Get your dropdown menu: profilki

czwartek, 3 lipca 2014

Póki śmierć nas nie rozłączy #7

   Byłam wykończona, od 19 do 3 w nocy siedzieć w bibliotece... Na szczęście znalazłam to, czego szukałam. Nie wiem jak Kudłaty mógł jeszcze iść do kuchni po "przegryzkę".
   Zauważyłam, że drzwi do mojego pokoju są otwarte. Zaczęłam iść ciszej, wręcz się skradałam. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że to Daphne. Byłam też zirytowana, w końcu naprawdę się zmęczyłam.
-Co się stało, ruda? - spytałam opryskliwie, a ona się wystraszyła.
-Ojeju, Velma, miałaś taki zachrypiały głos, że cię nie poznałam. - powiedziała cicho. - Musimy porozmawiać. Widziałam jakiś samochód. Ktoś dopiero co tu przyjechał. - zaciekawiło mnie to lekko.
-Dowiedziałaś się, komu ufał George?
-Delilah powiedziała, że jej, bratu, Carol'owi, dwóm współpracownikom. Ach, jeszcze coś. Mówiła, że Eric pracuje tu od lat, jest ich zaufanym lokajem.
-To ciekawe... A teraz proszę, wyjdź za nim zrobię się nie przyjemna. Zaraz tu zasnę, a muszę jeszcze wziąć prysznic. - prychnęłam.
-Dobrze, dobrze. - mruknęła i wyszła, a ja po 15 minutach spałam snem kamiennym.

*~Daphne~*

   Obudziły mnie... Kroki... Nagle zauważyłam, że drzwi do mojego pokoju otwierają się... Do środka weszła zakapturzona postać. Wydałam z siebie coś z rodzaju zduszonego krzyku. Zakapturzony zauważył mnie i zaczął mi się przyglądać. Podszedł do mnie i złapał za gardło. Zaczęłam się dusić. Nagle do pokoju wbiegł Fred. Gdy Zakapturzony go zobaczył, wystraszył się i... Wyskoczył przez okno. Wyjrzałam przez nie, ale jego tam nie było. Szkła również. Fred podbiegł do mnie. Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać, i nie mogłam się opanować. Fred przytulił mnie. Powoli się uspokajałam. W jego ramionach. Kiedy to nie było mi już potrzebne, on wstał, ale ja złapałam go za rękę.
-Zostań. - wyszeptałam i pocałowałam go, a on zasnął obok mnie, tyle, że... Na podłodze.

*~Velma~*

   Przez to, że poszłam spać koło 3, obudziłam się dopiero o 12. Kudłaty podobnie. Weszłam do jego pokoju, żeby go poinformować, jak okropnie chrapie, ale moją uwagę przyciągnęło coś innego. Na jego stoliku nocnym znalazłam jakieś zgłoszenie. Obudził się, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się.
-Cześć, Velma.
-Cześć, Norville. - oparł się na łokciach.
-Coś nie tak? - spytał zmartwiony.
-Nie, czemu?
-Zawsze mówisz do mnie po imieniu, kiedy to jakaś poważna sprawa.
-Chodzi o to. - pokazałam mu zgłoszenie i przysiadłam na łóżku. - Czemu mi nie powiedziałeś?
-Dopiero wczoraj zauważyłem, że Eric to przyniósł. - westchnął. - Inaczej bym ci powiedział.
-Serio?
-Pewnie.
   Po śniadaniu zebraliśmy się w pokoju Fred, jako, że dowiedzieliśmy się co zaszło u Daphne w pokoju w nocy. Wraz z nią poszłam po jakieś listy (ja chciałam zbadać "miejsce zbrodni").
-Nie ma ich tu... - rudowłosa przygryzła wargę.
-Sprawdź może obok stolika, pod łóżkiem. - zasugerowałam.
-Sprawdzałam wszystko.
-Gdzie znalazłaś te listy?
-U Erica...
-Jest pierwszym podejrzanym. Ale nie mamy dowodów. Spójrz! Co to? - schyliłam się i podniosłam z podłogi soczewkę.
-Trop? - spytała Daphne.
-Chodźmy do chłopaków.
-Och, zapomniałabym! - Daphne zaczęła szukać czegoś w torebce.
-Nie wnikam. - powiedziałam i wyszłam.
-A powinnaś! - krzyknęła mi za plecami. - To list od pana E.
   Byliśmy już razem, cała piątka. Kudłaty przeczytał List od Pana E.

Droga Brygado,
Na początek powiem, że składam kondolencje.
Widzę jednak, że nie możecie dojść do rozwiązania.
Podpowiem wam tylko, że morderca nie był sobą.
Kto wie, może nawet dzisiaj go poznacie?

-Nie był sobą? - zdziwił się Scooby.
-O co może chodzić? - głośno myślał Fred, po czym dodał. - Velma, Kudłaty, co wczoraj znaleźliście w bibliotece?
-No więc, Zakapturzonemu chodziło o bardzo starą opowieść o Nocnej Marze. Nocne Mary były kiedyś uznawane za swego rodzaju demony bądź dusze złych ludzi. Tym stworem o którym stworzono historię miał być Simon Iceberg. Podobnie jak Freddy Krueger nawiedzał ludzi w snach, a to co potem im niby robił było mega okropne. "Widziano" go pod postacią eleganckiego mężczyzny bądź kościotrupa. Jak widać nasz kumpel inspirował się obiema wersjami. - odpowiedział za mnie Kudłaty.
-To by wyjaśniało pojawienie się tego stwora. - skomentowała Daphne. - Ale dalej nie wiemy nic o mordercy.
-Daphne, zastanów się. Widziałaś jego twarz, nawet jeśli nie w nocy, to...
-W nocy to on mnie tylko dusił! - strzeliła facepalma.
-Ale skoro był bliski George'owi, to musiał być na weselu. - powiedział Fred.
-Co w związku z tym?
-Jestem zawodowym hipnotyzerem! - pochwalił się Scooby.
-Nie będziesz mi tu nikogo hipnotyzować! - zaprotestowałam.
-Spokojnie, jestem w tym najlepszy! Daphne, chodźmy gdzieś, gdzie będziemy mieli spokój. - zaczął nasz pupil i wyprowadził rudowłosą z pokoju.
   Po chwili wrócił zrezygnowany.
-Niestety, nic z niej nie wyciągnąłem.
-A co teraz robi?
-Udaje kurczaka. - zachichotał głupkowato.
Gdy Daphne wróciła, wpadłam na pewien pomysł.
-Ej, czy dzisiaj nie ma przypadkiem pogrzebu? - zagaiłam.
-Chyba jest... Na 14. - powiedziała.
-Idealnie. Mam pewien plan.
   Wyjaśniłam im co i jak, poszliśmy się przebrać, a Fred przygotować pułapkę.
   Plan był prosty - wystarczyło sprowokować mordercę do ujawnienia się na pogrzebie. Miałam pewność że to zrobi. Kiedy by to zrobił, zadziałałaby pułapka Fredzia.
   Na uroczystości, ustawiliśmy się w różnych miejscach. Ja i Kudłaty staliśmy koło niskiego mężczyzny w okularach.
-Przepraszam, kim pan jest? - zapytałam.
-Jestem jego bratem. - podkreślił słowo jego, a ja skinęłam głową.
   Nie upłynęła minuta, a on złapał się za głowę i skierował się w stronę łazienki.
   Już za chwilę pojawił się nasz ulubiony Simon Iceberg.
-Witajcie kochani, to znowu ja! Chciałem wam tylko przekazać, że na George'u się nie skończy. - po czym spojrzał wymownie w stronę Delilah. Fred zareagował jednak błyskawicznie, więc już po chwili złapał prawdziwego mordercę. Nie hologram.
-A George'a Walknera zabił... - powiedział Fred podchodząc do jego kryjówki.
-Jego brat! - powiedziałam i zaczęłam tłumaczyć reszcie wszystko. - Na początku wszystko wskazywało na to, że Eric, lokaj Walknerów go zabił. Carol, bo tak nazywa się brat George'a, wszystko doskonale zaplanował. Jako, iż on i Eric są bardzo podobni z postury, wystarczyło, że w ukryciu pojawiał się w bluzie z kapturem. Jednak nie przewidział jednego. Kiedy wyskakiwał przez okno u Daphne w pokoju, wypadła mu soczewka. Jak widzicie, nosi okulary, ale Eric nie. Carol jest nader inteligenty, więc zdobył również takie... Hm... Rekwizyty? Można tak to nazwać... Jak suchy lód czy hologram. Dzięki historii nocnej mary którą znaleźliśmy, mógł łatwo wymyślić również bajeczkę o tym, jak to jego dusza nękała przodków Walknerów. George mu ufał, ale pewnie zadajecie sobie pytanie, czemu on? To właściwie nie Carol, lecz jego alter-ego.
-To wszystko wyjaśnia... - powiedziała niepewnie Delilah. - Ale co mamy z nim zrobić? To w końcu nie jego wina. Był niepoczytalny.
-Myślę, że najodpowiedniejszym miejscem dla niego będzie zakład psychiatryczny. - wtrącił ktoś z tłumu.
-Otóż to. - skomentował ktoś inny.
   Z czystym sumieniem wyjechaliśmy koło 15 z Promiennych Jezior. W naszym nowym-starym domu zaproponowałam Kudłatemu wyjście, ale on musiał się pakować. Zapomniałam, że wyjeżdża już jutro. Zeszłam na dół, do salonu, a tam zastałam smutnego Freda.
-Co jest?
-Daphne nie może dziś wyjść.
-Też jutro wyjeżdża? - jęknęłam.
-Kto jeszcze jedzie? - zaniepokoił się.
-Kudłaty na kilka dni.
-Och, szkoda. - westchnął.
-To może chodźmy razem do kina? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. - spojrzał na mnie zdziwiony, po czym odparł:
-Jasne.
   Wróciłam domu zmęczona, mimo, że byliśmy na naprawdę fajnym filmie. Od razu poszłam spać.

*~Kudłaty~*

   Zszedłem do kuchni po jakąś przekąskę. Spotkałem tam Freda przygotowującego kanapkę.
-Cześć.
-Cześć.
-Byłeś dziś na mieście? - spytałem otwierając lodówkę.
-A wiesz, że tak?
-Z Daphne?
-Nie do końca... - Fred skończył robić sobie kanapkę.
-Z Alicją? Będzie zazdrosna... - stwierdziłem.
-Byłem z Velmą. - z hukiem zamknąłem lodówkę i spojrzałem na niego.
   Wyrwałem mu kanapkę i uderzyłem.
-Ona nie jest dla ciebie! - powiedziałem.
-Przecież to nie była randka! - zaprotestował, a ja jeszcze raz go uderzyłem.
-Nie dla ciebie! - wyszedłem, ale zaraz wróciłem po jedzenie.


Brak komentarzy: