Daph wreszcie mogła odetchnąć po całym dniu śpiewania. Poszła z Fredem na spacer, a ja zostałam sama. No, niezupełnie, ale Kudłaty w ogóle się nie odzywał, a Clementine i Scooby stali pod drzewem.
Już miałam się odezwać, kiedy usłyszeliśmy mrożący krew w żyłach krzyk mężczyzn. Wymieniłam z Kudłatym spojrzenia i szybko pobiegliśmy do źródła wrzasku. Dobiegał on z zamkniętej od środka garderoby. Przybiegł ochroniarz i wyważył drzwi. Wśliznęliśmy się z nim, i zobaczyliśmy, że na podłodze leżą trzej zakrwawieni mężczyźni - perkusista, gitarzysta i basista, którzy grali do piosenki Get Jinxed. Clementine zadzwoniła po karetkę, ale jednego z muzyków nie można było już uratować - głównie przez to, że poderżnięto mu gardło.
Po koło piętnastu minutach zjawili się Fred i Daphne.
-Co tak długo? - spytałam.
-Byliśmy na wzgórzu, a nie mogliśmy z niego zbiec. - odparła rudowłosa.
-Brakuje tutaj tylko reżysera... - wymamrotał Fred.
Przyszedł po pięciu minutach, a na koszuli miał dżem, w ręce wciąż trzymał kanapkę.
-Co się stało?! Co robiła tu ta karetka?! - pytał zszokowany.
-Gitarzysta nie żyje, perkusista i basista są ciężko ranni. - powiedział ochroniarz z kamienną twarzą.
Westchnął, po czym spytał:
-Czy coś skradziono? Nagraliście to? Reszcie nic nie jest?
Ochroniarz odchrząknął.
-Wydaje mi się, że... skradziono ich... amulety.
-O nie... Oni bez nich jak bez ręki...
-Przepraszam, ale o jakie... amulety chodzi? - spytała Daphne.
-Niektórzy muzycy trzymają przy sobie coś, dzięki czemu odkryli swój talent. Niektórzy są do nich tak przywiązani, że jeśli je tracą... - przełknął ślinę. - Uważają, że stracili też talent.
-Jak wielu muzyków tutaj ma taki przedmiot? - spytałam.
-Wszyscy z którymi współpracujemy, czyli praktycznie wszyscy muzycy w Kryształowym Zdroju. - znowu westchnął. - No cóż, będę musiał na pewien czas zakończyć produkcję. Przykro mi, panno Blake.
-Na jak długo?
-Parę dni, może tygodni...
-Rozumiem. W takim razie wracamy.
-Proszę pana. Gdyby potrzebowałby pan pomocy... Zajmiemy się tą sprawą. Jesteśmy detektywami.
-W tym wieku?
-Może to trochę dziwne, ale tak.
-Jak sobie chcecie. - machnął ręką lekko zirytowany i wyszedł.
Siedziałam na tylnym siedzeniu, a z przodu był Fred, Daphne i Clementine. Szybka która nas dzieliła została zablokowana, żebym mogła otworzyć ją tylko ja lub Kudłaty. Właściwie każdy, kto siedzi na tylnym siedzeniu.
-Myślisz, że reżyser ma coś wspólnego z tą sprawą?
-Nie mam pojęcia. Ale zachowywał się naprawdę dziwnie. - stwierdziłam.
-Jak dla mnie to jest złyyy facet. - burknął Scooby i ułożył się na siedzeniu.
Gdy wróciliśmy do domu, do razu poszłam do łóżka - to był męczący, a ja potrzebowałam drzemki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz