-Daphne gdzie jesteś?
-Wychodzę właśnie z Orange. A coś się stało?
-Fred się pytał. Bo nie może się do ciebie dodzwonić.
-Mhm.. Pewnie dlatego, że miałam wyłączony telefon. Zaraz będę.-Powiedziałam i się rozłączyłam. Za godzinę byłam w domu. Fred czekał na mnie w kuchni.
-Musimy pogadać.
-O czym?-Zapytałam siadając się koło niego.
-Wychodzimy dzisiaj o 18 więc.. Ubierz się ładnie.-Uśmiechnął się i wyszedł. Położyłam się na łóżku i czytałam książkę. Potem jeszcze gadałam na skype z Martą aż nagle Scooby wszedł do pokoju.
-Piesku coś się stało?-Zapytałam z troską.
-Nie.. Po prostu się nudzę.-Scooby położył się na podłodze.
-Malina ci się znudziła?-Zapytałam.
-Niee.. Najlepiej jeżeli już pójdę.-Pupil wyglądał na znudzonego. Po jego wyjściu porządkowałam w szafie i odkładałam za małe rzeczy. Dwie godziny później przypomniało mi się, że Fred gdzieś mnie zabiera. Przebierałam szafę aż nagle zobaczyłam idealną sukienkę.
Ubrałam się w nią i zasłoniłam okna. Po chwili przyszedł Fred.
-Gotowa?-Zapytał z uśmiechem.
-Gotowa.-Odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Poszliśmy na plac zabaw. Zobaczyłam tam mały piknik. Na kocu widniała świeca. Obok ławki była czarna gitara..
-Wow..-Byłam zachwycona wszystkim. Tym co Fred zrobił..
-Może usiądziesz się?
-Jasne.. Powiedziałam. Usiadłam się i rozmawiałam z Fredem.
-Pięknie tutaj jest.. Szczególnie wieczorem..-Szepnęłam.
-To dobrze, że podoba Ci się.
-Nawet Bardzo..-Powiedziałam. Sprzątnęliśmy po kolacji a potem Fred wziął gitarę i zagrał moją ulubioną piosenkę.
-I jak?-Zapytał z uśmiechem.
-Bardzo dobrze.. Jak najlepiej.-Powiedziałam. Fred wziął mnie za rękę i zaprowadził na huśtawkę. Potem zatrzymałam się. Spojrzałam Fredowi w oczy i powoli zbliżałam się do jego twarzy. On także. W końcu pocałowaliśmy się i poszliśmy na krótki spacer. Przed domem zatańczyliśmy chwilę i poszliśmy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz