Get your dropdown menu: profilki

środa, 9 lipca 2014

Łabędzi Śpiew #5

Wzięłam torebkę i czekałam na dworze na Velmę. Po pięciu minutach przyszła i ruszyłyśmy. Fred już czekał na miejscu więc nie było mowy o jeździe wehikułem. Szatynka przez prawie całą drogę milczała lecz zapytała:
-Gdzie idziemy?
-Do Lasu.-Powiedziałam.
-Mhm. Czyli, że Fred tam ze wszystkim czeka..
-Na wszystko jesteśmy przygotowani.-Zaśmiałam się. Po 15 minutach dotarłyśmy na miejsce.
-Zauważyłeś coś?-Zapytałam
-Kilka osób..
-W którą stronę poszli?
-Prawą.-Odpowiedział Blondyn.
-Idziemy..-Oświadczyła Velma. Wzięliśmy lornetki i poszliśmy. Zobaczyłam przez lornetkę 3 osoby. Dziewczynę, Kobietę i... Mężczyznę. Obok nich zauważyłam psa. Postanowiłam podejść bliżej, ale Fred mnie zatrzymał.
-Mogą zauważyć..-Powiedział cicho.
-Trudno. Nie będziemy tu siedzieć cały dzień.-Odparłam i poszłam za drzewo. Jak widziałam rodzinka ( a może nie?) robili sobie grilla. Nie było w tym nic ciekawego więc postanowiłam wrócić do Velmy i Freda.. Gdy poszłam do krzaków zapomniałam schować nogi i.. Dziewczyna mnie zauważyła. Nie krzyknęła tylko powiedziała rodzicom, że idzie po drewno. Kucnęła koło nas i zapytała;
-Co tu robicie?
-Możemy ci zaufać?-Zapytałam patrząc na nią przez chwilę.
-Jasne.-Odpowiedziała.
-Tamci to twoi rodzice?
-Nie.. Nie mam rodziców. Znaczy się miałam.. Zginęli w wypadku samochodowym a tamci to ludzie którzy są moimi opiekunami.. Tak jakby.
-Jak to "tak jakby" ?-Zapytała Velma.
-Oni.. Tylko mnie chronią dają jedzenie.. Prócz tego mną się nie przejmują.
-Więc.. Możesz odejść kiedy chcesz?
-Tak. Tylko musiałabym zabrać plecak..
-Nie ma problemu. Pogadamy w naszym obozowisku.
-Daleko stąd?-Zapytała patrząc na nas.
-Prawie nie zauważalny.-Zaśmiałam się.
-To okey. Powiem im tylko, że odchodzę.-Odparła i poszła do opiekunów. Przez chwilę widać było, że byli bardzo zdziwieni, ale pozwolili jej odejść.
-Chodźmy.-Powiedziałam idąc na czworaka zresztą jak inni. Gdy weszliśmy do obozu dziewczyna usiadła się po turecku.
-Clementine. Miło mi.
-Daphne.-Uśmiechnęłam się i dodałam-Ta dziewczyna to jest Velma a ten chłopak to Fred. Jest jeszcze Kudłaty, Scooby i Malina, ale są nieobecni.-Zaśmiałam się.
-Miło poznać.-Clementine trochę się trzęsła lecz dałam jej koc.
-Więc.. Prowadzimy śledztwo w sprawie.. Łabędzia i.. morderstwa? Nie wiem jak to określić.-Dziewczyna przez chwilę patrzyła się na nas...
-Ostatnio widziałam czarnego łabędzia. Był on trochę nietypowy.. Wyższy od pozostałych. A na jego dziobie widniała świeża krew.. Zobaczyłam też że na jego szyi jest.. duża dziura w której widnieje pancerz.
-Zaraz wrócę.-Powiedziałam i wyszłam z obozu. Poszłam do obozowiska opiekunów tej dziewczyny. Nie robili już grilla tylko.. Byli przywiązani do drzewa. A obok nich stała kobieta z pistoletem.. Postanowiłam biec niezauważona do obozu i powiedzieć grupie o zaistniałej sytuacji.
-C-clementine.. Twoi opiekunowie są przywiązani do drzewa a przy nich jest kobieta z pistoletem..-Powiedziałam ciężko dysząc
-Boże.. Trzeba coś z tym zrobić.. Zadzwońcie na policję!
-Nie.. Fred masz pułapkę?
-Tak. Ale co z pistoletem zrobić?-Zapytał Fred.
-Coś się wymyśli..-Powiedziałam. Wszyscy razem wymyślaliśmy plan na schwytanie jej. Clementine zaofiarowała się na przynętę. Fred powiedział żebym była przy niej gdyby coś się stało. Zaczęliśmy plan.
-Hej.. Złap mnie jeżeli potrafisz!-Krzyknęła Clementine i rzuciła kamieniem prosto w ogień. Kobieta zaczęła ją gonić a Velma przecinała nożem sznury. Zobaczyłam, że Clementine szybko biega, ale nie ma się już gdzie kryć. Postanowiłam zainterweniować. Pobiegłam w przeciwną stronę od obozowiska. Kobieta mnie zauważyła i pobiegła za mną. Biegłam przed siebie i co jakiś czas kryłam się za drzewami. Szybko pobiegłam gdzie była pułapka i czekałam tam na kobietę.
-Chcesz żebym cię zabiła? Naprawdę?-Zapytała zbliżając się do mnie.
-Nie.. Ale po co to robisz?
-Dla zemsty.. Tylko i wyłącznie.-Powiedziała jakby.. Smutno?
-A opłaca ci się siedzieć w więzieniu lub zabić tą dziewczynkę?
-Akurat do dziewczynki nic nie mam. Chcę zemsty na nich!-Powiedziała wskazując na drzewo na którym widać było jeszcze więzły lecz nikogo tam nie było.
-Co ci zrobili?-Zapytałam. Kobieta przez chwilę nie odpowiadała.
-Zabili matkę.. Przez nich zabił się mój ojciec..Zostawili mnie na pastwę losu..
-Jesteś Megan?
-Nie.. Jestem jej wnuczką.-Odparła. Rzuciła pistolet w jezioro i płakała. Nigdy nie widziałam kogoś tak wrażliwego.. Usiadłam się koło niej.
-Współczuję ci..-Powiedziałam.
-Możesz mnie zamknąć w tej pułapce?-Zapytała.
-Jeżeli chcesz..-Powiedziałam przecinając linę
-Jestem Nancy.
-Daphne..
-Chciałam ich zabić.. Ale się nie odważyłam.. Myślisz, że dostanę jakiś wyrok?
-Może.. Rok? Ty byłaś czarnym łabędziem?
-Czarnym łabędziem? A co to?-Nancy wyglądała na zszokowaną. Przynajmniej wiedziałam, że to nie ona. Fred, Velma i Clementine podbiegli do nas i zabrali do wehikułu. Nancy była w pułapce, ale była uśmiechnięta. Zawieźliśmy ją na komisariat wraz z Oliwią i Danielem. Złożyli zeznania a szeryf uznał, że będzie tylko 3 lata w więzieniu, ale to jeszcze wywnioskuje sąd. Pożegnaliśmy się z Nancy i myśleliśmy co zrobić z Clementine. Zapytaliśmy się więc szeryfa.
-Najlepiej by było wziąć ją do domu dziecka.. Moglibyście oczywiście zabierać ją  na weekendy.-Wszyscy spojrzeliśmy się na siebie. Naradziliśmy się i Velma odpowiedziała:

                                                     

Brak komentarzy: