Get your dropdown menu: profilki

niedziela, 20 lipca 2014

Długonoga Wiedźma #5

Była trzecia w nocy, a ja wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać.
-Co ty wyprawiasz? - wymamrotał Kudłaty.
-Misja Top Secret. Idziesz ze mną? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
-Skoro moje towarzystwo jest ci niezbędne.
   Po chwili byliśmy ubrani niemal identycznie - sprane jeansy, koszulki ze znakami bohaterów, trampki i czarne bluzy. Wyszliśmy z pokoju na palcach, starając się nie obudzić reszty.
   Na dworze było chłodno, na tyle, że było widać nasze oddechy. Tak właśnie było w Kryształowym Zdroju - w dzień gorąco, w nocy zimno. Na bagna biegliśmy, ale kiedy już byliśmy na miejscu, skradaliśmy się. Nie wiedzieliśmy, co może nas tu czekać. Mijaliśmy domki na drzewie, ale nagle o czymś sobie przypomniałam.
-Czekaj... - złapałam go za ramię.
-Co?
-Tu gdzieś musi być trzecie wejście, na taras. - szepnęłam.
-Skąd wiesz? - spytał, a ja podałam mu kartkę.
-No dobra. Poszukiwania czas zacząć!
-Ciszej! - kopnęłam go lekko w kostkę.
   Kręciliśmy się koło dębów, aż nagle Kudłaty zauważył sporą dziurę, przy której wyrastał konar. Najwyraźniej tajne wejście na taras było naturalne, bo jedynie z konarów. Trudno było się tam dostać, parę razy spadaliśmy, nabijając sobie przy tym kilka siniaków, ale wreszcie dotarliśmy.
-Spójrz tylko. - szturchnął mnie Kudłaty, siadając na "balkonie".
   Mgła nadawała mokradłom mistycznego klimatu, wierzby szumiały, a gwiazdy świeciły. To był niecodzienny, a zarazem piękny widok.
   Oparłam głowę na jego ramieniu i włożyłam ręce do kieszeni.
-Myślisz, że się tu pojawi? - spytał po chwili.
-Skoro ta...
-Emily.
-Emily ją widziała, to może znowu tu gdzieś jest?
   Rozmawialiśmy szeptem o wielu rzeczach, od zaręczyn Freda i Daphne, po koncert.
-I wiedziałaś o wszystkim?
-Jeszcze przed koncertem. Widziałam pierścionek.
-Ja jednak bym zaczekał z oświadczynami, chociaż do skończenia studiów, czy, no nie wiem, liceum.
-I dobrze. Jeśli miałbyś mi się oświadczyć, na razie bym odmówiła.
-Spokojnie, nie chce się jeszcze żenić.
-Fred chciałby pewnie już dziś wziąć ślub. - zaśmiałam się cicho.
-Słyszałem, jak rozmawialiście na koncercie. Od tego czasu też odnoszę takie wrażenie. - uśmiechnął się.
-Och, właśnie mi się coś przypomniało.
-Co takiego?
-Wiesz kogo dziś spotkałam?
-Wiem. Jestem jasnowidzem.
-Dobrze, a więc, kto to był?
-Marta z warsztatów Daphne?
-Nie, chodziło mi o Alicję. Ale chyba się zmieniła. Nie była nawet uszczypliwa. Można powiedzieć, że nawet uprzejma.
-Czy myślisz o tej samej Alicji, o której ja myślę?
-Mówię o Alicji Maj.
-O! Nie spodziewałem się, że może być taka dla kogoś innego niż Freda.
-Jaka?
-Serio nie wiesz o czym mówię?
-Chodzi ci o to "uprzejma"?
-Tak.
-Przestań, ona go po prostu podrywała, żeby wzbudzić zazdrość Daphne...
-To też, ale była dla niego miła.
-Wiesz co, miała bardzo fajne buty.
-Jeśli ta rozmowa ma zejść teraz na buty, to...
-Nie przesadzaj, po prostu chcę ci powiedzieć, że dziewczyna miała ładne skórzane botki, a ty od razu...
-Shhh! - syknął.
-Nie będziesz mi tu na mnie syczał!
-Spójrz tam!
   Coś, a raczej ktoś chodził między drzewami. Nagle zobaczyliśmy dwa puste, białe oczy patrzące prosto na nas. Wiedźma zmierzała w naszą stronę. Pośpiesznie zeszliśmy i pobiegliśmy do lasu. Zrobiliśmy dobrze, bo Wiedźma doszła tam zadziwiająco szybko. Cicho przeszliśmy w bok i ukryliśmy się w zaroślach, a ona nas nie zauważyła. Kudłaty rzucił kamień za Wiedźmę, a ta ruszyła w tamtym kierunku.
-Co ty robisz? - szepnęłam.
-Możemy teraz zbadać miejsce, z którego wyszła.
-Dobry pomysł.
   Po trzech minutach pobiegliśmy na północ, bo stamtąd właśnie Wiedźma "wypełzła". Znaleźliśmy się przy jej grocie. Koło niej nie było widać nic nadzwyczajnego - dużo kory i liści. Ale coś w środku jaskini mnie zaintrygowało - a mianowicie dziwny błysk. Chciałam wejść do jaskini, a pomogła mi w tym Wiedźma - musieliśmy się gdzieś schować. Skoro byliśmy już w środku, postanowiliśmy dotrzeć do źródła błysku. Było to trudne, bo w środku było okropnie ciemno i mokro, a my musieliśmy poruszać się bezszelestnie. Dotarliśmy wreszcie do źródła błysku, jak się okazało był to spory rubin...
   Gdy chciałam go dotknąć, w grocie pojawiła się Moczarowa Wiedźma. Gdy spotkaliśmy ją twarzą w twarz, zauważyliśmy parę szczegółów, których wcześniej nie dostrzegaliśmy - wokół niej można było zauważyć jakby mgłę, w uszach nam dzwoniło, a przed oczami wiły nam się małe czarne punkciki.
   Wybiegłam z jaskini najszybciej jak mogłam. Za mną był Kudłaty. Wiedźma była jednak na tyle zwinna, że zadrapała Kudłatego w ramię. Na tyle, że miał przedziurawioną bluzę i koszulkę, rana była głęboka i krwawa... Moczarowa Wiedźma była normalnie rosomakiem .
   Do naszego domu dobiegliśmy dość szybko, bez pościgu. Siedzieliśmy w kuchni, Kudłaty siedział przy stole, a ja opatrywałam mu ranę.
-Wiesz co, na razie odpuszczę sobie Top Secret misje.
-Czemu? Było zabawnie! - uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Tak, było zabawnie, dopóki nie włamaliśmy się do domu Wiedźmy.
-Och, jak można się włamać gdzieś, gdzie nie ma drzwi czy okien?
-Nieważne. Tak czy siak, właścicielka to kobieta z pazurem.
-I rubinem w gablotce. Musimy się dowiedzieć, o co w tym chodzi.
-Ty się dowiaduj, ja idę spać. - kiedy skończyłam wiązać mu bandaż, poszłam razem z nim do pokoju.
-Dzisiaj śpimy do 15. Ale zabierasz mnie na brunch.
-O ile wstanę.


Brak komentarzy: