Get your dropdown menu: profilki

środa, 23 lipca 2014

Dziwoląg #3

Wstałam dosyć szybko bo o 6:30. Ubrałam się w zestaw nr.1 i poszłam na dół. Zastałam tam Velmę która robiła sobie tosty.
-Cześć.
-Cześć.. Zrobić ci kawę?-Zapytałam robiąc sobie kanapkę.
-Niee.. Ja już mam zrobioną.-Zaśmiała się.
-Mhm.-Zrobiłam sobie kawę i rozmawiałyśmy z Velmą.
-Myślę, że Justine będzie ciekawsze..-Powiedziałam.
-Locked Room też może być!
-Może. Ale nie musi. Raczej będzie grą logiczną..-Chłopcy zeszli i szybko zjedli śniadanie. Pojechaliśmy i stanęliśmy na miejscu gdzie zawsze zostawialiśmy wehikuł.Weszliśmy do szkoły i poszliśmy na zajęcia. Mieliśmy teraz akurat chemię. Usiadłam się z Fredem. Nagle zobaczyłam, że za nami siedzi Alicja. Zupełnie sama. Więc jednak wróciła.. Teraz nasuwa się pytanie.. Jak? Uciekła? Czy ktoś ją uwolnił? Odwróciłam się i pierwsze co przykuło moją uwagę: Pan który prowadził z nami lekcje miał buty jak dziwoląg. Może przypadek. Zadzwonił dzwonek i wszyscy wyszliśmy. Schowałam książki do szafki.
-Widzieliście?
-Co?
-Buty Pana Wiktora były podobne do tych co nosił dziwoląg.
-Nie zwróciłam szczególnej uwagi.. Ale mamy mały trop!-zaśmiała się Velma.
-Mały,ale przydatny.-W tym momencie zadzwonił dzwonek. Mijały tak kolejne lekcje. Nic szczególnego się nie działo. Po tych 7 lekcjach pojechaliśmy do domu. Chciałam iść do pokoju, ale Fred zatrzymał mnie.
-Chodź. Pójdziemy gdzieś.
-Ale ja muszę..
-Nic nie musisz. Jeżeli chodzi Ci o lekcje to odrobisz później.-Po ostatnich słowach uśmiechnął się.
-Uch.. Okey. Ale na chwilę!-Zaśmiałam się i poszłam za Fredem. Poszliśmy do.. Parku. Usiedliśmy się na ławeczkę i rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
-Widziałeś w szkolę Alicję?
-Nie. Czemu pytasz..
-Bo widziałam ją. Siedziała za nami sama.
-Twierdzisz, że uciekła?
-Twierdzę, że ktoś jej pomógł.
-Em.. Daphne masz pewność, że Ci się nie przywidziało?
-Czy ty sądzisz, że kłamię?
-Nic nie sądzę!
-Ale tak to wygląda! Jeżeli mamy się kłócić to..-Fred uciszył mnie pocałunkiem. Po chwili zapytał
-Teraz wiesz,że ci wierzę?
-Może.-Zaśmiałam się. Fred wziął mnie za rękę i poprowadził zupełnie inną drogą do domu. Parę metrów przed domem wziął mnie na barana.
-Oszalałeś zupełnie?
-Na twoim punkcie? Tak..-Powiedział śmiejąc się.
-To nieźle.. Zmęczyłeś się?
-Ani trochę!-Gdy dotarliśmy do domu zrobiłam zapiekankę (chociaż i tak nikt by jej nie jadł) Wzięłam sobie kawałek i poszłam odrabiać lekcje. Poszło mi szybko więc postanowiłam jeszcze poczytać książkę.


Brak komentarzy: