepraszam za krótki rozdział*

środa, 23 lipca 2014

Dziwoląg #4

   Byłam w kuchni i piłam herbatę. Był czwartek, więc pomyślałam, że dobrze byłoby się spakować. Kiedy to zrobiłam, przebrałam się w zestaw nr 1 i wzięłam torbę. Miałam już wychodzić, ale zapomniałam o jednym toście. Gdy jadłam go, do kuchni weszła Daphne.
-Cześć.
-Hej. - ziewnęła przeciągle.
-Jak się spało.
-Średnio. - wzruszyła ramionami. - Miałam dziwne sny.
-Na przykład?
-Na przykład to, jak ktoś wchodził do Alicji w pokoju w Zakładzie w którym wylądowała. I ten cały... Dziwoląg.
-Och. To przykre. - Daphne przyjrzała się uważnie mojej torbie.
-Ty ile ty masz tych lekcji, co?
-Dzisiaj? Osiem.
-A dokładnie? - przewróciła oczami.
-Angielski, matematyka, fizyka, wf, francuski, historia, niemiecki i dodatkowo rosyjski.
-Wiesz co to oznacza?
-No co?
-To, że kończę po pięciu godzinach! Yay!
-To mnie pocieszyłaś...
-Zawsze do usług. - uśmiechnęła się.
  Skończyłam jeść tosta i wyszłam szybko. Było dopiero wpół do ósmej, więc szłam spacerkiem. Wstąpiłam przy okazji do księgarni, kupiłam książkę "Nocne mary". Nie był to jednak dziennik snów czy coś takiego, tylko opisane przeróżne sny i koszmary. Byłam też w cukierni, gdzie kupiłam rogalika na lunch.
   Lekcje minęły mi dziwnie szybko, a ja, jako członek kółka dziennikarskiego, dostałam... scenariusz do Justine. Byłam zbyt zmęczona, żeby go przejrzeć, więc od razu ległam na łóżko, a kiedy się obudziłam, była już siedemnasta. Zabrałam się za sprawdzanie scenariusza.


* Uwaga! *
* Scenariusz pojawi się niedługo w kategorii "Inne". *

Dziwoląg #3

Wstałam dosyć szybko bo o 6:30. Ubrałam się w zestaw nr.1 i poszłam na dół. Zastałam tam Velmę która robiła sobie tosty.
-Cześć.
-Cześć.. Zrobić ci kawę?-Zapytałam robiąc sobie kanapkę.
-Niee.. Ja już mam zrobioną.-Zaśmiała się.
-Mhm.-Zrobiłam sobie kawę i rozmawiałyśmy z Velmą.
-Myślę, że Justine będzie ciekawsze..-Powiedziałam.
-Locked Room też może być!
-Może. Ale nie musi. Raczej będzie grą logiczną..-Chłopcy zeszli i szybko zjedli śniadanie. Pojechaliśmy i stanęliśmy na miejscu gdzie zawsze zostawialiśmy wehikuł.Weszliśmy do szkoły i poszliśmy na zajęcia. Mieliśmy teraz akurat chemię. Usiadłam się z Fredem. Nagle zobaczyłam, że za nami siedzi Alicja. Zupełnie sama. Więc jednak wróciła.. Teraz nasuwa się pytanie.. Jak? Uciekła? Czy ktoś ją uwolnił? Odwróciłam się i pierwsze co przykuło moją uwagę: Pan który prowadził z nami lekcje miał buty jak dziwoląg. Może przypadek. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszliśmy. Schowałam książki do szafki.
-Widzieliście?
-Co?
-Buty Pana Wiktora były podobne do tych co nosił dziwoląg.
-Nie zwróciłam szczególnej uwagi.. Ale mamy mały trop!-zaśmiała się Velma.
-Mały,ale przydatny.-W tym momencie zadzwonił dzwonek. Mijały tak kolejne lekcje. Nic szczególnego się nie działo. Po tych 7 lekcjach pojechaliśmy do domu. Chciałam iść do pokoju, ale Fred zatrzymał mnie.
-Chodź. Pójdziemy gdzieś.
-Ale ja muszę..
-Nic nie musisz. Jeżeli chodzi Ci o lekcje to odrobisz później.-Po ostatnich słowach uśmiechnął się.
-Uch.. Okey. Ale na chwilę!-Zaśmiałam się i poszłam za Fredem. Poszliśmy do.. Parku. Usiedliśmy się na ławeczkę i rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Widziałeś w szkolę Alicję?
-Nie. Czemu pytasz..
-Bo widziałam ją. Siedziała za nami sama.
-Twierdzisz, że uciekła?
-Twierdzę, że ktoś jej pomógł.
-Em.. Daphne masz pewność, że Ci się nie przywidziało?
-Czy ty sądzisz, że kłamię?
-Nic nie sądzę!
-Ale tak to wygląda! Jeżeli mamy się kłócić to..-Fred uciszył mnie pocałunkiem. Po chwili zapytał
-Teraz wiesz,że ci wierzę?
-Może.-Zaśmiałam się. Fred wziął mnie za rękę i poprowadził zupełnie inną drogą do domu. Parę metrów przed domem wziął mnie na barana.
-Oszalałeś zupełnie?
-Na twoim punkcie? Tak..-Powiedział śmiejąc się.
-To nieźle.. Zmęczyłeś się?
-Ani trochę!-Gdy dotarliśmy do domu zrobiłam zapiekankę (chociaż i tak nikt by jej nie jadł) Wzięłam sobie kawałek i poszłam odrabiać lekcje. Poszło mi szybko więc postanowiłam jeszcze poczytać książkę.


wtorek, 22 lipca 2014

Dziwoląg #2

-Myślisz nad... tym czymś? - spytał Kudłaty, gdy razem siedzieliśmy na balkonie i wygrzewaliśmy się na słońcu.
-Czyli o czym?
-O tym co widzieliśmy...
-Po co? Spotkaliśmy to raz i zaraz znikło. A ja jestem zmęczona.
-Okey. Co sądzisz o tych sztukach?
-Locked Room nie znam, a Justine zawsze lubiłam, i chciałabym to zobaczyć na scenie. Tylko jestem ciekawa, jak zrobią dekoracje i przejścia do tuneli, krypty i innych...
-Też jestem ciekawy. To będzie pewnie będzie...
-Świetne?
-Chciałem powiedzieć dziwne, ale pewnie tak.
-Pewnie będę musiała napisać recenzję.
-O, nie wiedziałem, że należysz do kółka dziennikarskiego.
-W zeszłym roku nie miałam zbyt wielu okazji do pisania.
-Jaki ty w ogóle masz profil?
-Matematyczno-fizyczny, ale mam jeszcze rozszerzoną chemię, biologię i angielski. A ty?
-Też mat-fiz, ale rozszerzoną mam tylko fizykę.
-Nie wiedziałam, że jesteś dobry z fizyki.
-Wielu rzeczy się o sobie dowiadujemy.
-Na przykład?
-Dziś dowiedziałem się, że jestem dobry z fizyki i że należysz do kółka dziennikarskiego.
-To nieźle.
-No. Jak chcesz spędzić ostatni wolny dzień? - spojrzał mi w oczy.
-Chcę spać. Ewentualnie wyjść gdzieś.
-Więc ubierz się w byle co i wyjdź przed dom! - uśmiechnął się.
   Przebrałam się w ten zestaw (oczywiście bez malowania paznokci i bransoletki).


Wyszłam na dwór, gdzie czekał już na mnie Kudłaty. Miał przy sobie plecak. Złapał mnie za rękę i zaprowadził nigdzie indziej, jak do lasu. Lubiliśmy ta chodzić - było spokojnie, ładnie i przyjemnie cicho. Nie zabrał mnie jednak do miejsca, o którym myślałam - miejsca naszego pierwszego pocałunku. Prowadził mnie przez las, a kiedy byliśmy blisko, kazał zakryć mi oczy. Tak też zrobiłam, a ona ciągnął mnie za sobą dalej. Kiedy dotarliśmy, usłyszałam szum, spadające krople i krzątaninę. Myślałam, że zaczął gdzieś niedaleko zaczął padać deszcz, a szumią drzewa, ale myliłam się. Jak się okazało, siedzieliśmy pod jednym z większych wodospadów, dosłownie, bo Kudłaty rozłożył piknik w jaskini za nim. Obok strumyk tworzył sadzawkę, na której pływały lilie wodne, a ważki i wodne ptactwo kręciło się wokół. Woda błyszczała w blasku słońca, a my mieliśmy idealne miejsce, żeby obejrzeć zachód słońca, który w Kryształowym Zdroju był niezwykle śliczny. Rozmawialiśmy, jedliśmy słodycze i owoce, zachwycając się pięknem krajobrazu. Nagle nasze dłonie zetknęły się. Spojrzeliśmy na sobie w oczy, zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. Czułam się tak jak podczas naszego pierwszego pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie i wstaliśmy. Zebraliśmy rzeczy do plecaka, a ja poczułam chłód.
-Zimno ci? Mogę dać ci moją bluzę. Mam ja w plecaku.
-Dzięki. - założyłam jego czarną bluzę.
   Gdy wracaliśmy, na niebie gościły już gwiazdy, a my, trzymając się za rękę, szliśmy w stronę domu. Nagle zauważyliśmy to coś, które pojawiło się również przy wehikule. Rozglądało się, a potem zniknęło. My biegiem wróciliśmy do domu.

Dziwoląg #1

Wstałam o 6. Poszłam szybko wziąć prysznic. Potem szybko się ubrałam w sukienkę i buty. Na koniec jeszcze się umalowałam i byłam gotowa. Była 6:30 więc postanowiłam obudzić Freda. Nie musiałam wiele go budzić. Wstał natychmiastowo. Zadzwonił dzwonek do drzwi więc postanowiłam otworzyć. Zobaczyłam w drzwiach uśmiechniętego Avana.
-Cześć Daphne.
-Cześć! Co cię tu sprowadza?-Odwzajemniłam uśmiech.
-Idę na rozpoczęcie roku. Chciałem się zapytać czy pojedziesz ze mną.
-Uch. Nie.. Jadę z Brygadą.
-Rozumiem. Do zobaczenia w szkole.-Avan odszedł a ja zamknęłam drzwi i zrobiłam sobie kawę. Gdy ją wypiłam wszyscy przyszli. Szybko zjedli i mogliśmy już wsiadać. Usiadłam się na tyle. Byliśmy w 15 minut na miejscu. Fred zamknął samochód i wziął mnie za rękę. Usiedliśmy się i akurat dyrektor rozpoczynał przemowę.
-Drodzy uczniowie. Witam was w roku szkolnym 2014/2015. Jak wiadomo wszyscy z was dostali listy w których było napisane, że będą dwie sztuki. Jedna z nich to Locked Room. A druga to.. Amnesia Justine!-Krzyknął na cały głos dyrektor a po chwili na sali pojawiły się wiwaty. Oglądałam Justine. Inni też.
-Role zostaną przydzielone za tydzień lub kilka dni.-Dyrektor dalej mówił. Zobaczyłam na sąsiedniej ławce.. Alicję Maj. Skąd tu ona? A może coś mi się przywidziało.. Nie wiem. Gdy dyrektor skończył  przemowę wszyscy poszliśmy do klas i spisywaliśmy plany.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia!-Krzyknęła cała klasa i wybiegła na dwór. Wszyscy rozmawiali o tych sztukach. A najbardziej o Justine. My poszliśmy do samochodu i w drodze mówiliśmy o tej sztuce.
-Ciekawe kto będzie Justine..
-Bardzo ciekawe..-Powiedziałam. Myślałam w dalszym ciągu o Alicji. Czy mi się przywidziało? Czy jakimś cudem wydostała się z więzienia..
-A ja akurat jestem ciekawy Locked Room. Może w tej sztuce będą jakieś pułapki..-Odparł Fred.
-Ja jestem zdania, że to będzie gra logiczna.-Powiedziała Velma. Gdy zatrzymaliśmy się usłyszeliśmy huk. Przed nami pojawił się dziwny stwór.. Podszedł do naszego samochodu i swoimi pazurami przejechał po boku. Po chwili zniknął.
-Boże.. Co to było.
-Nie wiem..-Wszyscy poszliśmy się przebrać. Przebrałam się w sukienkę codzienną i zaczęłam oglądać Zbuntowanych.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Długonoga Wiedźma #7

   Obudziłam się koło jedenastej. Ubrałam się i umyłam zęby. Miałam zamiar zjeść śniadanie w samotności, ale na dole czekał już na mnie Kudłaty.
-Mieliśmy iść na brunch. Jest jedenasta, od dwunastej trzydzieści podają już lunche. Chyba chcesz iść na późne śniadanie do miasta, co?
-No dobra, ale ty stawiasz.
-A jakżeby inaczej?
-Czasem za siebie płacę.
-Nie tym razem. Wychodzimy.
   Słońce przyjemnie grzało, kiedy spacerkiem szliśmy przez miasto. Byliśmy w nowej restauracji, gdzie czekał już na nas wolny stolik dla dwóch osób. Jedliśmy w spokoju naleśniki z syropem klonowym, do czasu, gdy pewna dość nietypowa para usiadła przy stoliku obok. Mężczyzna w średnim wieku, w eleganckiej marynarce, o wyrazie twarzy wyniosłym i dumnym, oraz młodsza od niego kobieta, mniej więcej w wieku trzydziestu sześciu lat, w ślicznym szalu, o blond włosach. Na jej twarzy natomiast gościł uśmiech, a ona sama poruszała się z niebywałym wdziękiem.
-Doprawdy, Rose, to miasto schodzi na psy.
-Och, uważam, że jest urocze.
-Może i tak, ale sama wiesz, co się wczoraj stało. - mówili szeptem.
-Tak, ta kradzież... Była potworna. - powiedziała z przesadnym żalem.
-Jak można dopuścić, żeby jakiś marny złodziejaszek wszedł do naszej letniej rezydencji i wykradła Krwisty Płomień? Wiesz, jak wiele znaczył dla mnie ten rubin?
-Był w twojej rodzinie od pokoleń. - powiedziała znużonym tonem.
-Ci nieudolni policjanci na pewno go nie znajdą. A chciałem go podarować pewnej damie.
-Och, naprawdę?
   On tylko skinął głową. Właśnie skończyliśmy jeść, Kudłaty zapłacił i wyszliśmy.
-Myślisz, że miała jakiś związek z tą kradzieżą? - odezwał się.
-Tak. Nie. Może. Sama nie wiem. Zachowywała się co najmniej dziwnie.
-Wygląda mi na to, że chciała mieć ten rubin. - stwierdził, a ja przypomniałam sobie o czymś.
-Kudłaty...

* * *

   Byliśmy już gotowi na wyjście - w szczególności Fred. W plecaku miał wszystko, co potrzebne, żeby złapać Wiedźmę.
   Tym razem pojechaliśmy samochodem. Dzięki temu mógł upchać więcej swoich skomplikowanych pułapek. Byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy i stanęliśmy na mokrym mchu.
-Znacie plan? - spytałam, a oni skinęli głowami. - No to chodźmy.
   Gdy znaleźliśmy domki na drzewie, szliśmy na północ. Dotarliśmy do jaskini Wiedźmy. Fred cicho i zręcznie montował wraz z Kudłatym pułapkę, a ja i Daphne wypatrywałyśmy, czy nikt nie idzie. Scooby i Clementine mieli posłużyć za przynętę, dlatego odpoczywali. Kiedy Fred powiedział, że wszystko jest gotowe, ukryliśmy się i czekaliśmy, aż zapadnie zmrok. Koło pierwszej w nocy Wiedźma się pojawiła. Wtedy Clementine i Scooby-Doo wkroczyli do akcji - cicho weszli do jaskini od drugiej strony i zaczęli skradać się do "gablotki" z rubinem, w której, jak się okazało, był również naszyjnik z pereł. Zgarnęli go cicho, ale, zgodnie z planem, złodziejka ich zauważyła. Wybiegli z prędkością światła kierując ją prosto do sadzawki. Clementine miała zniknąć za drzewami lub na jednym  z nich, a Scooby miał wejść do jeziora. Tak też zrobili. Wiedźma płynęła za naszym pupilem, a kiedy złapała go za ogon, on był już lądzie i wyrwał jej się. Ona szybko się otrząsnęła i pobiegła za nim. Prawie go miała, ale właśnie w tej chwili on przegryzł sznurek, i tym jakby uaktywnił pułapkę. Przez moment cały mechanizm się zatrzymał, a ona wybuchnęła śmiechem. Zaraz jednak opadła na nią klatka, i... nie było jej już do śmiechu.
-A złodziejką jest... - powiedziałam ściągając maskę.
-Alicja Maj? - reszta była zdziwiona.
-A-ale... skąd wiedziałaś? - spytała.
-Domyślałam się. W odcisku buta znaleźliśmy kawałek sztucznej skóry. Podobnej wielkości kawałek odpadł z twojego buta. Zauważyłam to kiedy spotkałyśmy się na koncercie. Clementine, wezwij proszę policję.
-Skoro tak... Nie mam nic do stracenia. Wykorzystałam historyjkę o Moczarowej Wiedźmie. To ja zostawiłam notatkę w domku na drzewie. Ale nie robiłam tego sama dla siebie. Nie ukradłam tego dla siebie. To Pan E mnie wynajął.
   W tym momencie zjawił szeryf Stone. Zakuł Alicję w kajdanki i zabrał. Rubin i perłowy naszyjnik wróciły do prawowitych właścicieli.
   Nie chciałam myśleć o tym, co powiedziała Alicja, dlatego od razu zgodziłam, gdy zaproponowała mi wypad na zakupy.
   Niedługo miał zacząć się rok szkolny, a my nie miałyśmy sukienek na rozpoczęcie. Trochę łażenia po sklepach, i zdecydowałyśmy się na te (i parę innych rzeczy... to w końcu duże zakupy):

Sukienka Daphne
Moja sukienka
Buty Daphne

Buty moje (Daphne nie wiedziała, że założę je do sukienki, ale ja jestem dość wygodnicka...)

Zestaw Daphne nr 1

Zestaw Daphne nr 2 (kolczyki robiła własnoręcznie)

Zestaw Daphne nr 3 (który będę pożyczać)

Sukienka Daphne (codzienna)

Mój zestaw na jesień nr 1

Mój zestaw na jesień nr 2

Moja bluza "Cookie Monster"

Bluza Jeleń


   Do domu Daphne wróciła bardzo zadowolona z zakupów, z resztą, ja też.


* Alicja *

   Siedziałam w "moim nowym pokoju" w Zakładzie dla Młodzieży w Kryształowym Zdroju i próbowałam zasnąć. Wiedziałam na co się piszę, ale czemu się zgodziłam? Mimo, że byłam zmęczona, nie mogłam zmrużyć oka. Rozbudził mnie skrzyp otwieranych drzwi. Widziałam tylko jego cień i czy - jedno czarne, a drugie wręcz białe, jak w moim kostiumie. Patrzył na mnie dziwnie, a ja nie wiedziałam, jak się zachować.
-Możesz być wolna, mein lieber. - odezwał się. - O ile mi pomożesz.
-Zrobię... wszystko. - zadeklarowałam.
-Gut, mein Kind. Jesteś mi potrzebna. - urwał, a potem wyszeptał. - Bardzo potrzebna.

Długonoga Wiedźma #6

Obudziłam się koło 10. Wyszłam wziąć prysznic. Potem tylko się ubrałam i umalowałam. Zeszłam na dół zjeść płatki. Na dole zastałam Clementine.
-Cześć Daphne.
-Hej Clem.-Piłam kawę aż Clem zapytała
-Kiedy ślub?
-Clem.. Chyba aż po skończeniu studiów..-Odpowiedziałam. Fred zszedł na dół a ja wstałam i podeszłam do niego.
-Nauczysz mnie jazdy na motorze?-Zapytałam.
-To zbyt niebezpieczne jak dla ciebie. Przepraszam słońce, ale.. Nie.-Powiedział.
-Czyli, że mnie nie nauczysz.
-Nie.
-Sama sobie poradzę.-Wzięłam torebkę i wyszłam. Szłam na tor motocrossowy.
                                                             *~Fred~*
-Mogłem się zgodzić..
-Fred! Nie denerwuj się. Nic głupiego nie zrobi.-powiedziała Clementine-Chyba. 
-Jesteś dobra w pocieszaniu ludzi..
                                                              *~Daphne~*
Byłam już na torze motocrossowym. Zobaczyłam tam..












-Avan!-Krzyknęłam.
-Daphne. Nic się nie zmieniłaś-Zaśmiał się
-Mam do ciebie pytanie..
-Wal.
-Czy możesz mnie nauczyć jazdy na motorze?
-Mogę tylko na motocrossowym..-Powiedział.
-Może być!
-Tylko ubierz to.-Rzucił mi strój.


















-Nieźle. Tylko żebyś tak dobrze jeździła na motorze jak wyglądała!-szturchnęłam go. Avan pokazywał mi wszystko. Nadszedł czas na jazdę.Wziął  swój motor i kazał mi jechać po torze. Jechałam.. I nie wiedziałam, że tak dobrze mi pójdzie. Zatrzymałam się i zsiadłam z motoru.
-Nieźle.. Może na dziś wystarczy.-Powiedział. Ja przytaknęłam. Avan postanowił zaprowadzić mnie do domu więc się zgodziłam. Otworzyłam drzwi od domu i zobaczyłam Freda.
-Cześć,
-Cześć. Wiesz gdzie jest Kudłaty i Velma?-Zapytałam.
-Poszli gdzieś.-Odpowiedział.
-Mhm.-Weszłam na górę i przebrałam się. Wyszłam na dwór i otworzyłam naszą skrzynkę. Zobaczyłam cztery listy więc wzięłam je. Postanowiłam poczekać na Kudłatego i Velmę żeby odczytać to razem z nimi. Przyszli dwie godziny później. Rzuciłam im listy i wszyscy zaczęli jednocześnie czytać.
  Przysłaliśmy wam te listy żeby was poinformować o dwóch sztukach które odbędą się w szkole. W roku szkolnym 2014/2015 Jedna z nich nazywa się "Locked Room" A druga.. To będzie niespodzianka. 
Mamy nadzieję, że weźmiecie udział chociaż w jednej z sztuk.
Pozdrawiamy.
-Nieźle.-zaśmiała się Velma.
-Wreszcie coś wystawią..-Powiedziałam-Jestem ciekawa kto dostanie role główne! 
-Dobrze, że nie wystawią Śpiącej Królewny!-zaśmiał się Kudłaty.
-Chodzi Ci o to, że byłoby nudno?-Zapytałam patrząc na niego uważnie.
-Nie.. Bo jakby główne role dostali Fred i Ali..-Velma w tym momencie zasłoniła Kudłatemu usta.
-Mógłbyś sobie odpuścić.-Powiedziała.
-Daphne źle powiedziała to ją poprawiam!
-Uch.. Nie ważne. Idę śpiewać.-Powiedziałam i poszłam na górę. Weszłam do pokoju i zaczęłam sobie nucić Get Jinxed
 
- No chodź! Strzel śmiało!-Śpiewałam do momentu kiedy nie weszła do mnie Velma
-Daphne.. Przepraszam za Kudłatego.
-Nic się nie stało.-Powiedziałam siadając na łóżku.
-Ty nie lubisz Alicji, ale ona jest miła..
-Jak podrywa?-Zapytałam patrząc w okno.
-Ogólnie tak mi się wydaje..
-Może taka jest.
-A zbaczając z tematu.. Ktoś do ciebie.-Powiedziała Velma wprowadzając.. Jakiegoś gościa.
-Witam. Pani Daphne Blake zgadza się?
-Tak.
-Jestem menagerem najróżniejszych gwiazd. Byliśmy na wczorajszym koncercie gdzie pani śpiewała. Chcielibyśmy żeby parę razy pani zaśpiewała. 
-Gdzie na przykład?
-Francja, Włochy, Hiszpania i tak dalej.
-Musiałabym się zastanowić. 
-Oczywiście! Oto moja wizytówka. Gdyby pani się zdecydowała..
-Tak zadzwonię.-Velma usiadła się przy mnie.
-Przyjmiesz jego propozycję? 
-Myślę nad tym.. 
-Możesz po studiach. 
-Dobry pomysł! Wyjechalibyśmy w parę miejsc.. Pozwiedzali świat. 
-Widzisz. 
-Co powiesz żebyśmy wieczorem wyszły do klubu?-Zapytałam uśmiechając się.
-Bierzemy chłopaków?
-Jak chcesz! Możemy.
-A o której godzinie dokładnie?
-Jest 18 więc o 19. Mamy 1 godzinę na ogarnięcie.
-Okey. To powiem Kudłatemu i się przebiorę
-Mhm.-Velma wyszła z pokoju a ja zaczęłam się przebierać. Gdy skończyłam wszedł Fred któremu oznajmiłam, że idziemy do klubu. Trzydzieści po szóstej wszyscy byli gotowi więc pojechaliśmy.
-Daphne a Clem?
-Powiedziała, że będzie w pokoju Maliny i Scoobego.
-Mhm.- Byliśmy na miejscu. W klubie było niesamowicie. Postanowiliśmy wszyscy wziąć po shake'u.
-Jak się bawisz?-Zwróciłam się do Velmy.
-Dobrze! Może potańczymy z chłopakami jeszcze?
-Okey!-Wyrzuciłyśmy puste shake'i i zaciągnęłyśmy chłopaków na parkiet. Akurat Dj zapowiedział, że jest karaoke. Postanowiłam spróbować. A co tam!
-Co chcesz zaśpiewać?-Zapytał
-Jest Get Jinxed?
-Mhm!
-To proszę.-Powiedziałam i wzięłam mikrofon. Po chwili rozległa się melodia Get Jinxed. Śpiewałam aż dobrnęłam do samego końca.
-No chodź! No chodź! A to pech!-Po piosence zeszłam ze sceny i wszyscy razem pojechaliśmy do domu.

niedziela, 20 lipca 2014

Długonoga Wiedźma #5

Była trzecia w nocy, a ja wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
-Co ty wyprawiasz? - wymamrotał Kudłaty.
-Misja Top Secret. Idziesz ze mną? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Skoro moje towarzystwo jest ci niezbędne.
   Po chwili byliśmy ubrani niemal identycznie - sprane jeansy, koszulki ze znakami bohaterów, trampki i czarne bluzy. Wyszliśmy z pokoju na palcach, starając się nie obudzić reszty.
   Na dworze było chłodno, na tyle, że było widać nasze oddechy. Tak właśnie było w Kryształowym Zdroju - w dzień gorąco, w nocy zimno. Na bagna biegliśmy, ale kiedy już byliśmy na miejscu, skradaliśmy się. Nie wiedzieliśmy, co może nas tu czekać. Mijaliśmy domki na drzewie, ale nagle o czymś sobie przypomniałam.
-Czekaj... - złapałam go za ramię.
-Co?
-Tu gdzieś musi być trzecie wejście, na taras. - szepnęłam.
-Skąd wiesz? - spytał, a ja podałam mu kartkę.
-No dobra. Poszukiwania czas zacząć!
-Ciszej! - kopnęłam go lekko w kostkę.
   Kręciliśmy się koło dębów, aż nagle Kudłaty zauważył sporą dziurę, przy której wyrastał konar. Najwyraźniej tajne wejście na taras było naturalne, bo jedynie z konarów. Trudno było się tam dostać, parę razy spadaliśmy, nabijając sobie przy tym kilka siniaków, ale wreszcie dotarliśmy.
-Spójrz tylko. - szturchnął mnie Kudłaty, siadając na "balkonie".
   Mgła nadawała mokradłom mistycznego klimatu, wierzby szumiały, a gwiazdy świeciły. To był niecodzienny, a zarazem piękny widok.
   Oparłam głowę na jego ramieniu i włożyłam ręce do kieszeni.
-Myślisz, że się tu pojawi? - spytał po chwili.
-Skoro ta...
-Emily.
-Emily ją widziała, to może znowu tu gdzieś jest?
   Rozmawialiśmy szeptem o wielu rzeczach, od zaręczyn Freda i Daphne, po koncert.
-I wiedziałaś o wszystkim?
-Jeszcze przed koncertem. Widziałam pierścionek.
-Ja jednak bym zaczekał z oświadczynami, chociaż do skończenia studiów, czy, no nie wiem, liceum.
-I dobrze. Jeśli miałbyś mi się oświadczyć, na razie bym odmówiła.
-Spokojnie, nie chce się jeszcze żenić.
-Fred chciałby pewnie już dziś wziąć ślub. - zaśmiałam się cicho.
-Słyszałem, jak rozmawialiście na koncercie. Od tego czasu też odnoszę takie wrażenie. - uśmiechnął się.
-Och, właśnie mi się coś przypomniało.
-Co takiego?
-Wiesz kogo dziś spotkałam?
-Wiem. Jestem jasnowidzem.
-Dobrze, a więc, kto to był?
-Marta z warsztatów Daphne?
-Nie, chodziło mi o Alicję. Ale chyba się zmieniła. Nie była nawet uszczypliwa. Można powiedzieć, że nawet uprzejma.
-Czy myślisz o tej samej Alicji, o której ja myślę?
-Mówię o Alicji Maj.
-O! Nie spodziewałem się, że może być taka dla kogoś innego niż Freda.
-Jaka?
-Serio nie wiesz o czym mówię?
-Chodzi ci o to "uprzejma"?
-Tak.
-Przestań, ona go po prostu podrywała, żeby wzbudzić zazdrość Daphne...
-To też, ale była dla niego miła.
-Wiesz co, miała bardzo fajne buty.
-Jeśli ta rozmowa ma zejść teraz na buty, to...
-Nie przesadzaj, po prostu chcę ci powiedzieć, że dziewczyna miała ładne skórzane botki, a ty od razu...
-Shhh! - syknął.
-Nie będziesz mi tu na mnie syczał!
-Spójrz tam!
   Coś, a raczej ktoś chodził między drzewami. Nagle zobaczyliśmy dwa puste, białe oczy patrzące prosto na nas. Wiedźma zmierzała w naszą stronę. Pośpiesznie zeszliśmy i pobiegliśmy do lasu. Zrobiliśmy dobrze, bo Wiedźma doszła tam zadziwiająco szybko. Cicho przeszliśmy w bok i ukryliśmy się w zaroślach, a ona nas nie zauważyła. Kudłaty rzucił kamień za Wiedźmę, a ta ruszyła w tamtym kierunku.
-Co ty robisz? - szepnęłam.
-Możemy teraz zbadać miejsce, z którego wyszła.
-Dobry pomysł.
   Po trzech minutach pobiegliśmy na północ, bo stamtąd właśnie Wiedźma "wypełzła". Znaleźliśmy się przy jej grocie. Koło niej nie było widać nic nadzwyczajnego - dużo kory i liści. Ale coś w środku jaskini mnie zaintrygowało - a mianowicie dziwny błysk. Chciałam wejść do jaskini, a pomogła mi w tym Wiedźma - musieliśmy się gdzieś schować. Skoro byliśmy już w środku, postanowiliśmy dotrzeć do źródła błysku. Było to trudne, bo w środku było okropnie ciemno i mokro, a my musieliśmy poruszać się bezszelestnie. Dotarliśmy wreszcie do źródła błysku, jak się okazało był to spory rubin...
   Gdy chciałam go dotknąć, w grocie pojawiła się Moczarowa Wiedźma. Gdy spotkaliśmy ją twarzą w twarz, zauważyliśmy parę szczegółów, których wcześniej nie dostrzegaliśmy - wokół niej można było zauważyć jakby mgłę, w uszach nam dzwoniło, a przed oczami wiły nam się małe czarne punkciki.
   Wybiegłam z jaskini najszybciej jak mogłam. Za mną był Kudłaty. Wiedźma była jednak na tyle zwinna, że zadrapała Kudłatego w ramię. Na tyle, że miał przedziurawioną bluzę i koszulkę, rana była głęboka i krwawa... Moczarowa Wiedźma była normalnie rosomakiem .
   Do naszego domu dobiegliśmy dość szybko, bez pościgu. Siedzieliśmy w kuchni, Kudłaty siedział przy stole, a ja opatrywałam mu ranę.
-Wiesz co, na razie odpuszczę sobie Top Secret misje.
-Czemu? Było zabawnie! - uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Tak, było zabawnie, dopóki nie włamaliśmy się do domu Wiedźmy.
-Och, jak można się włamać gdzieś, gdzie nie ma drzwi czy okien?
-Nieważne. Tak czy siak, właścicielka to kobieta z pazurem.
-I rubinem w gablotce. Musimy się dowiedzieć, o co w tym chodzi.
-Ty się dowiaduj, ja idę spać. - kiedy skończyłam wiązać mu bandaż, poszłam razem z nim do pokoju.
-Dzisiaj śpimy do 15. Ale zabierasz mnie na brunch.
-O ile wstanę.


Długonoga Wiedźma #4

Szybko się przebrałam. Założyłam mój "specjalny" strój na koncert.
Wyszłam szybko z pokoju i zeszłam na dół. Czekałam przy okazji na Freda i Kudłatego. Velma była na dole. Clementine też.  Po chwili wszyscy razem zeszli.
-Gotowi?-Zapytałam odgarniając włosy do tyłu.
-Gotowi!-Krzyknęli jednocześnie. Pobiegliśmy do samochodu i w 10 minut byliśmy na miejscu. Cudem przecisnęliśmy się przez tyle ludzi.. Po chwili pan prowadzący ogłosił na scenie komunikat.
-Witam wszystkich serdecznie! Koncert trochę się opóźni lecz.. Mamy dla was niespodziankę! Jedna osoba z was zaśpiewa.. Take a Hint! Ktoś chętny?-Fred podniósł moją rękę. Czułam, że zaraz.. Coś się stanie. I stało.
-Oo! Ta dziewczyna w rudych włosach!-Krzyknął. Przecisnęłam się przez barierki i weszłam na scenę.
-Jak masz na imię?
-Daphne.-Odpowiedziałam.
-Więc Daphne. Przekazuję ten oto mikrofon w twoje ręce. Działaj!-Po chwili usłyszałam melodię Take a Hint.
-Why am I always hit on by the boys I never like.-Zaczęłam.

                                                    *~Fred~*
-Get your hands off my hips, or I’ll punch you in the lips- Słyszałem jak Daphne śpiewała i.. Byłem coraz bardziej w transie.
-Co myślisz?-Zapytała Velma.
-Jest cudowna..-Odpowiedziałem stanowczo.
-Śpiewa świetnie.
-Myślisz, że.. się zgodzi?
-Pewnie!
-Najlepiej by oświadczyć się po koncercie..
-Albo po naszej randce. My się ulotnimy a wy..-W tym momencie mrugnęła. Piosenka się skończyła i zaczęły się wielkie brawa. Daphne zeszła ze sceny a ja jej pomogłem.
-Cudownie zaśpiewałaś.-Powiedziałem dając jej buziaka w policzek.
-Przesadzasz.-W tym momencie się zaśmiała.
                                                            *~Daphne~*
Kupiliśmy sobie lody i poszliśmy na.. Strzelnicę! Chłopcy chcieli  spróbować wygrać coś dla nas. Fred wygrał dla mnie misia z serduszkiem a na nim widniał napis Love.
-Idziemy już?-Zapytał Kudłaty.
-Może jeszcze potańczymy?-Zapytałyśmy zgodnie z Velmą zaprowadzając chłopaków na parkiet. Tańczyliśmy 1 godzinę. Postanowiliśmy po tych tańcach pójść do domu i iść na naszą randkę.
Mój strój
Strój Velmy

 W końcu dotarliśmy na miejsce. Było już ciemno i.. Przyjemnie.
-Plac zabaw.. Myślicie, że będziemy się bawić?-Zapytała Velma.
-Tak!-Krzyknęli jednocześnie Fred i Kudłaty.
-Może pójdziemy po jakieś.. Lody?-Zapytała Clementine.
-Okey. My tu na was poczekamy.-Poszli wszyscy i zostałam tylko ja z Fredem. Bujaliśmy się aż nagle Fred zeskoczył.
-Skacz.-Powiedział.
-Nie! Wolę się zatrzymać w tradycyjny sposób.-Odparłam.
-Skacz! Złapię cię. Chyba mi ufasz co?-Zapytał. Przez chwilę się zastanawiałam, ale skoczyłam. Fred mnie złapał ale zachwiał się i upadł wraz ze mną a ja.. Przez przypadek go pocałowałam. W tym momencie weszła Velma wraz z Clementine i Kudłatym.
-Co.. Tu się dzieje?-Velma była zszokowana.
-Nic! Po prostu upadłam Fred się zachwiał i.. Jakoś tak wyszło!-Powiedziałam wstając.
-Mhm.. A tak w ogóle mamy dla was lody.-Powiedziała śmiejąc się Clem. Zjedliśmy lody potem gadaliśmy.
-Fred może teraz?-Zapytała Velma.
-Mhm.-Odpowiedział. Po tym Velma poszła na huśtawki z Kudłatym i Clementine a Fred wyciągał coś.
-Co tutaj się dzieje.. Możesz mi odpowiedzieć?-Zapytałam patrząc na niego.
-Daphne.. Zawsze zastanawiałem się czy to zrobić,ale.. Teraz nadszedł moment..-Ciągnął- Daphne Blake. Czy zostaniesz moją żoną.. W przyszłości?-W ostatnim zdaniu Fred uśmiechnął się.
-Nie wiem co powiedzieć.. Ale.. Tak!-Powiedziałam rzucając mu się na szyję. Fred założył mi pierścionek.
Velma, Kudłaty i Clementine uśmiechnęli się i razem poszliśmy do domu. Ja i Fred trzymaliśmy się za rękę. Weszliśmy do domu i wszyscy poszliśmy na górę do swoich pokoi. Powoli z Fredem zbliżaliśmy się do siebie aż nagle pocałowaliśmy się. Pocałunek trwał zaledwie parę sekund. Fred potem poszedł spać. Ja posiedziałam jeszcze chwilę na łóżku i też wkrótce zasnęłam.

 



sobota, 19 lipca 2014

Długonoga Wiedźma #3

   Następnego dnia, zaraz po śniadaniu ruszyliśmy na mokradła - cała Brygada - ja, Kudłaty, Daphne, Fred, Scooby, a nawet Clementine. Wyposażeni w kalosze, płaszcze przeciwdeszczowe (w kieszeniach), ciepłe bluzy i noktowizory (żartuję) podzieliliśmy się na dwie grupy. W pierwszej byłam ja, Kudłaty i Scooby, w drugiej Fred, Daphne i Clementine. Na początku krążyliśmy bez celu we mgle, aż tu nagle coś jakby zauważył.
   Pobiegliśmy za nim i zobaczyliśmy dwa domki na drzewie połączone mostkiem. Były lekko wbudowane w ogromne dęby, rosnące na samym środku małej łąki. Za drzewami było widać jezioro z ogromną ilością lilii wodnych i niebieskich ważek. Wokół rosły brzozy i płaczące wierzby. Na dachu jednego z domków przysiadł kruk, a w koronach drzew latały kosy i pustułki.
-Ej, chodźcie do nas! Scooby coś znalazł! - krzyknął Kudłaty.
-Gdzie jesteście?!
-Scooby, idź po nich. - rozkazał mu Norville.
   Kiedy zostaliśmy sami, nie chcieliśmy marnować czasu i weszliśmy do domku, wspinając się po linie zawieszonej na jednej z konarów, wysoko w górze. Najpierw weszłam do domku, ale nie zobaczyłam tam nic niezwykłego. Wszędzie porozrzucane, poprzybijane do ścian lub podarte dziecięce rysunki. Głównie przedstawiały mnóstwo czarnych i brązowych kresek z liśćmi. Kudłaty tymczasem zniknął mi z oczu.
-Hej, Velma! Wespnij się po linie trochę wyżej. Tu na górze coś jest. - zawołał po chwili.
   Jak mi poradził, tak też zrobiłam. Znalazłam się w wysokim korytarzu wypełnionym dokładnymi rysunkami wiedźmy opisanej przez Emily.
-Długie nogi, absurdalnie wielkie oczy, sukienka z kory i błota, włosy z liści. - powiedziałam.
-Wygląda jak topielica. - skomentował Kudłaty.
-Przestań, jej może być teraz przykro!
-A od kiedy to ty się przejmujesz uczuciami przebierańców? - uśmiechnął się
-Od kiedy mają takie fajne oczy. - spojrzałam na niego z ukosa. - I od kiedy ich obrażasz.
-Oj, już przestań, zwykle to ty im dogryzasz.
-Wcale nie! - zaprotestowałam.
-No dobrze, więc ty masz rację, a ja jestem głupi. - przewrócił oczami.
-To mi bardzo odpowiada. - uśmiechnęłam się.
   Jako, że Fred jest za duży, nie mógł wejść do domku, a Kudłaty wyszedł, na rzecz Daphne. Clementine natomiast była w swoim żywiole. W domku można było wejść jeszcze wyżej, do sporego pomieszczenia które wyglądało mniej więcej jak dziecięcy gabinet - pod ścianą stało coś na kształt biurka i stołka. Niedaleko parę półeczek. Podeszłam do biurka i otworzyłam jedną z trzech szuflad. W środku znajdowała się wydarta kartka.

Moczarowa Wiedźma znowu tu krąży. Myśleliśmy, że to, co opowiadali nam rodzice, to tylko bajeczki, żebyśmy nie przychodzili na bagna, ale ona naprawdę tu grasuje. W galerii mamy pełno jej portretów, ale udało nam się zrobić tylko jedno zdjęcie, w dodatku rozmazane i w komórce siostry Rossa. Prawdopodobnie już je usunęła. Z tarasu często obserwowaliśmy ją kiedy wychodziła z groty, ale od niedawna jest on dla niej zbyt dobrze widocznym punktem. Przestaliśmy tam wychodzić, bo zawsze nas zauważała i zmierzała w naszą stronę.

   Złożyłam kartkę i włożyłam do kieszeni.
-Można wejść tu jeszcze wyżej. - powiedziałam.
-Musimy znaleźć wejście. - przytaknęła Clementine.
-Jedna z lin kończyła się nie więcej niż metr na tym gabinetem. - powiedziała Daphne. - Wszystkie wchodziłyśmy po jednej linie. Clem, możesz to sprawdzić i wejść wyżej?
-Pewnie. - po chwili wróciła i powiedziała. - Z tamtej liny można byłoby się dostać...
-To świetnie! - skomentowała rudowłosa.
-Ale...
-Ale? - spytałam
-Ale klapa która to oddziela jest zablokowana od środka.
-Ugh... - burknęłam. - Nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Najwyżej jutro tu wrócimy. Musimy jeszcze trochę się przejść.
Przytaknęły i wyszły, a ja za nimi.
   Przeszliśmy koło siedemnastu metrów, kiedy natrafiliśmy na odciski butów.
-Daphne, działaj. - uśmiechnął się Scooby.
-Buty rozmiar 39, na podwyższeniu, chyba botki. - podniosła kawałek materiału. Na jej ręce pojawiły się małe krostki. - Ze sztucznej skóry. Fuja.
-No dobra. Wracamy do domu. Wrócimy tu później. - powiedział Fred.
   W domu poszłam na chwilę do pokoju Daphne. Szukałam mojej koszulki. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Myślałam, że to rudowłosa, więc schowałam się, żeby ją nastraszyć. Pod łóżkiem znalazłam przy okazji koszulkę. Niestety, pomyliłam się, a do pokoju wszedł Fred. Widziałam, jak wyjmuje coś z tajnej szuflady, oraz jak Clementine wślizguje się bezszelestnie do pokoju. Fred odkręcił się a ja zobaczył pierścionek. Clem podeszła do niego i prawie przyprawiła o zawał.
-Cześć. Fajny pierścionek, zaręczynowy?
-Tak. - przytaknął po chwili.
-Ile kosztował?
-Sporo.
-Śliczny.
-Sam wybierałem.
-Ha! - krzyknęłam wyskakując spod łóżka. - Wiedziałam!
-Velma, czy ty tu się zakradłaś? - spytał zdziwiony.
-Co? Pewnie, że nie. Byłam tu przed tobą.
   Do pokoju nagle weszła Daphne.
-Co tu się dzieje? - zasłoniłam z Clementine Freda który schował pierścionek.
-Ja... Właśnie mówiłam Fredowi o tym, że pingwinom trudno jest zaprzyjaźnić z lwami morskimi. Cześć. - pospiesznie wyszła z pokoju.
-A ty? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Przyszłam po to, złodzieju. - pokazałam jej koszulkę.
-To teraz ją załóż, bo idziemy na koncert!
-Aha...? - byłam lekko zdziwiona.
-Już mi się przebierać, bo koncert za piętnaście minut!
   Tak więc za pięć minut miałam na sobie koszulkę z Batmanem, sprane jeansy, trampki i własną szarą bluzę. Byłam gotowa na koncert.


piątek, 18 lipca 2014

Informacja w sprawie komentarzy.

Witam was. Ostatnio (czytajcie: Parę godzin temu XD) Julka w blogu udostępniła opcję, że anonimowi mogą dodawać komentarze! :3 Chciałybyśmy żebyście pod postem zostawiali komentarz na temat rozdziału. Dodatkowo powiem, że u mnie nikt nie zgłosił swojego potwora więc.. Możecie teraz zostawiać pomysły na potwory w komentarzach! :3 Mam nadzieję, że tutaj albo gdzie indziej zostawicie komentarz.
Pozdrawiam!
Iza
Słodko :3

                                                                 
Ja i Julka! XD

sobota, 12 lipca 2014

Długonoga Wiedźma 2#

Wstałam rano i wyszłam w piżamie do ogródka wziąć groszek. Zastałam tam Freda który wychodził z szklarni. Minęliśmy się bez słowa. Podeszłam do groszku i zebrałam. Weszłam do domu i zrobiłam sobie kanapkę a po kanapce zjadłam groszek. Pobiegłam na górę i ubrałam się w czarną bluzkę i krótkie jeansowe spodenki. Wzięłam swój telefon i poszłam do salonu Orange. Rozmawiałam z nimi przez pół godziny i mogłam wybrać telefon. Wybrałam Galaxy S4 Mini. Nagle zadzwoniła do mnie Velma.
-Daphne gdzie jesteś?
-Wychodzę właśnie z Orange. A coś się stało?
-Fred się pytał. Bo nie może się do ciebie dodzwonić.
-Mhm.. Pewnie dlatego, że miałam wyłączony telefon. Zaraz będę.-Powiedziałam i się rozłączyłam. Za godzinę byłam w domu. Fred czekał na mnie w kuchni.
-Musimy pogadać.
-O czym?-Zapytałam siadając się koło niego.
-Wychodzimy dzisiaj o 18 więc.. Ubierz się ładnie.-Uśmiechnął się  i wyszedł. Położyłam się na łóżku i czytałam książkę. Potem jeszcze gadałam na skype z Martą aż nagle Scooby wszedł do pokoju.
-Piesku coś się stało?-Zapytałam z troską.
-Nie.. Po prostu się nudzę.-Scooby położył się na podłodze.
-Malina ci się znudziła?-Zapytałam.
-Niee.. Najlepiej jeżeli już pójdę.-Pupil wyglądał na znudzonego. Po jego wyjściu porządkowałam w szafie i odkładałam za małe rzeczy. Dwie godziny później przypomniało mi się, że Fred gdzieś mnie zabiera. Przebierałam szafę aż nagle zobaczyłam idealną sukienkę.




Ubrałam się w nią i zasłoniłam okna. Po chwili przyszedł Fred.
-Gotowa?-Zapytał z uśmiechem.
-Gotowa.-Odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Poszliśmy na plac zabaw. Zobaczyłam tam mały piknik. Na kocu widniała świeca. Obok ławki była czarna gitara..
-Wow..-Byłam zachwycona wszystkim. Tym co Fred zrobił..
-Może usiądziesz się?
-Jasne.. Powiedziałam. Usiadłam się i rozmawiałam z Fredem.
-Pięknie tutaj jest.. Szczególnie wieczorem..-Szepnęłam.
-To dobrze, że podoba Ci się.
-Nawet Bardzo..-Powiedziałam. Sprzątnęliśmy po kolacji a potem Fred wziął gitarę i zagrał moją ulubioną piosenkę.
-I jak?-Zapytał z uśmiechem.
-Bardzo dobrze.. Jak najlepiej.-Powiedziałam. Fred wziął mnie za rękę i zaprowadził na huśtawkę. Potem zatrzymałam się. Spojrzałam Fredowi w oczy i powoli zbliżałam się do jego twarzy. On także. W końcu pocałowaliśmy się i poszliśmy na krótki spacer. Przed domem zatańczyliśmy chwilę i poszliśmy do domu.